Spojrzałem na zgromadzonych. Czułem moc w nich drzemiącą, a moje serce wypełniło się nadzieją. Po raz pierwszy poczułem pewność, że jest jeszcze nadzieja dla naszego świata.
Gdy wszedłem na piedestał, na który stał tron wszystkie szery ucichły. Zebrani skłonili się, okazując mi szacunek, ja jednak szybko poprosiłem by wstali. Wszystkie spojrzenia skierowane były na mnie.
- Witam was wszystkich - powiedziałem. - Zapewne zastanawiacie się, dlaczego was tu wezwałem. Otóż... grozi nam wszystkim niebezpieczeństwo.
- Jakie niebezpieczeństwo? - wymsknęło się komuś.
- Coś niedobrego dzieje się z magią w naszym świecie. Ona zanika - wyjaśniłem. - Nie mówię tego jako Quaarianin, bo wiem, że nasze badania nie każdemu przypadają do gustu i nie każdy w nie wierzy, ale jako osoba, która przeżyła już wiele i wiele widziała. Pierwsze reagować zaczęły magiczne istoty. Te uzależnione od źródeł magicznych. Na początku były to różnego rodzaju deformacje, które próbowano tłumaczyć racjonalnie, ale pośród niektórych stad zdarzały się masowe pomory. Zaczęliśmy to badać. Wtedy zauważyliśmy, że one... wypalały się. Inaczej tego nazwać nie można. To samo zaczyna dotykać inne istoty. Nas. Ludzie na południu zaczynają chorować na nieznane wcześniej choroby, których nikt nie potrafi leczyć. Zanikają zdolności magiczne, szczególnie u małych dzieci. Problem ten się pogłębia i to coraz szybciej. Robię co mogę by zbadać tę sprawę i coś zaradzić, ale sam niewiele mogę zdziałać. Zaprosiłem więc was. Osoby sile magią, byście pomogli mi. Jesteście tu dobrowolnie i możecie w każdej chwili odejść. Jest to więc czas, w którym możecie podjąć decyzję. Możecie wrócić do domów, lub zostać tu i pomóc, co nie koniecznie będzie bezpieczne.
Po sali rozszedł się pomruk, który szybko ucichł.
- Na razie proszę, byście rozejrzeli się po mieście, odpoczęli. Służba wskaże wam kwatery jeśli nie posiadacie miejsc, w których moglibyście się zatrzymać. Jeżeli zdecydujecie się zostać proszę, byście odwiedzili Wielkiego Mędrca i pogłębiali wiedzę i zdolności, chcę byście byli przygotowani na najgorsze, jeśli będzie to konieczne. Puki co moi ludzie badają kilka rzeczy. Jeżeli znajdzie się coś, co będzie wymagało waszej uwagi będziecie o tym informowani. Możecie się rozejść.
Wyszedłem z sali audiencyjnej i skierowałem się do sali badawczej, gdzie czekać na mnie miały wyniki pewnych badań.
<Ethan? Giselle? Carrik? Akira? Naitherell?>
*Oczywiście jak na grzecznych bohaterów zostajecie ;)
**Przepraszam, że zrobiłam to już, ale nie mogłam dłużej czekać. Tak więc Sheolo i Quo, będziecie musiały sobie albo lukę nadrobić, albo się spóźnicie.To samo tyczy się Lily.
Gdy wszedłem na piedestał, na który stał tron wszystkie szery ucichły. Zebrani skłonili się, okazując mi szacunek, ja jednak szybko poprosiłem by wstali. Wszystkie spojrzenia skierowane były na mnie.
- Witam was wszystkich - powiedziałem. - Zapewne zastanawiacie się, dlaczego was tu wezwałem. Otóż... grozi nam wszystkim niebezpieczeństwo.
- Jakie niebezpieczeństwo? - wymsknęło się komuś.
- Coś niedobrego dzieje się z magią w naszym świecie. Ona zanika - wyjaśniłem. - Nie mówię tego jako Quaarianin, bo wiem, że nasze badania nie każdemu przypadają do gustu i nie każdy w nie wierzy, ale jako osoba, która przeżyła już wiele i wiele widziała. Pierwsze reagować zaczęły magiczne istoty. Te uzależnione od źródeł magicznych. Na początku były to różnego rodzaju deformacje, które próbowano tłumaczyć racjonalnie, ale pośród niektórych stad zdarzały się masowe pomory. Zaczęliśmy to badać. Wtedy zauważyliśmy, że one... wypalały się. Inaczej tego nazwać nie można. To samo zaczyna dotykać inne istoty. Nas. Ludzie na południu zaczynają chorować na nieznane wcześniej choroby, których nikt nie potrafi leczyć. Zanikają zdolności magiczne, szczególnie u małych dzieci. Problem ten się pogłębia i to coraz szybciej. Robię co mogę by zbadać tę sprawę i coś zaradzić, ale sam niewiele mogę zdziałać. Zaprosiłem więc was. Osoby sile magią, byście pomogli mi. Jesteście tu dobrowolnie i możecie w każdej chwili odejść. Jest to więc czas, w którym możecie podjąć decyzję. Możecie wrócić do domów, lub zostać tu i pomóc, co nie koniecznie będzie bezpieczne.
Po sali rozszedł się pomruk, który szybko ucichł.
- Na razie proszę, byście rozejrzeli się po mieście, odpoczęli. Służba wskaże wam kwatery jeśli nie posiadacie miejsc, w których moglibyście się zatrzymać. Jeżeli zdecydujecie się zostać proszę, byście odwiedzili Wielkiego Mędrca i pogłębiali wiedzę i zdolności, chcę byście byli przygotowani na najgorsze, jeśli będzie to konieczne. Puki co moi ludzie badają kilka rzeczy. Jeżeli znajdzie się coś, co będzie wymagało waszej uwagi będziecie o tym informowani. Możecie się rozejść.
Wyszedłem z sali audiencyjnej i skierowałem się do sali badawczej, gdzie czekać na mnie miały wyniki pewnych badań.
<Ethan? Giselle? Carrik? Akira? Naitherell?>
*Oczywiście jak na grzecznych bohaterów zostajecie ;)
**Przepraszam, że zrobiłam to już, ale nie mogłam dłużej czekać. Tak więc Sheolo i Quo, będziecie musiały sobie albo lukę nadrobić, albo się spóźnicie.To samo tyczy się Lily.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz