Zmierzyłem ciało Fenrai'a sennym spojrzeniem. Mimo iż nie byłem
śpiący, a tej nocy spało mi się wręcz wyśmienicie to byłem trochę
zmachany. Moje ciało czuło pewien może nie aż tak istotny dla mnie ból,
mówiąc dość jasno.
Nie miałem pojęcia jak traktować
propozycje mężczyzny, skądinąd ciekawą... Śmiał się w duchu ze mnie to
pewne, a teraz się bawił bo taki był od początku jego cel. Mnie zaś nie
przeszkadzały jego metody nawet odrobinę, stąd też trudność w podjęciu
decyzji. Naprawdę nietypowej i dość kuszącej. Coś co dla mnie trwało
wieki dla niego chwilę, więc nie czekał aż tak długo na odpowiedź choć od
początku był zniecierpliwiony i ciekaw moich dalszych poczynań. Byłem
dla niego nie tylko zabawką, ale i czymś ciekawym, a w jego spojrzeniu
kryła się równie baczna obserwacja co u mnie czego wcześniej nie miałem
okazji lub też byłem zbyt ślepy by zauważyć. Nawzajem się doglądaliśmy,
co było trochę dziwne, ale tylko troszkę. Nie wiem co kierowało nim, nie
mam pojęcia tym bardziej bladego o co szło mi.
Ciekawość to
rzecz pierwsza i chyba najistotniejsza, nie wątpię, że to kierowało nami oboma. Co dalej i jakie ma mieć to efekty nie wiem sam. Zakładam, że
żadne szczególne.
Wodziłem przez chwile spojrzeniem po
opadających na jego ciele schludnie dość włosach co raz niżej wzdłuż
linii kręgosłupa na sam tyłek... Zgrabny dość.
- Może.. Może
lepiej dam sobie spokój. - Uznałem szybko uciekając spojrzeniem i
poprawiając się w siedzeniu. Fenrai westchnął i przeczesując włosy przytaknął nie popędzając mnie jednak od razu do wyjścia. Zniknął, więc w
cieniu ścian domostwa, by móc w końcu zażyć te wspomnianą kąpiel.
Spojrzałem po pomieszczeniu uważnie szukając części mojej garderoby. Nie
odleciała chyba aż tak daleko, nie wiele więc czasu minęło gdy byłem
już ubrany. Zawahałem się tylko przy koszuli, chodziło o zbędny już mi
opatrunek, nie byłem pewny czy nie należało by go choćby zdjąć.
Rozwiązałem więc sprawnie bandaż i przyjrzałem się rzekomemu miejscu, w
którym jeszcze wczoraj sterczała dość obrzydliwa rana. Teraz skóra tam
jedynie przybrała lekko różowawy kolor. Gdy przejechałem tam dłoniom nie
poczułem nawet ukłucia bólu. Cóż nietypowe dość zwykle po takich ranach
pozostawały solidne blizny zanikająca dopiero po tygodniu. Spojrzałem
leniwie też na wciąż lśniącą od potu skórę. Drżałem zupełnie dla mnie do
tej pory niezauważalnie.
A gdy wyciągnąłem dłoń dopiero dostrzegłem ów taniec.
Szok
i uczucia targały moim ciałem nie miałem pojęcia o ile przemyśleń i
doznań może mnie obciążyć ostatni wieczór, poranek. Właściwie czego się
bałem? Owszem nie było to w mym zwyczaju, ale też nie wbrew mnie. Może
po prostu było mi już wszystko jedno, może widziałem świat już jako coś
mało wartego uwagi, nudnego, coś co przydało by się ubarwić.
A taka okazja przytrafiła mi się dość przypadkowo tym razem...
Poczułem się dziwnie, czemu poczułem silny dotyk, właściwie nacisk męskiej dłoni.
Była to iluzja, ale tak prawdziwa, że przyprawiała o drgawki.
-
Biedaku mój ty... - Zadźwięczało mi we łbie. Głos był współczujący,
choć czuć było rozbawienie. Otrząsnąłem się dopiero po chwili pocierając
ramiona. Zupełnie jakby ni stąd ni zowąd ochłodziło się.
Nie
rozumiałem tego, bo przecież byłem samotny. Błąkałem się obijając po
różnych miejscach, ale do żadnego nie należałem wszystko wokół czego
się obracałem zabrała ziemia. Dlaczego więc kochałem naturę, ośmielałem
się stąpać po brudnych szczątkach w niej zatopionych. A tamto uczucie.
Cóż, znajome...
Podwinąłem nogi pod brodę czując się nieswojo
tym razem nie przez zamknięcie w budynku, droga na zewnątrz stała
otworem, ale ja ani myślałem drgnąć w jej stronę.
Potrzebowałem
słów z czyichś ust, jakiegokolwiek dźwięku. Usłyszałem chlustam wody,
od razu się uniosłem, gdy jednak uświadomiłem sobie swoją paranoję
natychmiast się zatrzymałem opadając na łóżko z ciężkim westchnieniem.
Zwariowałem? Może, szczerze już nic mnie nie zdziwi. Co za okrutna pomyłka.
Ostatnie
chwile mnie szokowały, choć z każdą sekundą coraz to mniej, aż w końcu
nie wytrzymałem. Wstałem i powolnie, cichutko człapiąc, skierowałem się w
stronę miejsca, gdzie zniknął mi z przed oczu Fenrai.
Podpierałem się po drodze o ściany uważnie nasłuchując wodnej szamotaniny. Może też i faktycznie marzyłem skrycie by do niej dołączyć.
Ucieszyłem
się więc dziwnie... Choć w sumie kij z tym. Po prostu zainteresował
mnie widok ciemnych ciężkich i mokrych włosów, zroszonej kroplami
czystej, bladej skory. Choć nie aż tak barwnej jak moja. Podszedłem
bliżej nim się obejrzałem w moich uszach zadźwięczał dźwięczny śmiech
Fenrai'a. Odchylił on głowę z uśmiechem w moją stronę i pokręcił ją z
dezaprobatą.
- Nie wiesz kiedy przestać, co? Czyżbym podbił
twoje serduszko? - Nie mógł przestać chichotać. Uśmiechnąłem się więc blado w
odpowiedzi.
- Marzyć nikt nie broni, prawda? - Westchnąłem klękając przy nim, wplatając palce w jego wilgotne włosy.
Moje słowa go zainteresowały, odwrócił się moją stronę z błogą minką wyswobadzając z mych objęć.
-
Jestem twym marzeniem? Ciekawe... - Drążył temat dalej. Zmrużył oczy
niczym przyczajony kocur i przyciągnął do siebie za ramie. O dziwo
uświadomiłem sobie że koniec końców materiał mojej koszuli jeszcze dziś
nawet nie zdołał zawitać na mym torsie.
- Marzenia, nie mam
ich dużo... A szkoda. - Westchnąłem nie protestując gdy gładziłam mnie
po klatce piersiowej w miejscu rany. Jego czarne oczy skrzyły, trudno
było jednak odgadnąć co tak naprawdę przykuwało ich spojrzenie.
- Nie jesteś zwykłym trzydziestolatkiem prawda? - Zaczepił Fenrai przerywając już i tak dostatecznie zawstydzający temat.
-
Trzydziestolatek? - Ledwie powstrzymałem grymas rozbawienia i
przybliżyłem się do niego praktycznie wchodząc do wody mimo spodni na
moim tyłku. Mówi się już trudno, bo chwile się liczą.
- Dodaj
do tego ze dwa zera, a będziesz bliżej, ciekawy masz gust synku. -
Rzuciłem z rozbawieniem. Widząc jednak brak szczególnego zdziwienia
pogładziłem go po policzku.
- Aż tak czuć? - Zmartwiłem się tuląc się do niego ostatecznie ginąc w wodzie.
Nie
pozwoliłem mu jednak na jakąkolwiek odpowiedź zamykając usta na kłódkę
pocałunkiem. Nie obeschnął mnie ani nic siedziałem tak przeszkadzając w kąpieli i bawiąc się jego włosami. Ech.., no tak super Sor. Nie znasz
go, a tak łatwo.
- Abyss, znasz może to imię? - Postanowiłem mimo jego oporności ciągnąć to dalej.
-
Obiło się o uszy.... - Ze smutkiem wziął dłoń i podparł się nią o brzeg
wanny czując, że nie skończę na tym pytaniu. To chyba wystarczająco
prowokowało by ciągnąć dalej.
<Fenrai?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz