Przeglądanie raportów szło mi
opornie, bardzo opornie. Wciąż byłem osłabiony, ale nie to tak
utrudniało mi sprawę, a to, że wciąż moje myśli zaprzątała jedna osoba.
Konkretniej ładna, młodziutka dziewczyna, która była na tyle głupia, lub
odważna, żeby zbierać z ulicy pijanego, wykrwawiającego się draba. Na
dodatek to, że została, czuwała nade mną. Nie potrafiłem zrozumieć
dlaczego to niby zrobiła. Zawsze, w ten czy inny sposób, płaciłem za
"uprzejmość" innych, a ona? Ona zdaje się przejmowała się tym, że nie
bardzo mam ochotę żyć...
Pokręciłem
gwałtownie głową i wstałem, powarkując głośno z irytacji. Nie miałem
pojęcia jaki cel miała ta dziewczyna, ale jakiś mieć musiała. Każdy miał
zawsze jakiś cel. Każdy czegoś chciał. Niby zdawało się, że dziewczyna
mnie nie zna, ale podejrzewałem, że była to tylko poza i pomagając mi
chciała w zamian tego, czego chciał każdy, kto okazywał mi swoje
"względy". Korzyści jakie daje znajomość z kimś na moim stanowisku.
Odruchowo
sprawdziłem, czy przy boku mam miecz. Był tam, gdzie zawsze, a dotyk
chłodnego żelaza dał mi odrobinę pewności, której ostatnio niemal nie
miałem. Nie wiedziałem co się stanie i kiedy, nie planowałem nic, mało
co też mnie przejmowało. Nawet praca nie była już żadną ucieczką i
czasami zastanawiałem się dlaczego niby król dalej pozostawił mnie na
stanowisku, a nie zdegradował, jak powinien to zrobić.
Wyszedłem
z rezydencji, kierując się do miejsca, w którym butelka gorzały i
wprawne ręce jakiejś kurwy pomagały mi choć na chwilę zapomnieć i mieć
wszystko jeszcze głębiej w poważaniu.
W
zamtuzie przywitano mnie jak niemal co wieczór... Tylko tu chyba
cieszono się na mój widok. Dlaczego? Bo zostawiałem tu takie sumy, że
właścicielki przybytku przez miesiąc nie widywały tego, co ja trwoniłem w
ciągu jednego wieczora.
I
tym razem dwie dziewczyny podeszły do mnie szybkim, tanecznym krokiem,
eksponując swoje kształty ledwo zakryte przez kuse spódnice i
wydekoltowane gorsety.
- Witamy panie - zaszczebiotała niebieskooka blondynka, której imię było dla mnie tak mało istotne.
Poszedłem
a dziewczyną, ciągnięty przez nią, do pokoi na piętrze. Druga z
dziewczyn już trzymała butelkę mojego ulubionego alkoholu.
Zanim udałem się do "krainy uciech cielesnych" moją uwagę przykuło zamieszanie przy wejściu.
Kiedy
moje oczy zatrzymały się na znajomych, przestraszonych teraz,
stalowo-szarych oczach, niemal wybuchnąłem śmiechem. Nie wiem ile w tym
śmiechu byłoby radości, a ile irytacji. Ta dziewucha od której chciałem
odgrodzić myśli zjawiała się w zdecydowanie najmniej odpowiednim
miejscu. Była zbyt czysta i grzeczna na kurwę. Pasowała na żonkę
jakiegoś nudnego szlachetki.
Na
początku chciałem się zwyczajnie odwrócić i zająć tym po co
przyszedłem, ale kiedy zobaczyłem jakiegoś dryblasa, który szarpnął
dziewczynę za ramię ruszyłem w ich stronę, z głośnym westchnieniem.
- Zostaw ją - warknąłem na mężczyznę.
Oboje,
dziewczyna i natręt, spojrzeli na mnie. Mężczyzna ze strachem, a
dziewczyna z czymś co było mieszaniną ulgi i chyba odrazy. Tak,
pamiętała jak ją potraktowałem.
- Asheroth... - burknął mężczyzna, próbujący chyba zyskać nieco w oczach zgromadzonych. - Nie wszystko tu należy do ciebie...
Błyskawicznie złapałem nieznajomego za grdykę i zacisnąłem palce.
-
Kiedy coś do ciebie mówię to po to, żebyś posłuchał - syknąłem i
potrząsnąłem nim, gdy próbował desperacko rozluźnić mój uścisk.
Puściłem mężczyznę, a ten uciekł, gdy tylko zdołał się podnieść.
Chwyciłem dziewczynę za rękę i pociągnąłem za sobą.
- Ale panie.. ona tu nie pracuje... - zwróciła mi uwagę jedna z dziewcząt, widząc dokąd zmierzam.
- No i? - spytałem.
Nie odezwała się już więcej, dając nam przejść.
Morwen dała się bez problemu rozciągnąć do pokoju, nie protestowała też kiedy zamykałem za nami drzwi.
- Więc... Co ty tu robisz? - spytałem, opierając się o drzwi i krzyżując ręce na piersi.
- Zgubiłam się... Chciałam kogoś spytać o drogę... - wyszeptała.
Zaśmiałem się.
- Takiej bzdury dawno nie słyszałem.
- Oskarżasz mnie o kłamstwo? - spytała hardo.
- Gdzieżbym śmiał - zakpiłem.
Wierzyłem
jej. Ona tu nie pasowała. Nie była z tego świata sztucznych uśmiechów i
krzykliwych kolorów, mamiących i ogłupiających.
- A ty? - spytała, chyba odruchowo.
- Ja przyszedłem tu skorzystać z usług pracujących tu... dam - rzuciłem, uśmiechając się wciąż do niej złośliwie.
- Czyli jak mniemam lepiej się już czujesz - stwierdziła, podchodząc do mnie.
Nie
wiem dlaczego, ale pozwoliłem, żeby jej dłonie rozchyliły moją koszulę i
delikatnie zbadały miejsca, w którym wciąż ziała ledwo zszyta dziura.
- I jak? Skończyłaś już mnie obmacywać? - spytałem, przekrzywiając głowę spoglądając otwarcie na jej biust.
Morwen od razu zabrała dłoń i spojrzała na mnie lekko zaczerwieniona.
- Nie to miałam na celu - rzuciła skrępowana nagle moją bliskością.
- Nie? A zdawało się, że ci się podoba.... - wymruczałem i złapałem ją w talii, żeby ją do siebie przyciągnąć.
- Co ty wyrabiasz? - spytała, próbując mnie od siebie odepchnąć.
- Odwdzięczam się - przejechałem palcem po jej obojczyku i w dół, między piersi, zgrabnie lekko odsłonięte przez dekolt sukni.
- Nie waż się... - syknęła, ale chwyciłem w dłoń jej drobną twarzyczkę i gwałtownie przycisnąłem swoje usta do jej.
Dziewczyna
zaskoczona szarpnęła się znów, ale gdy wsunąłem język między jej wargi i
zacząłem błądzić w jej ustach, nieporadnie z początku, oddała
pocałunek.
Całowałem dziewczynę długo, przyciskając ją mocno do siebie.
Kiedy
to ja ostatnio całowałem kobietę? A tak... To było kiedy jeszcze miałem
w sobie odrobinę nadziei. Później ograniczałem się do kobiet innej
kategorii, a kurew się nie całuje, im się płaci, żeby robiły swoje.
Tylko tyle.
Gdy oderwałem
się od Morwen, ta otworzyła oczy powoli, próbując złapać oddech. Jej
usta wiąż były rozchylone, a policzki rumiane.
-
Słodkie z ciebie stworzenie... - stwierdziłem. - Wiesz... - zrobiłem
krok w stronę łóżka, zmuszając ją, żeby cofnęła się - że gdy ktoś się w
czymś rozsmakuje, to chce więcej? O wiele więcej... - znów wpiłem się w
jej usta, krok po kroku zbliżając się do łóżka, a wolną dłonią z wprawą
rozwiązując wiązanie jej sukni.
- N-nie... - wymamrotała, kiedy szarpnąłem jej ubranie, odsłaniając jej krągłe piersi.
- I tak mi nie umkniesz... - wymruczałem jej do ucha, wkładając dłonie pod jej spódnicę i pieszcząc zgrabne uda.
Przygryzałem
i skubałem jej skórę na szyi, obojczyku, później doszedłem do piersi.
Zacząłem pieścić je szybko, zachłannie, na jednej zostawiając widoczny
ślad po ugryzieniu, na które zareagowała przeciągłym, bolesnym krzykiem.
Moje dłonie też nie próżnowały, zdzierają z niej ubranie i badając
wewnętrzną stronę jej ud, by wsunąć się między nie i odnaleźć najczulsze
miejsce dziewczyny.
Kiedy mocno wsunąłem do jej wnętrza dwa palce zapiszczała melodyjnie.
- A jednak ci się podoba... - zaśmiałem się, czując jaka jest rozkosznie mokra.
Mor
poczerwieniała na twarzy jeszcze bardziej. Czułem, że zbyt wiele do
czynienia z mężczyznami to ona nie miała, choć łatwość w jaką z nią
wszedłem jasno dała do zrozumienia, że nie była tak całkiem dziewicą.
Morwen
wygięła się i krzyknęła, a ja z dziką satysfakcją zacząłem brać ją
szybko i gwałtownie. Znów wpiłem się w jej usta, wbijając się w nią
głębiej i mocno przytrzymując jej uda, by mieć do niej lepszy dostęp.
Wsłuchiwałem
się w jej rwący się oddech, spijałem z jej ust kolejne jęki i urywane
krzyki, które tłumiło to jak łapczywie łapała powietrza za każdym razem,
gdy nieznacznie się cofałem, by wypuścić je, gdy ja wbijałem się
głębiej, aż do bólu. Usłyszałem jej krzyk, długi, przeciągły, poczułem
dłonie, szarpiące mnie za włosy, w odruchu bezwiednej ekstazy. Poczułem
jak jej wnętrze zaciska się na mnie, domagając się, bym dołączy do niej.
Ja jednak chciałem więcej, dużo więcej. Mimo to wyszedłem z niej i
przekręciłem jej drżące ciało plecami do siebie. Szarpnąłem jej biodra w
górę, klęcząc za nią i ponownie w nią wchodząc.
Widziałem jak dziewczyna zwija się, próbując złapać oddech i mnąc pościel, a ja mocno trzymałem jej biodra w górze, by móc swobodnie się w niej poruszać.
<Moooor? Jak się czujesz z wypiętym tyłkiem? xD>