poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Od Lily (do Rosyjo/Ethana)

Nie wiedziałam, co robić. A ta przewrażliwiona, niepoprawna altruistka ulotniła się bez wyjaśnienia. Nie rozumiałam jej zupełnie. Skoro tak kleiła się do Ethana, dlaczego zostawiła go tutaj, w jakimś medycznym pawilonie, najprawdopodobniej daleko od centrum Yrs?
Zaklęłam pod nosem, wściekła na samą siebie. Miałam dość tej całej sytuacji. Mogłam nie przyjmować jego pomocy. Dałabym sobie radę sama... A nawet jeśli nie, to z pewnością nie siedziałabym teraz w tym sterylnie czystym, nieprzyjaznym pomieszczeniu. Byłam bardzo zła. Z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka.
- Yyym... Lily? Gdzie poszła Rosyjo? - zapytał.
- Skąd ja mam to, do cholery, wiedzieć?! To jest twoja... eee... przyjaciółka, a nie moja! - wrzasnęłam, wyładowując na nim wszystkie swoje negatywne emocje.
- Słuchaj, ja muszę ją znaleźć. Pomożesz mi? - poprosił. Jego miły ton jeszcze bardziej mnie rozwścieczył.
- Nie, nie pomogę! Ja, wyobraź sobie, też mam swoje problemy. Mam już was dosyć, wiesz? Poza tym i tak na nic bym się nie przydała. Nie znam tego miasta ani trochę.
- Jak chcesz. Pomożesz mi przynajmniej wstać i dojść do konia? Pojadę sam. Powiem ci, jak dostać się do kwater.
- Dobra. Chodź. - niechętnie podałam mu rękę.
Wstał z trudem. Był jeszcze słaby, ale w ogóle mnie to nie obchodziło. Pokonaliśmy słabo oświetlony korytarz, wydostaliśmy się na zewnątrz. Ethan zagwizdał. Wkrótce przygalopował jego koń i położył się, tak, aby chłopak bez problemu mógł wskoczyć na grzbiet.
- Jeśli pójdziesz prosto, dotrzesz do pałacu. Wtedy skręć w lewo. Będzie tam karczma z noclegiem. Dziękuję ci i życzę powodzenia. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś cię spotkam.
Pogalopował, nim zdążyłam sformułować odpowiedź. Może to i dobrze. Nie sądzę, żeby chciał słyszeć, co mam do powiedzenia.
Westchnęłam i ruszyłam we wskazanym przez niego kierunku. Zapadał zmierzch, ulica była zupełnie pusta.

< Rosyjo? Ethan? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz