piątek, 29 sierpnia 2014

Od Asheroth'a (do Naitherell)

Ciężko westchnąłem, ale po chwili wznowiłem "walkę" z wiązaniem sukni Naitherell.
- Wiem, skarbie, że otacza mnie banda przekupnych, dwulicowych skurwieli, którzy robią co do nich należy, bo inaczej obdarłbym ich żywcem ze skóry. Powinnaś też wiedzieć, że płace im tyle, by fatygowali do mnie swoje dupska i mówili o wielu interesujących rzeczach. Swoją drogą - wymruczałem, zsuwając jej suknię i odsłaniając spore, kształtne piersi, na ich śliczny widok, mimowolnie się uśmiechnąłem - dobrana z nas para. Oboje wiemy za dużo o zbyt wielu rzeczach i robimy z tego własny użytek.
- Ash! - syknęła kobieta i szarpnęła się pode mną, gdy przejechałem językiem od dołu jej piersi, ku górze, po czym zatoczyłem kółko wokół jej różowiutkiej, twardniejącej brodawki.
- Cholernie mi smakujesz - uśmiechnąłem się do niej pięknie, a moja dłoń powędrowała w górę jej uda. - I nie patrz na mnie tak groźnie. Oboje wiemy, że nie użyjesz swoich trutek przeciwko mnie. Jesteśmy po tej samej stronie materaca, a nawet jeśli nie leżę akurat na tobie, to nie wchodzimy sobie w drogę. To mi bardzo pasuje i oby tak już zostało. Rób co ci się żywnie podoba, ale z głową i tak, żebym nie musiał otwarcie interesować się twoimi poczynaniami. 
Zdarzało mi się "interesować" dziewczynami, które zachłysnęły się władzą, mierzyły za wysoko i trzeba je było ściągnąć brutalnie na ziemię. Takie panienki bardzo źle kończyły. Najczęściej najpierw jako zabawki dla straży w lochach, a następnie w dołach, w których zakopywało się wszystkich skazanych na śmierć, po których nie pofatygował się nikt z rodziny. Naprawdę nie chciałem, żeby taki los spotkał Naith. Mogła sobie zabijać, dawać się pieprzyć komu popadnie, nie było to dla mnie istotne. Ważne było to, że słuchała, gdy mówiłem, że interesowało ją coś więcej niż korzyści jakie płynęły z mojej sympatii. Naith nawet nie wiedziała ile razy informacje na temat jej ślicznej buźki tajemniczo zaginęły, przechodząc przez moje dłonie. I miała tego nie wiedzieć. Wiedziałem, że lubi radzić sobie sama i, że świat musiałby walić jej się na głowę, żeby poprosiła mnie o pomoc. A inne? Inne oferowały swój czas, za moje wpływy. Nie żebym miał coś przeciwko takiemu handlowi wymiennemu, ale szybko mi się takie układy nudziły, no i muszę przyznać, że niezbyt często i ochoczo wywiązywałem się ze swojej części umowy. Nie czułem przy tym czegoś takiego jak wyrzuty sumienia. Nie w stosunku do dziwek, które wbiłyby mi nóż w plecy, gdyby dało im to więcej korzyści niż moje wstawiennictwo. 
- Znów masz mnie zamiar pouczać? - syknęła, mocno zaciskając dłonie na moich ramionach.
Zaśmiałem się głośno.
- Pouczać? Ciebie, Ptaszyno? To ty tu jesteś od pouczania mnie - pocałowałem ją w policzek - "Nie powinieneś tyle pić" - zacytowałem, po czym pocałowałem ją w szyję - "Znęcanie się nad dzieciakiem niewiele da". "Zamęczanie się wspomnieniami jeszcze mniej"
Uniosłem się i wpiłem w jej usta. Uniosłem zgrabny tyłeczek Naitherell i podciągnąłem opiętą suknię do góry, tak, by mieć dostęp do jej zgrabnych ud.

<Ptaszynko? :* >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz