Ledwo zdołałam się okryć kołdrą i wygodnie ułożyć do snu... Usłyszałam ciche pukanie do okna. Z nie małym wachaniem wstałam by sprawdzić w czym rzecz. Nie przesłyszałam się bo dźwięk się powtórzył.
Otworzyłam ostrożnie okno i wyjrzałam w noc, natykając się odrazu na spojrzenie dobrze zbudowanego mężczyzny, który krył się w ciemności.
- Ash? - Jakoś samo mi się wyrwało, a nawet mimowolnie się uśmiechnełam. - Co ty tu wyrabiasz? Zmarzniesz przecież. - Przeraziłam się i każąc mu nie ruszać się z pod okna choćby na krok, ruszyłam do drzwi wejściowych domu. Na szczęście wszyscy domownicy już spali.
- Wchodź szybko głuptasie. - Pośpieszyłam go z niemałą irytacją, gdy dostrzegłam potrzebę podparcia go ramieniem. Mężczyzna chwiał się jak... Sama nie wiem.. Ale ten widok wcale nie przynosił dobrych wspomień.
Pomogłam mu dotrzeć do pokoju, możliwie bezszelestnie i usadowiłem mężczyznę na łóżku.
- Wszystko dobrze? Nie jesteś ranny prawda? - Zamartwiałam się. Położyłam mu dłoń na czole, by potem gest ten zmienić w czułe głaskanie jego policzka.
- Nie rozumiem... - W końcu wydobył z sienie pare słów. - Jakim cudem puszczasz mnie do tego domu... Mało tego, chcesz się mną wciąż opiekować. - Ash usiłował wstać, ja jednak zatrzymałam go , obejmując kurczowo.
- Przecież już to mówiłam... Kocham cię. - Powiedziałam kryjąc twarz w jego piersi.
- Trudno mi w te słowa uwierzyć... - Westchnoł, a mimo to również mnie przytulił i zaczął gładzić po głowie.
- Martwię się o ciebie. To chyba nie aż tak trudne do zrozumienia. - Wymamtotałam będąc na skraju niewyjaśnionego nawet dla mnie płaczu.
- To też już mówiłaś. - Westchnoł, wytulając policzek w moje włosy.
- A Ty mi nie wierzysz... Czemu? - Uniosłam nieco głowę by spojrzeć na niego zapłakanymi oczami. Mężczyzna miał tak powarzny wyraz twarzy...
- Pytałaś kiedyś czemu mówię że kocham... Nie umiem odpowiedzieć... Ale być może po prostu oboje kogoś potrzebujemy.... Jeśli przeszkadza Ci moja troska... Wybacz. Może to dlatego że przez większość życia to nademną roztaczano opiekę. Chciałam się w końcu komuś odwdzięczyć...
Z każdym moim słowem Ash jak mocniej mnie obejmować... Każde słowo, każda chwila. Wytykanię sprawiała że zaczynał się o mnie troszczyć. Mimo wszelkich zaprzeczeń i ciągłych pytań.
- Jesteś niesamowita. - usłyszałam przez zamazany potok łez.
- Ja? - Zdziwiłam się kulącym w jego objęcia ufnie.
- Owszem ty. A kto inny jest taki uparty i wciąż przy mnie się kręci. - Jego ton nagle się zmienił, oblicze też złagodniało... I co najbardziej szokujące. Pocałował mnie w czuło, pomimo tych wszystkich słów niepewności...
Wtuliłam się w jego ramiona mocniej i z uśmiechem zarzuciłam mu ramiona na szyje.
- Kocham cię gburze. - Wyszeptałam i oddałam pocałunek, ale tym razem w usta.
Spojrzałam na niego raz jeszcze, uśmiechając się do niego słodko. Po czym wstałam, Ash jednak mnie zatrzymał, nim zdążyłam ujść choćby krok.
- Gdzie idziesz? - Spytał. Przez moment zdawał się być... Zmartwiony. Mimo wszystko z westchnieniem musiałam przyznać, że to nie pasowało do tego mężczyzny... A może to moja wyobraźnia stała się zbyt ograniczona na jego temat.
Przyklękłam, gładząc go po policzku.
- Spokojnie... Nie ucieknę ci. - Zapewniłam go. Ujmując lodowatą dłoń którą wyciągnął w moim kierunku. - No i co ? Mówiłam, że zmarzniesz. Idę zaparzyć herbatę. Jeszcze nikomu nie zaszkodziło trochę ziółek.
Mężczyzna w końcu w końcu dał się przykryć cieplejszym kocem, a ja sama po cichu zakradłam się do kuchni.
Na wszelki wypadek rozglądałam się na wszystkie strony i rozważałam ostrożnie każdy krok.
- Ładnie to tak skradać się po ciemku? - Usłyszałam nagle i nim zdążyłam się obrócić wpadłam wprost w objęcia Tanith'a.
- Oh... - Wymsknęło mi się ledwie złapałam równowagę.
- Oh? Jestem aż tak oszałamiający? - Zaśmiał się, przecierając nieco zaspane oczy
- Ja tylko chciałam zrobić herbate... Trochę tu zimno. - Wymamrotałam, tuląc się do jego piersi.
Rudowłosy objoł mnie czule, pocierając moje ramiona sporymi dłońmi.
- Poszukać cieplejszych okryć? - Zmartwił się od razu, gotowy już do działania.
Ci wszyscy mężczyźni... tacy uparci. Koniecznie muszą postawić na swoim... Szczególnie gdy bardzo im na czymś zależy. Rozumiałam motywy Tanith'a, jego obawy również podzielałam.... A jednak on przesadzał. Czy raczej lubił przesadzać.
- Jest dobrze. Potrzebuje tylko wypić coś ciepłego. - Uśmiechnęłam się do niego by go uspokoić i wymijając go szybkim krokiem skierowałam się do kuchni.
- To może chociaż pomogę. - Co za uparciuch.
- W przygotowaniu jednego kubka herbaty? Taanith... Nie jestem obłożnie chora.. To tylko ciąża.
- Przepraszam... - Zakłopotał się nagle i dziwnie skulił. Jak małolat upomniany przez rodzica.
Zaśmiałam się cicho, stawiając garnuszek mieszanki ziół i wody na palenisku.
- Spokojnie. Tylko proszę cię... Uspokój się. - Podeszłam do niego powoli, by położyć jego dłoń na swoim brzuchu. - Twój mały skarb wciąż jest malutki... Mimo to... Bądź dobrym tatą i nie przesadzaj proszę cię.
Blask radości, miłości w oczach Tanith'a był widocznym nawet w półmroku. Kiedy się tak reagował nie sposób było się nie cieszyć razem z nim.
- No dobrze... Wróce już do Carrcia. A ty nie zrób żadnej głupoty. - Poinstruował mnie wychodząc, nie zdążyłam się nawet odwrócić, a on znów pojawił się w drzwiach.
- A może jednak poniosę...
- Co poniesiesz? Jeden kubek? Tanith... Leć do mojego brata, on na pewno znajdzie ci jakieś mądrzejsze zadanie... Choćby sen. Żebyś ty się w lustrze widział.
Zadowolona, ułożyłam dwa kubki na podstawce i szybkim krokiem skierowałam się z powrotem do swojego pokoju, gdzie zastałam Ash'a grzebiącego w moich ubraniach.
- Czego szukasz? - Spytałam stając zaraz za nim z uśmiechem. Gdy tylko się odwrócił podsunęłam mu kubek pod nos i pomogłam z powrotem usiąść. - Pij. Będzie ci cieplej...
Przytuliłam się do niego, gładząc jego ramiona i okrywając kocem.
Oparłam się o jego ramię, również nieco popijając napar... Później... Jakoś oczy same mi się zaczęły kleić... Nim się obejrzałam to Ash postanowił się mną zająć i obejmując mnie ciepłym ramieniem, położył się i przykrył nas oboje ciepłym nakryciem.
<Ashuś? Tuli? <3 Tancio? Zapukasz bez uprzedzenia?>