Zaśmiałem się dźwięcznie, słysząc pytanie Sorley'a. Niezwykle to było ciekawe jak był niecierpliwy i jak chciał mnie.
- Czyżbyś się stęsknił za moim dotykiem? - spytałem, przyciągając go gwałtownie i obracając do siebie tyłem.
- To ty zacząłeś... - rzucił niemal oskarżycielsko, gdy zacząłem pieścić jego krocze, by po chwili gwałtownie szarpnąć go za biodra, zmuszając do wypięcia pośladków i wszedłem w niego gwałtownie.
Sor wrzasnął przeciągle, co wywołało kolejną salwę mojego śmiechu.
- Nigdy nie wątp w moje siły, mój drogi... Nigdy... - wymruczałem, biorąc go szybko.
Niewiele było potrzeba, by mój kochanek wygiął się, spiął i doszedł z dźwięcznym jękiem, po kilku ruchach w jego ciasnym wnętrzu i ja sięgnąłem spełnienia.
Z pomrukiem zadowolenia osunąłem się i usiadłem na ziemi. Sor opadł tuż obok mnie, krzywiąc się przy tym.
- Nie martw się. Zaraz dorwę cię znowu - nachyliłem się nad nim i pocałowałem go mocno.
On oczywiście oddał pocałunek z pasją, o jaką kiedyś bym go nie podejrzewał.
Siedzieliśmy tak chwilę, blisko siebie. Sorley opierał głowę o moje ramie, a ja bawiłem się obracając w palcach kosmyk jego włosów.
- Fenrai... Dlaczego pozwoliłeś Abyss tak po prostu wyjechać? - Sor spojrzał na mnie uważnie.
- A dlaczego miałbym jej na to nie pozwolić? - spytałem.
- Sądziłem, że... podoba ci się to co było między wami.
- Zazdrosny byłeś? - przeniosłem dłoń na jego udo, później w górę, ku członkowi, który pod moim dotykiem znów zaczął sztywnieć.
- Nie bądź śmieszny - rzucił sucho, chcąc, chyba, żeby jego głos zabrzmiał pewnie.
- Trochę żałuję - stwierdziłem po chwili. - Ale to ten rodzaj egoistycznego żalu, który dość szybko ma się gdzieś. Poza tym jak widać i tak mam z kim się... bawić.
- Tym dla ciebie wszyscy są? Zabawkami? - zapytał i zbliżył się, siadając na mnie okrakiem i błądząc dłońmi po moim torsie.
- Jeśli wolisz to ja mogę być twoją zabawką - zamruczałem, przyciągając jego twarz do siebie i łącząc swoje usta z jego.
Przerwał nam pisk.
Sor odwrócił się, wyginając w moich objęciach i spoglądając szeroko otwartymi oczyma na małą blondyneczkę spoglądającą na nas z promiennym uśmiechem.
- Dziadzia całuje się z panem Fenrai'em! - zakrzyknęła i klasnęła w dłonie.
- A co ty robisz? Miałaś siedzieć u siebie! - oburzył się mój kochanek i jak najszybciej umiał zgramolił się ze mnie, desperacko starając się zasłonić swą nagość.
- Tu jesteś, panienko. Przepraszam za zamie... - służąca spojrzała na nas i poczerwieniała.
- P-przepraszam, że przeszkadzamy.... To się... nie powtórzy - wymamrotała, porywając śmiejącą się dziewczynkę w ramiona i pędząc co sił w nogach byle dalej.
- Ups... wydało się - zaśmiałem się, za co oberwałem po głowie.
- I co cię tak bawi?!
- Lubię deprawować innych. No wiesz, podejrzanych młodzieńców, jasnowłose dziewczynki. No przynajmniej dopóki mam okazję. Kiedy nasze zakochane gołąbeczki wrócą, wyjeżdżam do Yrs. I tak za długo już tu siedzę.
Wstałem i skompletowałem ubiór.
<Sorley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz