Przesiadywałem z małą Wilginią w ogrodzie, wsłuchując się w szelest liści i trawy. Czułem się tu o wiele lepiej niż w pomieszczeniach domu. Choć nie uciekałem może i stamtąd ile sił w nogach, ale zawsze jeśli miałem wybór wolałem raczej przesiadywać na zewnątrz.
- Już ich wywiało? - Spytałem z westchnieniem spoglądając na małe rączki dziewczynki plotące wianek ze stokrotek.
Nie musiałem nawet się obracać za siebie żeby wiedzieć że to Fen przyczłapał do ogrodu, zresztą tylko my z małą zostaliśmy w domu. Oprócz rzecz jasna służby.
- A no... - Odmruknął badając mnie uważnie spojrzeniem, gdy Wilginia zdobiła moją głowę kwiatami.
- Coś się stało? - Spytałem sadowiąc sobie dziewczynę na kolanach, gładząc po złotych lokach. Fenrai nie odpowiedział tylko przysiadł naprzeciw wpatrując się w naszą dwójkę.
- Gdyby nie to, że dane mi było widzieć już twoje ciało prężące się w moich objęciach, to pomylił bym cię z kobietą. A jeszcze ten wieniec. - Zaczął jakoś tak zupełnie bez większego celu. Poczułem jednak, że lekko przyszło mi się zarumienić gdy wspomniał akurat o tym incydencie. Wilginia zaś tylko pytająco błądziła ciekawskimi oczyskami po naszych twarzyczkach. Chciała koniecznie wiedzieć co oznacza ten zawiły szyfr jakim się przed chwilą posłużono. W końcu jednak postanowiła pochwycić z zachwytem w łapki moje włosy zaczynając pleść z nich nierówne, ale porządne warkocze.
- Hm... - Mężczyzna zaciekawiony tą czynnością przysunął się bliżej spoglądając na moje włosy które luzem opadały na zieloniutką trawę. Wziął również włosy w garść lekko miętosząc je, a później łaskocząc mnie w policzek.
- Można wiedzieć co ty wyprawiasz? - spytałem niepewnie się uśmiechając.
- Ten wysoki pan głaska dziadzia po poliku! - Zapiszczała radośnie, rumieniąc się i kontynuując ciekawskie wpatrywanie się w naszą dwójkę.
Fenrai kontynuował więc, zagrzany, można by powiedzieć, do działania. Przechodząc od łaskotania mnie po gładzenie po policzku. Zadrżałam lekko, starając się jednak zachować śladowe ilości powagi. I wszystko, wszyściutko by szło dobrze i w końcu by się naprostowało gdyby nie fakt, iż Fen zakładając mi delikatnie włosy za ucho, mnie nie pocałował. Czułem się trochę niezręcznie gdy wpijał mi się w usta z zadowoleniem, bo oprócz tego wciąż trzymałem przy sobie dziecko.
- Fen... Proszę. - Jęknąłem gdy w końcu udało mi się wymusić na nim odsunięcie się.
- Aleś ty sztywny... - Burknął, krzyżując ręce na klatce piersiowej niby obrażony.
- Sztywny? Sztywny to ja zaraz będę jeśli choć na chwile nie się nie powstrzymasz! - Niemal się uniosłem, ale niemal bo w ostatniej chwili po prostu westchnąłem.
- Słuchaj... Po prostu zaprowadzę ją do pokoju... - Zacząłem widząc jego minę, ale jednocześnie też urwałem poprawiając wianek na głowie. Teraz i płatki lekko zwiędłych, białych i różowawych kwiatów zdobiły moje włosy.
Wstałem więc powoli i chwiejne bo Wilginia postanowiła uczepić się mojej nogi, z bardzo ale to bardzo smutną minką.
- Ale dziadziu... Ja chce popatrzeć... - Zaszlochała, a jej wypowiedź nieba się ukryć mnie zaniepokoiła, ale Fen... Wydawał się wręcz rozanielony i mrugnął do niej.
- No co jest staruszku? Nie widzisz, że jest ciekawa świata? - Zachichotał, puszczając mi całusa. Ja w odpowiedzi natomiast wystawiłem mu język, zgrabnie nim poruszając.
- Spotkamy się w bibliotece Fen. - Oznajmiłem po czym popędziłem dziecko w stronę domu.
Gdy jednak opór jej okazał się zbyt wielki. Z czego dalej śmiał się Fen, a ja nie mogłem tego znieść, po prostu chwyciłem ją w ramiona i zaniosłam do domu ignorując wierzgające uparcie nogi wnuczki.
Powoli wyciągając z włosów pozostałe kwiaty i płatki, zmierzałem w stronę biblioteki.
Nie śpieszyło mi się zwyczajnie... No może trochę, chciałem wyjaśnić z Fenrai'em pewne kwestie dotyczące naszego wspólnego bytowania we trójkę w tym domu.
Podczas nieobecności pozostałej dwójki.
Przez chwilkę przystanąłem przy drzwiach, zaplatając włosy ostatecznie w prowizoryczny, masywny warkocz. Wzdychając pchnąłem ramieniem powierzchnie drzwi. Mój krok odrobinę przyśpieszył.
- Fen, słuchaj.... Widzisz.... - Urwałem moją niezbyt i tak rozgarniętą wypowiedź podnosząc spojrzenie z swoich nóg na na wprost siebie.
- Fenrai? - Spytałem raz jeszcze rozglądając się niepewnie po pomieszczeniu, ale w odpowiedzi dane było mi tylko posłyszeć echo. Do chwili gdy praktycznie czułem jego oddech na karku, był ukryty za mną i właśnie obejmował mnie w tali i nachylał się do mojej szyi coś mrucząc i całując moją skórę.
- Czemu tak uciekasz? Czemu znów odmawiasz? Przecież widziałem i czułem jak ci się to podoba... Kiedy ty w końcu... - Zaszeptał gładząc mnie delikatnie na obojczyku, drugą zaś ręką mierząc bardziej w dół i tam też dotarł. Napiąłem się z sykiem. -... Stwardniejesz w zupełności, szczerze dla mnie? - Poczułem się skrępowany i bezradny w jego ramionach, z drugiej strony... Przez jego prowokacje i moją wyobraźnie teraz niewiele trzeba, bym poczuł jak się we mnie gotuje...
Sapiąc płytko jedynie poruszyłem zgrabnie biodrem dociskając do swojego ciała jego dłoń. Po czym wypiąłem się na wyczucie, zresztą dość było to dla mnie łatwe, drażniłam i jego.
- Zacząłeś... Teraz skończ - Rzuciłem rozpalony na twarzy poruszając wypiętym tyłkiem. Znudziły mi się jednak jego tylko i wyłącznie słyszalne jęki, czy pomruki i postanowiłem pomóc mu skończyć. Głównie w moich ustach.
Naparłem więc na niego opierając o regał z książkami. Podtrzymując jego dłonie, ale nie nazbyt długą chwilę, bo już momencik dosłownie później, klęczałem przy nim na wpół nagi, biorąc do ust całość tego, czym planowano mnie uraczyć od początku choć w innym układzie.
Wprawnie uwijałem się przy jego przyrodzeniu. Zacisnąłem mocniej usta by wydobyć z jego ust trochę głośniejszy jęk. Wtedy to on chwycił mnie za włosy, chwilę trzęsącą ręką się wahając. O dziwo natychmiast odgarnął mi z oczu kosmyki i chwile tak spoglądał na mnie swoimi, znowuż świecącymi oczyma.
- Jak tam siły? - Spytałem na chwile wyjmując go z ust, ale nie przestając drażnić go rękoma. - Starczy ci jeszcze by i mnie wziąć w swoje obroty? - Sam miałem lekki problem z koncentracją i łączeniem faktów. Myślałem teraz tylko o powtórnym zatopieniu w swoich ustach jego samego.
- Już ich wywiało? - Spytałem z westchnieniem spoglądając na małe rączki dziewczynki plotące wianek ze stokrotek.
Nie musiałem nawet się obracać za siebie żeby wiedzieć że to Fen przyczłapał do ogrodu, zresztą tylko my z małą zostaliśmy w domu. Oprócz rzecz jasna służby.
- A no... - Odmruknął badając mnie uważnie spojrzeniem, gdy Wilginia zdobiła moją głowę kwiatami.
- Coś się stało? - Spytałem sadowiąc sobie dziewczynę na kolanach, gładząc po złotych lokach. Fenrai nie odpowiedział tylko przysiadł naprzeciw wpatrując się w naszą dwójkę.
- Gdyby nie to, że dane mi było widzieć już twoje ciało prężące się w moich objęciach, to pomylił bym cię z kobietą. A jeszcze ten wieniec. - Zaczął jakoś tak zupełnie bez większego celu. Poczułem jednak, że lekko przyszło mi się zarumienić gdy wspomniał akurat o tym incydencie. Wilginia zaś tylko pytająco błądziła ciekawskimi oczyskami po naszych twarzyczkach. Chciała koniecznie wiedzieć co oznacza ten zawiły szyfr jakim się przed chwilą posłużono. W końcu jednak postanowiła pochwycić z zachwytem w łapki moje włosy zaczynając pleść z nich nierówne, ale porządne warkocze.
- Hm... - Mężczyzna zaciekawiony tą czynnością przysunął się bliżej spoglądając na moje włosy które luzem opadały na zieloniutką trawę. Wziął również włosy w garść lekko miętosząc je, a później łaskocząc mnie w policzek.
- Można wiedzieć co ty wyprawiasz? - spytałem niepewnie się uśmiechając.
- Ten wysoki pan głaska dziadzia po poliku! - Zapiszczała radośnie, rumieniąc się i kontynuując ciekawskie wpatrywanie się w naszą dwójkę.
Fenrai kontynuował więc, zagrzany, można by powiedzieć, do działania. Przechodząc od łaskotania mnie po gładzenie po policzku. Zadrżałam lekko, starając się jednak zachować śladowe ilości powagi. I wszystko, wszyściutko by szło dobrze i w końcu by się naprostowało gdyby nie fakt, iż Fen zakładając mi delikatnie włosy za ucho, mnie nie pocałował. Czułem się trochę niezręcznie gdy wpijał mi się w usta z zadowoleniem, bo oprócz tego wciąż trzymałem przy sobie dziecko.
- Fen... Proszę. - Jęknąłem gdy w końcu udało mi się wymusić na nim odsunięcie się.
- Aleś ty sztywny... - Burknął, krzyżując ręce na klatce piersiowej niby obrażony.
- Sztywny? Sztywny to ja zaraz będę jeśli choć na chwile nie się nie powstrzymasz! - Niemal się uniosłem, ale niemal bo w ostatniej chwili po prostu westchnąłem.
- Słuchaj... Po prostu zaprowadzę ją do pokoju... - Zacząłem widząc jego minę, ale jednocześnie też urwałem poprawiając wianek na głowie. Teraz i płatki lekko zwiędłych, białych i różowawych kwiatów zdobiły moje włosy.
Wstałem więc powoli i chwiejne bo Wilginia postanowiła uczepić się mojej nogi, z bardzo ale to bardzo smutną minką.
- Ale dziadziu... Ja chce popatrzeć... - Zaszlochała, a jej wypowiedź nieba się ukryć mnie zaniepokoiła, ale Fen... Wydawał się wręcz rozanielony i mrugnął do niej.
- No co jest staruszku? Nie widzisz, że jest ciekawa świata? - Zachichotał, puszczając mi całusa. Ja w odpowiedzi natomiast wystawiłem mu język, zgrabnie nim poruszając.
- Spotkamy się w bibliotece Fen. - Oznajmiłem po czym popędziłem dziecko w stronę domu.
Gdy jednak opór jej okazał się zbyt wielki. Z czego dalej śmiał się Fen, a ja nie mogłem tego znieść, po prostu chwyciłem ją w ramiona i zaniosłam do domu ignorując wierzgające uparcie nogi wnuczki.
Powoli wyciągając z włosów pozostałe kwiaty i płatki, zmierzałem w stronę biblioteki.
Nie śpieszyło mi się zwyczajnie... No może trochę, chciałem wyjaśnić z Fenrai'em pewne kwestie dotyczące naszego wspólnego bytowania we trójkę w tym domu.
Podczas nieobecności pozostałej dwójki.
Przez chwilkę przystanąłem przy drzwiach, zaplatając włosy ostatecznie w prowizoryczny, masywny warkocz. Wzdychając pchnąłem ramieniem powierzchnie drzwi. Mój krok odrobinę przyśpieszył.
- Fen, słuchaj.... Widzisz.... - Urwałem moją niezbyt i tak rozgarniętą wypowiedź podnosząc spojrzenie z swoich nóg na na wprost siebie.
- Fenrai? - Spytałem raz jeszcze rozglądając się niepewnie po pomieszczeniu, ale w odpowiedzi dane było mi tylko posłyszeć echo. Do chwili gdy praktycznie czułem jego oddech na karku, był ukryty za mną i właśnie obejmował mnie w tali i nachylał się do mojej szyi coś mrucząc i całując moją skórę.
- Czemu tak uciekasz? Czemu znów odmawiasz? Przecież widziałem i czułem jak ci się to podoba... Kiedy ty w końcu... - Zaszeptał gładząc mnie delikatnie na obojczyku, drugą zaś ręką mierząc bardziej w dół i tam też dotarł. Napiąłem się z sykiem. -... Stwardniejesz w zupełności, szczerze dla mnie? - Poczułem się skrępowany i bezradny w jego ramionach, z drugiej strony... Przez jego prowokacje i moją wyobraźnie teraz niewiele trzeba, bym poczuł jak się we mnie gotuje...
Sapiąc płytko jedynie poruszyłem zgrabnie biodrem dociskając do swojego ciała jego dłoń. Po czym wypiąłem się na wyczucie, zresztą dość było to dla mnie łatwe, drażniłam i jego.
- Zacząłeś... Teraz skończ - Rzuciłem rozpalony na twarzy poruszając wypiętym tyłkiem. Znudziły mi się jednak jego tylko i wyłącznie słyszalne jęki, czy pomruki i postanowiłem pomóc mu skończyć. Głównie w moich ustach.
Naparłem więc na niego opierając o regał z książkami. Podtrzymując jego dłonie, ale nie nazbyt długą chwilę, bo już momencik dosłownie później, klęczałem przy nim na wpół nagi, biorąc do ust całość tego, czym planowano mnie uraczyć od początku choć w innym układzie.
Wprawnie uwijałem się przy jego przyrodzeniu. Zacisnąłem mocniej usta by wydobyć z jego ust trochę głośniejszy jęk. Wtedy to on chwycił mnie za włosy, chwilę trzęsącą ręką się wahając. O dziwo natychmiast odgarnął mi z oczu kosmyki i chwile tak spoglądał na mnie swoimi, znowuż świecącymi oczyma.
- Jak tam siły? - Spytałem na chwile wyjmując go z ust, ale nie przestając drażnić go rękoma. - Starczy ci jeszcze by i mnie wziąć w swoje obroty? - Sam miałem lekki problem z koncentracją i łączeniem faktów. Myślałem teraz tylko o powtórnym zatopieniu w swoich ustach jego samego.
<Fen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz