To był całkowicie normalny dzień. Spędziłam noc w jakiejś podniszczonej
chacie, w której mieszkały jedynie szczury. Ale przynajmniej miałam
łóżko. I dach nad głową.
Obudziły mnie pierwsze promienie słońca. Nie chciałam jeszcze wstawać. Nagle usłyszałam natarczywe pukanie do drzwi. Zwlokłam się z łóżka, ciekawa tego, kto śmiał zakłócać mój spokój. Nacisnęłam klamkę. Za progiem stał jakiś mężczyzna w trudnym do określenia wieku.
- Czego chcesz? - zapytałam, tłumiąc ziewnięcie. - Tylko streszczaj się. Jestem śpiąca. Mam nadzieję, że to coś ważnego, bo...
- Przybywam tutaj z rozkazu króla Urdona. Musisz, jak najszybciej to możliwe, przybyć do Yrs, stolicy Quaarii. Przed Twoim... yhm... domem stoi furmanka. Zawieziemy Cię tam. Sprawa jest pilna.
- Nie znam żadnego króla Urdona. Nie wiem, co to Yrs. Nie obchodzą mnie wasze pilne sprawy, mam swoje problemy! Wynoś się stąd. Do widzenia. - zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Nim zdążyłam doczłapać do łóżka, usłyszałam czyjejś kroki. Obróciłam się gwałtownie.
- Jeśli nie pojedziesz, zapłacisz za wszystkie swoje przewinienia. - oświadczył mężczyzna.
- O czym mówisz? - zrobiłam zdziwioną minę, próbując ukryć zmieszanie.
- Dobrze wiesz, o czym mówię.
Błyskawicznie podjęłam decyzję.
- Pojadę... Ale nie myśl, że zrobię wszystko, co rozkaże mi ten twój król. Nie poddam się niczyim rozkazom. - parsknęłam, unosząc głowę.
Posłaniec w odpowiedzi uśmiechnął się pobłażliwie.
* * *
Minęło bardzo dużo czasu, zanim wreszcie rozklekotana furmanka dotarła na miejsce. Natychmiast opuściłam pojazd. Przede mną stał okazały pałac.
- I co teraz? Co mam robić? Gdzie jest ten twój król? - zarzuciłam posłańca pytaniami.
- Wygląda na to, że spóźniliśmy się na audiencję... - mruknął, patrząc przed siebie. Również spojrzałam w tamtym kierunku. Z budynku właśnie wychodziło kilka osób.
- Na jaką audiencję?! - zapytałam poirytowana. W co ja się wpakowałam, pomyślałam, przeklinając w duchu własną głupotę. Mogłam uciec i znaleźć jakąś kryjówkę w Nigrixie. Było już na to za późno.
- Audiencję u króla Urdona, naturalnie. - wytłumaczył, zachowując stoicki spokój.
- I co teraz? - dopytywałam się.
- Myślę, że powinnaś zapytać któregoś z wezwanych o treść audiencji. Na mnie już czas. Powodzenia. - rzucił, odjeżdżając.
- Wracaj, do diabła! - wrzasnęłam, jak najgłośniej umiałam.
Nie wrócił. Nie widząc innej możliwości, podbiegłam do najbliżej stojącego, starszego ode mnie chłopaka.
- Mógłbyś mi łaskawie wytłumaczyć, o co w tym wszystkim chodzi? - zapytałam, chyba nieco zbyt gwałtownie.
< Dokończy ktoś? >
Obudziły mnie pierwsze promienie słońca. Nie chciałam jeszcze wstawać. Nagle usłyszałam natarczywe pukanie do drzwi. Zwlokłam się z łóżka, ciekawa tego, kto śmiał zakłócać mój spokój. Nacisnęłam klamkę. Za progiem stał jakiś mężczyzna w trudnym do określenia wieku.
- Czego chcesz? - zapytałam, tłumiąc ziewnięcie. - Tylko streszczaj się. Jestem śpiąca. Mam nadzieję, że to coś ważnego, bo...
- Przybywam tutaj z rozkazu króla Urdona. Musisz, jak najszybciej to możliwe, przybyć do Yrs, stolicy Quaarii. Przed Twoim... yhm... domem stoi furmanka. Zawieziemy Cię tam. Sprawa jest pilna.
- Nie znam żadnego króla Urdona. Nie wiem, co to Yrs. Nie obchodzą mnie wasze pilne sprawy, mam swoje problemy! Wynoś się stąd. Do widzenia. - zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Nim zdążyłam doczłapać do łóżka, usłyszałam czyjejś kroki. Obróciłam się gwałtownie.
- Jeśli nie pojedziesz, zapłacisz za wszystkie swoje przewinienia. - oświadczył mężczyzna.
- O czym mówisz? - zrobiłam zdziwioną minę, próbując ukryć zmieszanie.
- Dobrze wiesz, o czym mówię.
Błyskawicznie podjęłam decyzję.
- Pojadę... Ale nie myśl, że zrobię wszystko, co rozkaże mi ten twój król. Nie poddam się niczyim rozkazom. - parsknęłam, unosząc głowę.
Posłaniec w odpowiedzi uśmiechnął się pobłażliwie.
* * *
Minęło bardzo dużo czasu, zanim wreszcie rozklekotana furmanka dotarła na miejsce. Natychmiast opuściłam pojazd. Przede mną stał okazały pałac.
- I co teraz? Co mam robić? Gdzie jest ten twój król? - zarzuciłam posłańca pytaniami.
- Wygląda na to, że spóźniliśmy się na audiencję... - mruknął, patrząc przed siebie. Również spojrzałam w tamtym kierunku. Z budynku właśnie wychodziło kilka osób.
- Na jaką audiencję?! - zapytałam poirytowana. W co ja się wpakowałam, pomyślałam, przeklinając w duchu własną głupotę. Mogłam uciec i znaleźć jakąś kryjówkę w Nigrixie. Było już na to za późno.
- Audiencję u króla Urdona, naturalnie. - wytłumaczył, zachowując stoicki spokój.
- I co teraz? - dopytywałam się.
- Myślę, że powinnaś zapytać któregoś z wezwanych o treść audiencji. Na mnie już czas. Powodzenia. - rzucił, odjeżdżając.
- Wracaj, do diabła! - wrzasnęłam, jak najgłośniej umiałam.
Nie wrócił. Nie widząc innej możliwości, podbiegłam do najbliżej stojącego, starszego ode mnie chłopaka.
- Mógłbyś mi łaskawie wytłumaczyć, o co w tym wszystkim chodzi? - zapytałam, chyba nieco zbyt gwałtownie.
< Dokończy ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz