Rozdzieliliśmy się w różne strony, w sumie sam nie
wiem czy przez przypadek czy był to po prostu lepszy sposób na
zgromadzenie pokaźniejszych zapasów. Tanith wytłumaczył mi mniej więcej
czego powinienem szukać jeszcze przed wejściem do lasu, ja jednak
pędzony jakimś zmysłem czy też omamiony potrzebą gonienia wiewiórki
popędziłem w zupełnie odmiennym kierunku do rudzielca. Truchtałem przed
siebie rozglądając się na boki i co jakiś czas węsząc, czułem bowiem woń
innych zwierząt kręcącą mi w nosie.
Parę razy kichnąłem
przystają i właśnie wtedy natykałem się zwykle na zioła, o które mnie
proszono. Czyżbym był uczulony czy właśnie taki skutek miały przynosić
te chwasty o różnych pokręconych nazwach, głównie były to rzecz jasna
ziółka poprawiające prace serca, krążenie, ale i takie które poprawiały
samopoczucie i dodawały energii. Czego to nie można znaleźć w lesie…
Ale, tak poza tym to… Jak ja tu dotarłem? I skąd u licha ciężkiego
miałem wiedzieć gdzie jest Tanith? Nasłuchiwałem, chyba nie zdołał on
jeszcze zorientować się o mojej nieobecności przy nim był zapewne tak
zaoferowany zbieraniem ziół i wesołą śpiewką, w którą wkładał tyle
radości, a ja nie rozumiałem ani słowa.
Trzymając kurczowo w
pysku wianuszek, który udało mi się zebrać pognałem na wyczucie,
przecierając nowy zupełnie szlak i cicho powarkując za każdym razem gdy
uchylając się przed niższymi gałęziami drzew, przy okazji czując jak
jeszcze drobniejsze smagają mi skórę. Nie bardzo patrzyłem przed siebie
modliłem się tylko by nie wydłubało mi oczu po drodze, aż w końcu się
doigrałem. Nim się zorientowałem grunt pod moim nogami opadł. Nie
pamiętam bym skakał przez jakieś doły ani wchodził pod górę, ale nie ode
mnie to zależało.
Po prostu stoczyłem się ze zbocza
przygryzając niechcący zioła i nieświadomie, a właściwie odruchowo
przełykając. Zakrztusiłem się i tocząc tak jak drewniana bela kasłałem
próbując pozbyć się zielska z przełyku, a już przede wszystkim nabrać
powietrza, które nie było nasączone po brzegi unoszącym się wraz z moim
ciałem kurzem. Czy mi się zdaje czy byłą to lekka powtórka z rozrywki po
tym jak to stoczyłem się praktycznie pod nogi Mędrca. A właściwie
innego gościa, ale myślę, że ten chłop o niewyparzonej mordzie nie był,
aż tak istotny.
Wtoczyłem się ponownie w krzaki i uderzałem co
jakiś czas głową, rękami, albo nogami o drzewa, aż w końcu kompletnie
się zatrzymałem dysząc ciężko.
No i na co mi była droga na
te wymyślne skróty, nie dość, ze moje zdobycze wcięło to jeszcze..
Chwila… Ręce, nogi. Przyjrzałem się dokładnie sobie i miałem racje, nie
byłem już psem. O ile moje odczucia się nie myliły straciłem te
postać w chwili gdy przełknąłem zioła choć wątpię, by miało to jakieś
znaczenie. Były równie gorzkie i ohydne w obu repertuarach.
W
końcu zdobyłem się na podparcie dłońmi i powolne dość bolesne stanięcie z
powrotem na nogi. Trzęsłem się, sam nie wiem z czego. Może zimna, bo
przecież byłem nagi.
Gdy jednak postanowiłem wyruszyć na
dalsze poszukiwania, ledwie postawiłem krok a zawróciło mi się we łbie i
chwile później kurczowo przyciskałem do siebie drzewo oddychając
głęboko, spokojnie.
- Okey, to tylko szok. - Westchnąłem w
końcu puszczając drapiącą korę mojego drewnianego przyjaciela na chwile
obecną. Usłyszałem też znajomy głos co dodatkowo dodało mi otuchy. A był
to głos Tanith’a.
- Hej! - Zawołałem, ale ten nawet nie drgnął, nie miałem innego wyjścia jak podeści do niego trochę bliżej.
Powtórzyłem próbę oddychając ciężko i widząc jak świat wiruje mi przed oczyma.
Czy
aby na pewno to były odpowiednie zioła? Mam niejasne wrażenie, że
przedawkowałem właśnie coś zupełnie innego i mi nawet nieznanego.
-
Tani… - Wylądowałem na trawie szybciej niż planowałem, ale mało co mnie
to obchodziło po prostu opadłem z sił i teraz próbowałem się tylko
czołgać w stronę Tanith’a.
- Co jest? - Usłyszałem, chyba w
końcu doszło do niego moje wołanie, nim się jednak odwróciła ja ułożyłem
się na ziemi ocierając pot z czoła i błagalnie czerpiąc powietrze, które
nim doszło do moich płuc zmieniało się w wiór. Było mi dla odmiany
teraz zbyt gorąco.
Musiałem wyglądać bajecznie, tym bardziej, że zlewałem się co chwile potem.
Wstałem
i lekko kulejąc podszedłem do niego stając nad nim gdy ten pochylał się
zbierając sporawy pakunek ziół. Pech chciał, że i te się rozsypały jak
moje…
- Carri? Co ty wyprawiasz? - Usłyszałem lekką irytacje w jego głosie gdy ten poczuł jak się do niego tulę obejmując go w talii.
- Nic przecież. - Szepnąłem mu do ucha opierając głowę o jego ramie.
- Nie jest ci może gorąco? - Spytałem gładząc go lekko po brzuchu na co się wzdrygnął i napiął.
-
Ani trochę! I czy mógł byś ze mnie zejść? - Ranił mnie tymi słowami,
ale jednocześnie też i go nie słuchałem, a najzwyklej w świecie sięgnąłem
w dół jego brzucha pod spodnie lekko rozluźniając wiązania i wplotłem
palce w jego tamtejsze owłosienie, na co zareagował gwałtowniej niż się
spodziewałem i gdy miałem już sięgnąć jego członka ten chwyciłem mnie za
dłoń. Obrócił się w moją stronę z oskarżycielskim spojrzeniem, ale i
z rumieńcem.
Gdy jednak zdał sobie sprawę z mojej nagości przez
chwile się zaciął. Wykorzystałem to pchając go na plecy i zwalając się
na niego całując. Uspokoił się dopiero gdy wplotłem między jego wargi
język. Mało nie straciłem świadomości swych czynów całując go tak długo i
w końcu oboje leżeliśmy dysząc.
Na poważnie tym razem
zabrałem się za badanie jego ciała pod koszulką coraz niżej i czując też
rosnące napięcie u niego. Gdy udało mi się sięgnąć jego krocza i
chwile je pieszcząc przechodziłem do dalszego planu działania,
przejechałem dłonią po jego biodrach Tanith’a pozbawiając go powoli
spodni.
Gdy odrzuciłem część jego garderoby w tył moim oczom
ukazał się ciekawy widok. Poróżowiały na policzkach rudzielec sam
zasugerował mi to czego na początku tak nie lubił działając z jękiem
nieporadnie wewnątrz siebie.
Przez chwile przyglądnąłem się tak mu i jego błyszczącym oczom, aż w końcu nachyliłem się nad nim.
Od
razu włożyłem dwa palce w niego na co lekko się naprężył. Znów
gładziłem go po podbrzuszu, czekając aż się rozluźni, gdy nadeszła ta
chwila wsunąłem się w niego ostrożnie.
- Przepraszam za rozsypanie ziół.
<Tia, no przepraszam no >.<>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz