Kiedy zostawiłam Rosyjo samą w lesie miałam pełno wątpliwości co do
tego, ale musiała się nauczyć w końcu dbać o swoje własne bezpieczeństwo. Ja
jej wiecznie chronić nie będę, bo wyruszę gdzieś lub zginę, a ona co? Nie
będzie umiała sobie poradzić.
Przez cały dzień jej nie było, ja
natomiast łaziłam po Yrs i odwiedziłam kilka karczm. Dopiero wieczorem
wróciła i to z jakimś kolesiem. Przedstawiła mi go, a ja wolałam na
razie nic się nie odzywać, co moja siostrzyczka błędnie pewnie przyjęła.
Poszłam spać do swego pokoju.
Jak zawsze to ja byłam pierwsza na nogach. Później zeszła na dół Rosyjo.
- Dobry siostro! - przywitała.
- Ten koleś, znasz go? - rzuciłam od razu.
- Tak, to jest .... - i tu się zawiesiła.
- Jest kim? - zniecierpliwiłam się jej zwłoką.
- Przyjacielem i to bardzo mi bliskim - oznajmiłam w końcu.
Bliskim? Czyżby moja malutka siostrzyczka się zakochała? Uśmiechnęłam się znacząco, co przyjęła z rumieńcem na twarzy, a chwilę później zjawił Ethan, "bliski przyjaciel" mojej siostry. Rosyjo na powitanie przytuliła go, co pozwoliło mi wywnioskować, że coś się między nimi wydarzyło. Zastawiałam się jak poważnego. A cóż ja mam do tego? Niech robi co chce, żeby tylko później nie żałowała tego, bo nie mam zamiaru wysłuchiwać jej skomleń o zranione uczucia lub coś w tym stylu. Spojrzałam podejrzliwie na Ethana, lecz on tego nie zauważył..
- Rosyjo udało ci się z tym kłusownikiem załatwić sprawy czy może ten koleś musiał to za Ciebie zrobić? - spytałam w końcu.
Rosyjo nie wiedziała co odpowiedzieć, a jej "chłopak" się zdenerwował.
- Więc to przez ciebie Rosyjo wpadła w łapy handlarza niewolników?! - krzyknął.
Znowu wpakowała się w kłopoty? Cała Rosyjo... Ethan opowiedział mi co zaszło, a mnie nawet to nie ruszyło.
- Mogłeś jej nie ratować. Powinna sama sobie poradzić, ale widać, że nie potrafi tego taka pokraka jak ona - westchnęłam ciężko.
Ciężko było mi tak traktować siostrę, ale musi nauczyć się, że życie nie raz wystawi ją na próbę, a mnie może zabraknąć. Musi mi pokazać, że da sobie radę nawet w niebezpieczeństwie. Tylko o to mi chodziło, ale wolałam nikomu o tym nie mówić. Ethan kipiał ze złości, a moja malutka Rosyjo starała się go uspokoić...
- Czyżby twój chłoptaś miał coś do tego jak cię wychowuję? - powiedziałam trochę złośliwie.
Rosyjo się zarumieniła na uwagę z mojej strony, a Ethana zamurowało. Pewnie nie wiedział, że to ja ją wychowywałam. Co za dzieciaki. Czasami się zastanawiam, czemu mój ojciec miał romans z tą Dakh'Rantką czy z kimś tam.
- Na co się tak gapisz? A ty Rosyjo lepiej zabierz się za siebie, bo wkrótce zapomnisz jak się nazywasz jeśli nie nauczysz się zabijać - oznajmiłam bezceremonialnie.
Jak zawsze to ja byłam pierwsza na nogach. Później zeszła na dół Rosyjo.
- Dobry siostro! - przywitała.
- Ten koleś, znasz go? - rzuciłam od razu.
- Tak, to jest .... - i tu się zawiesiła.
- Jest kim? - zniecierpliwiłam się jej zwłoką.
- Przyjacielem i to bardzo mi bliskim - oznajmiłam w końcu.
Bliskim? Czyżby moja malutka siostrzyczka się zakochała? Uśmiechnęłam się znacząco, co przyjęła z rumieńcem na twarzy, a chwilę później zjawił Ethan, "bliski przyjaciel" mojej siostry. Rosyjo na powitanie przytuliła go, co pozwoliło mi wywnioskować, że coś się między nimi wydarzyło. Zastawiałam się jak poważnego. A cóż ja mam do tego? Niech robi co chce, żeby tylko później nie żałowała tego, bo nie mam zamiaru wysłuchiwać jej skomleń o zranione uczucia lub coś w tym stylu. Spojrzałam podejrzliwie na Ethana, lecz on tego nie zauważył..
- Rosyjo udało ci się z tym kłusownikiem załatwić sprawy czy może ten koleś musiał to za Ciebie zrobić? - spytałam w końcu.
Rosyjo nie wiedziała co odpowiedzieć, a jej "chłopak" się zdenerwował.
- Więc to przez ciebie Rosyjo wpadła w łapy handlarza niewolników?! - krzyknął.
Znowu wpakowała się w kłopoty? Cała Rosyjo... Ethan opowiedział mi co zaszło, a mnie nawet to nie ruszyło.
- Mogłeś jej nie ratować. Powinna sama sobie poradzić, ale widać, że nie potrafi tego taka pokraka jak ona - westchnęłam ciężko.
Ciężko było mi tak traktować siostrę, ale musi nauczyć się, że życie nie raz wystawi ją na próbę, a mnie może zabraknąć. Musi mi pokazać, że da sobie radę nawet w niebezpieczeństwie. Tylko o to mi chodziło, ale wolałam nikomu o tym nie mówić. Ethan kipiał ze złości, a moja malutka Rosyjo starała się go uspokoić...
- Czyżby twój chłoptaś miał coś do tego jak cię wychowuję? - powiedziałam trochę złośliwie.
Rosyjo się zarumieniła na uwagę z mojej strony, a Ethana zamurowało. Pewnie nie wiedział, że to ja ją wychowywałam. Co za dzieciaki. Czasami się zastanawiam, czemu mój ojciec miał romans z tą Dakh'Rantką czy z kimś tam.
- Na co się tak gapisz? A ty Rosyjo lepiej zabierz się za siebie, bo wkrótce zapomnisz jak się nazywasz jeśli nie nauczysz się zabijać - oznajmiłam bezceremonialnie.
<Rosyjo, Ethan? Nie wiem jaka kolejność>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz