niedziela, 4 stycznia 2015

Od Fenrai’a (do Abyss)

Spojrzałem na mocno zdezorientowaną Abyss. Przez chwilę zastanawiałem się nad tym, żeby ją uprzedzić, ale... zrezygnowałem z tej opcji i teraz mogłem cieszyć oczy jej miną.
- Co to było? - spytała ocierając pospiesznie usta.
- Oj Słonko, Słonko... Ty naprawdę bardzo mało wiesz o kontaktach damsko-męskich i o mężczyznach w ogóle, prawda? - zaśmiałem się, unosząc na łokciach.
Abyss tylko poczerwieniałą jeszcze bardziej i odwróciła wzrok. 
- To źle..? - spytała szeptem.
- Bardzo źle Maleńka, bardzo... A że tak zapytam. Wiesz ty może skąd się biorą dzieci? - spytałem i ledwo powstrzymałem się od śmiechu.
- Z... brzucha? - spytała, na co parsknąłem śmiechem.
- Tak, Słonko, ale skąd się w tym brzuszku biorą?
Pokręciła przecząco głową.
- Dobra, to ci to wyjaśnię. Choć muszę powiedzieć, że praktykę masz już za sobą - rzuciłem na co ona spojrzała na mnie pytająco. 
Odchrząknąłem i usiadłem, przyciągając ją do siebie.
- Widzisz, Maleńka. Mój zwierzaczek ma dość sporo... imion - tu wymieniłem kilka najpowszechniejszych, na co skrzywiła się. - Tak, większość z tych określeń to tak zwana łacina marynarska, a jak wiemy oni przeklinają wszystko i na tysiąc sposobów. Mniejsza o to jednak. Ja lubię mówić, że to zwierzaczek... Każdy mężczyzna takiego posiada... No przynajmniej powinien.
- Naprawdę?
- Tak, naprawdę. Za to kobiety... One mają takie przyjemne, ciasne i wilgotne norki - wymruczałem, a moja dłoń powędrowała między jej uda, po czym lekko wsunąłem w nią palce. 
Aby westchnęła i przygryzła wargi, by stłumić jęk.
- Kiedy zwierzaczek wchodzi no norki i odpowiednio się rozgrzeje to strzela czymś, co nazywa się nasieniem. Tak, to jest ta tajemnicza substancja. 
- I co się dalej niby dzieje? - spytała, prężąc się, bo moje palce nie próżnowały.
- Gdy nasienie znajdzie się w łonie kobiety ta łączy się z takim małym jajeczkiem, z którego później rośnie maluszek.
Abyss zesztywniała nagle i spojrzała na mnie wystraszona.
- Czy ten twój zwierzaczek...? Czy to jest we mnie? - spytała drżącym głosem.
- Owszem, ale nie musisz się bać. Ze mną się dzieciaka nie dorobisz, ale z innymi radzę uważać. Najlepiej wpuszczać w siebie tylko zwierzaczki kogoś, kogo lubisz, tak naprawdę lubisz.
- A dlaczego niby z tobą nie będę mieć dziecka? Skąd ta pewność? - spytała dalej wystraszona.
- Bo należymy do różnych gatunków.
- Ale przecież mieszańce międzyrasowe istnieją....
- Międzyrasowe, owszem, ale ja nie jestem innej rasy, nasze ewentualne pokrewieństwo jest zdecydowanie mniejsze, choć krążą ploty, że gdy nasze światy były bliżej, to czasami nasze ludy krzyżowały się ze sobą. Nie wiem ile w tym prawdy, ale nawet jeśli, to było to z kilkaset tysięcy lat wstecz.
- Nasze...światy?
- No tak... Czasem zapominam, że niewielu wie, że wokół tego świata są inne. Najbliżej jest ten, z którego ja pochodzę, ściągnął mnie tu Wielki Mędrzec, gdy mu się przypadkowo pomyliło jak przyzywał chowańca.
- Dziwne to nieco... - skwitowała.
- Może ci kiedyś opowiem więcej, a teraz.... - wsunąłem palce głębiej, rozkoszując się jej pomrukiem.
Znów się kochaliśmy, tym razem obyło się bez bólu, a Abyss ufnie mi się poddała.

Weszliśmy do salonu, a Rayflo przyglądał się nam z uśmiechem, który starał się kryć.
- List do panienki - usłyszałem, a służąca podała Abyss zapieczętowany zwój.
- Co tam piszą? - spytałem, zaglądając jej przez ramię, gdy dziewczyna zaczęła czytać wiadomość.

<Abyss?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz