Pogładziłam swojego siostrzeńca po główce, podając mu butelkę z pokarmem.
- Jak twój ojciec mógł? Jak oboje mogliśmy obudzić waszą trójkę? To nie do przyjęcia... - Usiłowałam żartować i uśmiechać się do chłopca, ale to nic nie dało. Ciężko co prawda przestawało na chwile płakać, ale gdyby tylko dostrzegali błysk kłamstwa w moich oczach ponownie czerwieniały mu policzki, a w oczkach gromadziły się zupełnie nowe łzy...
- Cii maluchu, spokojnie... Ja wiem, że pewniej czuł byś się w objęciach taty, ale on pewnie obejmuje teraz kogo innego. - Spojrzałam w stronę schodów z kpiącym uśmiechem i zakołysałam lekko malcem.
- Nie będę go słuchać... Nie mam zamiaru przyznać mu racji. Ale dam mu też chwile na tryumf by stracił te swoją czujność. - I tak wkładając trzęsącymi się dłońmi Nepete do kołyski, obok jego małych koleżanek położyłam się wygodnie w łóżku.
Byłam zmęczona, poza tym warto było skorzystać z momentu ciszy jak nastała.
Przejechałem dłonią po brzuchu, przymykając powoli oczy. Cuć było tylko leciutkie, jeszcze póki co wybulenie, ja natomiast nie mogłam się doczekać kiedy poczuje pierwszy ruch dziecka we mnie... Pierwsze kopnięcie i bycie jego serduszka.
Minoł tydzień... Ten dłużący się tydzień który postanowiłam przemilczeć, nad książkami i zajmując się swoimi dziećmi. Nie potrafiłam już wytrzymać wiecznego wyczuwania spojrzenia mojego brata na sobie.
Pożaliłam się rzecz jasna nawet mamie, ale nie pomagało mi jej ciągłe wypytywanie o szczegóły… Liczyłam na coś bardziej w stylu “Na co jeszcze czekasz?”, ale tego nie otrzymałam.
Aż do dzisiejszego dnia…
- Mor, pozwól na chwile. - Usłyszałam głos matki i powoli, w dodatku niechętnie wstałam z łóżka.
Byłam cała rozczochrana, a moja sukienka pomięta, przyznam też ze trochę zbyt dużo odsłaniała w dekolcie, ale już trudno w końcu… To tylko mama.
- Jak ty wyglądasz co? - Spytała niespodziewanie, odwracając się w moją stronę z tym swoim uśmiechem zanim jeszcze dostrzegła mój stan. Podeszła szybko do mnie i zaczęła układać, poprawiać ręką czułej matki. Przymknęłam oczy oddychając głośno., było to wszystko miłe… Tylko po co? I tak siedzę w domu.
- Mamo? - Zdmuchnęłam w twarzy jeden niesforny kosmyk który przed chwilą sterczał jeszcze na czubku mojej głowy. Poprawiłam też dekolt zbyt eksponujący moje piersi i to dziwaczne rozcięcie materiału na nodze które właśnie w tej chwili zmajstrowała Kerenza.
- Idziesz kochanie do tego całego Asheroth’a dziś i bez dyskusji! - Stwierdziła prostując się, po czym tuląc mnie do siebie mocno. Z początku nie mogłem uwierzyć jej słowom, ale w sumie to było do niej pobodnę.
- No… A teraz szoruj tam już, szoruj córciu. - Ponagliła wypychając mnie za drzwi.
Przez chwile tak stałam wpatrzona w przestrzeń przed sobą, gdy drzwi za mną zamknęły się tylko przez chwile się zawahałam, niepewnie odwracając… Postanowiłam jednak, że nie zmarnuje tego nagłego wybuchu matki i zrobię jak chciała. Postąpiłam parę kroków na przód, ledwie minęła chwila, a przeszłam do biegu… Jakoś tak po prostu się stało, że nogi same mnie niosły do tego barana. Nie wiedzieć czemu się tak spierałam z bratem, tak smęciłam skoro praktycznie powinnam już dawno pragnąć zapomnieć o tym wielkoludzie.
Ale decyzja o tym wydawała mi się jakaś absurdalna… przecież jeśli tylko chciał na pewno potrafił być uroczy, miły i nie wylewał by na kogoś alkoholu bez większego powodu. Porosiłam się to też warto było by brać pod uwagę.
Rozmyślając tak właśnie dotarłam na miejsce, lokacji jego, można by tak ująć, pracy. Rozejrzałam się niepewnie, napotkałam też spojrzenie paru mężczyzn co wcale nie dodawało mi otuchy. Szybko spuściłam spojrzenie, wbijając je w ścieżkę którą szłam.
- Hej! Kobieto! - Usłyszałam naglę, a było to tak nagłe, że stanęłam jak wryta wytrzeszczając oczy.
Gdy podniosłam lekko głowę z moich ust dobyło się ciche przekleństwo. Ledwo słyszalne, nie to co kroki tej dwójki.
- Co tu robi taka ślicznotka? Szuka wrażeń? - Zażartował dość jak dla mnie tępo drugi z tej pary mężczyzn, stając coś jakby zbyt blisko mnie i łapiąc mnie za tyłek.
- Nie pozwalaj sobie! - Warknęłam natychmiast i zamachnęłam się chcąc mu pogrozić dłonią, przy okazji może nawet odstraszając. Zamiast tego poczułam na swej drodze coś twardszego niż powietrze która planowałam jedynie przelotnie przeciąć dłonią. Jeden z nich jęknął, spluwając w bok.
- Agresywna… Trzymaj ją no. - Polecił ten drugiemu. Jak na zawołanie poczułam jak na moich rękach zaciskają się czyjeś żelazne pięści dociskając je do moich pleców.
- Pobawimy się inaczej. - moją drodze pochwycono w mocnym uścisku. Odruchowo splunęłam mężczyźnie w twarz i wymierzyłam kopniaka z kolanka. A gdy tylko drugi pod wpływem zamieszania rozluźnił uścisk, uwolniłam się z tych prowizorycznych kajdan, następnie już z zupełną przesadą wymierzając drugiemu cios w okolice oka. Odskoczył, mogłam więc święcić tryumfy.
- Nie umiecie sobie poradzić z jedną kobietą? - Do moich uszu doszedł znajomy głos. Niemal się uśmiechnęłam, ale gdy się odwróciłam w stronę Asheroth’a starałam się zachować względny spokój.
Przyglądałam mu się w zasadzie przez cały czas, a całą rozmowę puszczałam mimo uszu. Trudno mi było się nie uśmiechać widząc jak i on z podobną chęcią akurat teraz walczył.
Oczywiście odpowiadałam na pytania zadane przez niego w moją stronę, ale bardzie czekałam na to aż zostaniemy na osobności. Tak też się stało. Szłam teraz za nim, z uśmiechem stwierdzając iż nie czuć go było tym razem alkoholem.
- A co masz na myśli mówiąc “ oczywiście jeśli masz ochotę na chwile mojego towarzystwa“? - Ash zatrzymał się i spojrzał na mnie przez chwile, mając na twarzy ten swój uśmiech. Skrzyżował więc tylko ręcę na piersi spoglądając mi głem boko w oczy.
- A co też takiego panienka sobie życzy? Sądzę też że nie zbłądziło w te miejsca bez powodu. - Czułam jak się czerwienie, gdy to mówił... Ale byłam też pewna, że sprawiałam mu radość swoją postwą. Nie omieszkałam się tego nie kątynłować i gdy wyciągnoł, na progu swojego domu do mnie swoją solidną dłoń, odrazu mu podałam swoją.
Przyciągnoł mnie do siebie, a ja nie miałam nic przeciw temu.
- Jak tam rana? - Szepnełam nieśmiało czule i ostrożnie gładząc dłonią owe miejsce, choć zasłonięte materiałem koszuli.
Asheroth zamnkoł za nami drzwi do swojego pokoju i spojrzał na mnie z tą nie zbitą ciekawością.
- Sama oceń. - Rozpioł natychmiast koszule ukazując mi piękne ledowo zaczerwieniona miejsce z lekką bluzną. Niesamowite... Wpiłam spojrzenie w owy lekki ślad i teraz nie zaprzestając tylko na dłoniach użyłam ust. Całując miejsce ciosu noża.
- Wygląda pięknie... - Wydusiłam, lekko śmieszna prostując się i zaraz po chwili będąc podchwycona w jego silne ramiona.
- Pięknie? - Powtóżył, a ja tylko tym razem dla odmiany pocałowałam go w usta.
- Jak to jest, że nie czuje ani odrobiny arkoholu od twojej osoby co? - Uśmiechnełam się lekko w niego wtulając i gładząc po policzku.
- Sam nie wiem... Może to ty straszysz mnie już po nocach.
- Straszę? - Postawiłam pare kroków w tył, ciągnąc go za sobą wystroe łóżka, gdy wkońcu na mnim się znaleźliśmy, ja już od dłószego czasu lerzałam przy Ashu muskając jego ciało.
- Ja chce tylko by ci było lrzej i dobrze. - Szepnełam mu do ucha gdy jego spore szkarłatne oczy wróciły się ku mnie. Nagle złapał mnie za tyłek, mocno i z pasją.
- A mi się podoba twój tyłek... Tak dobrze? - Zaczoł się bawić moim pośladkiem i dekoltem bez większego przejęcia. Z początku nie wiedziałam co zrobił i usiłowałam go lekko pacnąć, co i tak niewiele dało, dopiero gdy udeżyłam piąstką nabrał głośniej, wręcz ze śrwistem powietrze.
- Oh! Ja tak bardzo cie przepraszam... Ja ja nie chciałam i...
- Nie jęcz tylko całuj dalej...- Zamruczał z zadowoleniem i zwycięstwem w oczach gdy znów go pocałowałam, tym razem prosto w usta.
Asheroth?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz