- No dobrze. Prowadź... - zgodziłam się, nie ukrywając niechęci.
Przystałam na prośbę starca tylko dlatego, bo liczyłam, że będzie dla mnie cennym źródłem informacji. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego zakapturzonego człowieka i zapytać, skąd zna moją matkę. Nagle obudziły się we mnie uczucia, których nie odczuwałam już bardzo dawno.
Po opuszczeniu karczmy szliśmy prosto, mijając kolejne pola i zabudowania. W pewnym momencie jednak krajobraz uległ diametralnym zmianom; chaty, stodoły i ceglane domy ustąpiły miejsca drzewom, z początku niskim, ale coraz wyższym.
- Gdzie idziemy? - zapytałam.
- Gdzieś, gdzie będziesz mogła zasnąć spokojnie... Przynajmniej tej nocy. Już niedaleko. - dodał, widząc moją zniecierpliwioną minę.
Odburknęłam coś pod nosem.
Wkrótce dotarliśmy przed niepozorny, drewniany budynek, gęsto otoczony roślinami. Staruszek zatrzymał się.
- Jesteśmy na miejscu. - powiadomił.
- I to ma być to twoje schronienie? Przecież ta sypiąca się chata nie jest nawet ogrodzona! Ty... ty tu mieszkasz?
- Hmm. Biorąc pod uwagę okoliczności, myślę, że można tak powiedzieć.
Ku mojej jeszcze większej irytacji, dziadek otworzył drzwi bez problemu i nie zamknął ich na klucz. Przemilczałam to jednak, wiedząc, że moje protesty i tak byłyby bezcelowe.
W chacie była tylko jedna izba. Umieszczono w niej drewniany stół z dwoma krzesłami, kredens, kominek oraz prowizoryczne, sklecone niedbale z kilku desek posłanie.
- Usiądź. Zaparzę herbaty. - mruknął.
Po upływie kilku chwil przysiadł się do stołu, dzierżąc dwa kubki parującego napoju.
- Skąd znasz moją matkę? - zapytałam. Nie mogłam już dłużej powstrzymać się z zadaniem tego pytania.
- Twoja matka była bliską znajomą króla Urdona. Została obdarzona wielkim talentem do magii. Spotkałem ją pewnego dnia, gdy król zaprosił nas na rozmowę o... - pogładził brodę, jakby coś rozważał - o pewnej ważnej sprawie. Była wspaniałą kobietą i miała charakterek, podobnie jak ty.
- I co się z nią stało? - spytałam bardzo cicho.
- O tym innym razem. - odpowiedział wymijająco.
- Ale ja muszę wiedzieć, rozumiesz?! Muszę! To dla mnie na prawdę ważne.
- Kiedyś się dowiesz. Jeszcze nie jesteś gotowa.
- No to powiedz mi chociaż, co wiesz o tym człowieku. W kapturze. To akurat powinnam wiedzieć.
< Mistrzu? >
Przystałam na prośbę starca tylko dlatego, bo liczyłam, że będzie dla mnie cennym źródłem informacji. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego zakapturzonego człowieka i zapytać, skąd zna moją matkę. Nagle obudziły się we mnie uczucia, których nie odczuwałam już bardzo dawno.
Po opuszczeniu karczmy szliśmy prosto, mijając kolejne pola i zabudowania. W pewnym momencie jednak krajobraz uległ diametralnym zmianom; chaty, stodoły i ceglane domy ustąpiły miejsca drzewom, z początku niskim, ale coraz wyższym.
- Gdzie idziemy? - zapytałam.
- Gdzieś, gdzie będziesz mogła zasnąć spokojnie... Przynajmniej tej nocy. Już niedaleko. - dodał, widząc moją zniecierpliwioną minę.
Odburknęłam coś pod nosem.
Wkrótce dotarliśmy przed niepozorny, drewniany budynek, gęsto otoczony roślinami. Staruszek zatrzymał się.
- Jesteśmy na miejscu. - powiadomił.
- I to ma być to twoje schronienie? Przecież ta sypiąca się chata nie jest nawet ogrodzona! Ty... ty tu mieszkasz?
- Hmm. Biorąc pod uwagę okoliczności, myślę, że można tak powiedzieć.
Ku mojej jeszcze większej irytacji, dziadek otworzył drzwi bez problemu i nie zamknął ich na klucz. Przemilczałam to jednak, wiedząc, że moje protesty i tak byłyby bezcelowe.
W chacie była tylko jedna izba. Umieszczono w niej drewniany stół z dwoma krzesłami, kredens, kominek oraz prowizoryczne, sklecone niedbale z kilku desek posłanie.
- Usiądź. Zaparzę herbaty. - mruknął.
Po upływie kilku chwil przysiadł się do stołu, dzierżąc dwa kubki parującego napoju.
- Skąd znasz moją matkę? - zapytałam. Nie mogłam już dłużej powstrzymać się z zadaniem tego pytania.
- Twoja matka była bliską znajomą króla Urdona. Została obdarzona wielkim talentem do magii. Spotkałem ją pewnego dnia, gdy król zaprosił nas na rozmowę o... - pogładził brodę, jakby coś rozważał - o pewnej ważnej sprawie. Była wspaniałą kobietą i miała charakterek, podobnie jak ty.
- I co się z nią stało? - spytałam bardzo cicho.
- O tym innym razem. - odpowiedział wymijająco.
- Ale ja muszę wiedzieć, rozumiesz?! Muszę! To dla mnie na prawdę ważne.
- Kiedyś się dowiesz. Jeszcze nie jesteś gotowa.
- No to powiedz mi chociaż, co wiesz o tym człowieku. W kapturze. To akurat powinnam wiedzieć.
< Mistrzu? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz