Stałem skołowany jakiś czas. Wciąż spięty i gotów do ataku, jeśli ten cały Manus chciałby wywinąć jakiś numer. Nawet gdy nieproszony gość zniknął nie byłem całkiem spokojny. Za dużo miałem do poukładania w głowie, ale to nie było teraz takie istotne.
Dalej podtrzymując Carricka, pomogłem mu dojść do fotela i usiąść. Chłopak drżał odczuwalnie, a nogi zdawały się pod nim uginać. Westchnął ciężko, gdy ułożył się wygodnie, a ciężar śpiącego malca opadł na jego kolana, dając ramionom odpocząć. Ja natomiast podszedłem go Kerenzy, która drżała wciąż, opierając się o framugę okna.
- Powinnaś odpocząć... - zaproponowałem.
- Nic mi nie jest - powiedziała, unosząc głowę i siląc się na blady uśmiech. Mimo to, aby dojść do łóżka musiała się mnie złapać. Widać było, że na całej naszej trójce ta "wizyta" solidnie się odbiła, choć ja oberwałem najmniej.
Podniosłem kartkę, którą wraz z dzieciakiem przyniósł ten typ. Zanim zacząłem czytać spojrzałem jeszcze raz na Carricka, który wciąż trzymał w ramionach malucha. Dziecko... Kto by mógł pomyśleć, że mój słodziak ma syna... Mimowolnie się uśmiechnąłem, bo widok chłopaka i dziecka było nader rozczulający mimo wszystko. Wiedziałem, że Carri jest zaskoczony, a nawet więcej, bo w dość ciężkim szoku, ale wiedziałem też, że będzie dobrym tatą dla malca. A ja przecież mu pomogę.
To było dziwne jak wiele się zmieniło. Zawsze chciałem mieć dzieciaka, a teraz miałem pod opieką trójkę szkrabów. Fakt, że żadne tak naprawdę moje nie było, ale i tak były mi bliskie. Carrick był kimś kogo kochałem, więc wszyscy jego bliscy byli i moimi, a do dzieci miałem ogromną słabość i tak.
Zacząłem czytać. Na początku to, co na głos przeczytał Manus, później dalej. Z listu jasno wynikało, że maluch to syn Carrika i Miezgi. Tu nie było kwestii spornych. Z resztą dzieciakiem nie miał się kto zająć, więc i tak zostałby raczej u nas... Ja sam nie potrafiłbym oddać dziecka komuś nieznajomemu.
Gdy rozwinąłem kartkę całkiem zauważyłem dopisek, na samym końcu: "Mam nadzieję, że Nepeta będzie z tobą szczęśliwy i, że będzie ci przypominał o mnie, ukochany."
- Nepeta? - przeczytałem to jeszcze raz i spojrzałem na malucha. - No to cię mamusia urządziła...
Carrick posłał mi dziwne spojrzenie.
- No co? Pierwszy raz słyszę takie... imię. A jak już to przecież chyba damskie. A to ponoć chłopiec - wytłumaczyłem się.
- Maluch śpi, wam się też chyba należy chwila odpoczynku - dodałem po chwili spoglądając to na Carricka, to an Kerenzę.
- Zabiorę malce - powiedziała kobieta i wstała już pewniej.
- Jesteś pewna? - wolałbym raczej, żeby matka Carricka też odpoczęła.
- Owszem. Chcę poznać wnuka - uśmiechnęła się nieco. - Poza tym, chyba musicie porozmawiać. Szczególnie ty synu masz dużo do przemyślenia.
- Tak... - wyszeptał Carrick.
Kerenza wzięła śpiącego malca i wyszła. Ja ukląkłem przed wciąż siedzącym Carrim.
- Będzie dobrze... Tylko trzeba to trochę poukładać - powiedziałem kładąc mu dłonie na udach i patrząc w górę na jego buźkę. - A teraz chodź, weźmiemy kąpiel, odpoczniemy chwilę i zastanowimy się na spokojnie co dalej.
- Dobrze... Dziękuję... - wyszeptał.
- Za co?
- Za to, że jesteś. - chłopak spojrzał na mnie.
- Zawsze do usług - wymruczałem i uniosłem się, żeby go pocałować. A teraz wstawaj.
Wziąłem Carricka za rękę i zeszliśmy do łaźni. Tam pomogłem mu się rozebrać i weszliśmy do sporej wanny z gorącą wodą.
- Co teraz będzie? - zapytał Carri.
- A co ma być? Będzie jak dotychczas, no może z tym wyjątkiem, że rodzinka nam się nieco powiększył. Maluch jest twoim synem i zostanie z nami. Nie widzę innego wyjścia z tej sytuacji i nawet go nie szukam. Skoro matka go nie chce, lub raczej nie może się nim zająć, to cóż. Szczęści nigdy za wiele, nie? - posłałem chłopakowi ciepły uśmiech i przyciągnąłem go do siebie, żeby go pocałować.
<Carrcio, kompku kopmku, macu macu xD>
<Carrcio, kompku kopmku, macu macu xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz