Pieprzony stary dziad! Kazać mi sprzątać. Co to ja do kurwy nędzy jestem?! Tak mnie upokorzyć! Mnie! Przyrzekam na krew wszystkich swoich przodków, że gdyby nie to, że tan cholerny dziadyga faktycznie ma kontrole nad tym, że mogę tu być i od niego zależało czy mój, cenny dla mnie niezmiernie tyłek, jest bezpieczny, to upierdoliłbym mu łeb przy samy pomarszczonym tyłku. Zakopałbym jego truchło tak głęboko, że nikt by go nie znalazł.
- Akhra walash! - zakląłem, co było jedną z najgorszych znanych rasom rozumnym klątw.
Usiadłem w karczmie w tak podły nastroju, że nie zdziwiłbym się gdybym wywołał burzę z piorunami i gradobiciem. Zamówiłem najmocniejszy alkohol, jaki tu mieli i wlewałem go w siebie strumieniem. Na smutki najlepsza była gorzała, po pierwszej butelce ogólna złość zaczęła ustępować, a po drugiej miałem już uśmiech przylepiony do mordy, a świat znów był dla mnie piękny i pełen pokus, których musiałem spróbować. No i jedna taka pokusa mi się trafiła. Długonoga i cycata, a jakże. Bardzo szybko postanowiłem ją uraczyć mym, jakże pożądanym przez wszystkich, towarzystwem. Już niemal była moja, już spoglądała na mnie tymi swoimi błękitnymi, rozpalonymi oczyma, a tu zwiduje mi się ten cholerny skrzat od dziadygi.
- Spieprzaj stąd, bo kupę gówna z ciebie zrobię - syknąłem. Mały zawarczał i wyszczerzył kiełki. Chciałem się nim nie przejmować i kontynuować zabawę, ale moja towarzyszka widząc stwora wrzasnęła i uciekła.
- Skarbie! - zawołałem za nią. - Wracaj, to tylko szczur! Niegroźny!
Było już jednak za późno.
- Jak cię dorwę ty pokrako, to łeb ukręcę! - warknąłem i ruszyłem na potworka, niestety nogi mi się pomyliły i rąbnąłem jak długi.
Mała paskuda usiadła przede mną, wywalając długi po pas jęzor, a następnie zaczęła świstać i świergotać. Zrozumiałem, że stary oberwał, był teraz u jakiejś dziewoi i miałem do niego przyjść. Tylko po kiego kurwa gnata? Jak taki mocarny to niech sobie sam radzi. Jeszcze będę za nim latał. Nie doczekanie jego.Kidy jednak usłyszałem "poważnie ranny", "strzałą w serce" i "bliski śmierci", to od razu poprawił mi się nastrój. A gdyby tak, zupełnie niechcący oczywiście, dobić tego starego pryka? Nie miałby mnie kto odesłać.
Z tą jakże kuszącą myślą wstałem i burcząc pod nosem poszedłem za Impem. Ten mały potwór zaprowadził mnie do kwater wezwanych. Co u licha? Przecież każdy tu znał dziadka. Wystarczyło, że poprosiłby kogokolwiek o pomoc, a zataszczyliby go do jego lokum nawet na rękach. O ile wczesnej nie zawlekliby go do królewskich medyków. Ten staruch był dla króla cenny. Coś mi tu trąciło i to koszmarnie.
Wszedłem pewnie do budynku i skierowałem się do wskazanych przez stwora komnat.
- Krrri - zaczął popiskiwać stwór z zadowolonym uśmiechem na mordzie, gdy tylko otworzyły się drzwi.
Wkroczyłem do salonu, później skierowałem się do sypialni, w której zniknął Imp. No i jak wszedłem, tak stanąłem jak wryty.
W pewnych chwilach człowiek zastanawia się, czy czasami za dużo nie wypił, albo czy ktoś nie dosypał mu czegoś toksycznego do napoju. Ja właśnie się nad tym zastanawiałem, spoglądając na obrazek przede mną.
Dobra, część można by uznać za normalną. Facet leżący w łóżku i wyglądający blado, jakby go ciotka Kostucha popieściła, obok niego siedząca dziewczyna. Niestety tylko to było jak należy, bo po pierwsze dziewczyna była wręcz prześliczna, to na dodatek podawała właśnie wodę nie staremu prykowi, który powinien tu na mnie czekać, tylko młodemu chłopakowi, na widok którego zrobiło mi się równie gorąco co na jego towarzyszkę.
- Miło z twojej strony, że postanowiłeś się tym razem pospieszyć - usłyszałem z ust chłopaka, który sondował mnie swoimi niebieskimi oczyma. Właśnie te oczy mi mówiły, że to faktycznie Wielki Mędrzec. Wszystko się zmieniło, ale nie oczy.
Jeszcze raz spojrzałem na nieco wystraszoną dziewczynę. Szczerze to jakoś przeszłą mi chęć zabicia mężczyzny, za to miałem ochot na coś innego. Niestety moja irytacja wróciła, bo to oznaczało, ze ten, no może już nie stary dziad, nadal będzie miał nade mną kontrolę.
- Ładnie ładnie - powiedziałem, uśmiechając się jadowicie - to podobno mnie się w dupie poprzewracało, a tu proszę. Znajduję ciebie, Wielkiego Mędrca, Jaśnie pana "Jestem Kurwa Ideałem wszelkich cnót" w wyrze z jakąś małolatą. Wyrywasz dupy na iluzję, że tak ci się odmłodniało, dziadku?
- Zamilcz - warknął na mnie. Ojć coś czuję, że ta słodka blondi miała nie wiedzieć kim jest tak naprawdę.
- Wielki Mędrzec? - wymsknęło się dziewczynie.
- A co? Nie wiesz kogo wpuszczasz do własnego łóżka? To niezdrowe w tak młodym wieku, choć bywa zabawne. Może i ja się załapię, co? - spytałem podchodząc do niej bliżej.
- Zostaw ją w s spokoju - rozkazał chłopak, ale go zignorowałem.
- Jesteś dziwny... i obleśny - burknęła blondynka, spoglądając na mnie z niesmakiem.
- Coś ci się mała nie podoba? - syknąłem nachylając się ku niej i spoglądając w jej oczy, a ona... odwinęła się z piskiem i wymierzyła mi solidny policzek. Nie otrząsnąłem się jeszcze z szoku po tym, a usłyszałem gniewne warczenie Impa i kolejną wiązankę morałów od Mędrca.
- Oż ty mała franco - syknąłem, rozmasowując policzek.
- Należało ci się - skwitował Mędrzec.
Przerwało nam wejście jeszcze jednej osoby. Dziewczyny, która stanęła w drzwiach zdyszana. Ledwo trzymała się na nogach i rozmasowywała łokieć, jakby ją solidnie bolał. Obracała głowę we wszystkie strony, jakby chcąc się rozejrzeć, ale coś mi mówiło, że nie może.
- Aby? - zaszlochała, a blondynka od razu pognała w jej stronę.
No pięknie po prostu. Zjazd dziwadeł raz, proszę. A chwili, to już się dzieje.
<Abyss? Mędrku?>
Z tą jakże kuszącą myślą wstałem i burcząc pod nosem poszedłem za Impem. Ten mały potwór zaprowadził mnie do kwater wezwanych. Co u licha? Przecież każdy tu znał dziadka. Wystarczyło, że poprosiłby kogokolwiek o pomoc, a zataszczyliby go do jego lokum nawet na rękach. O ile wczesnej nie zawlekliby go do królewskich medyków. Ten staruch był dla króla cenny. Coś mi tu trąciło i to koszmarnie.
Wszedłem pewnie do budynku i skierowałem się do wskazanych przez stwora komnat.
- Krrri - zaczął popiskiwać stwór z zadowolonym uśmiechem na mordzie, gdy tylko otworzyły się drzwi.
Wkroczyłem do salonu, później skierowałem się do sypialni, w której zniknął Imp. No i jak wszedłem, tak stanąłem jak wryty.
W pewnych chwilach człowiek zastanawia się, czy czasami za dużo nie wypił, albo czy ktoś nie dosypał mu czegoś toksycznego do napoju. Ja właśnie się nad tym zastanawiałem, spoglądając na obrazek przede mną.
Dobra, część można by uznać za normalną. Facet leżący w łóżku i wyglądający blado, jakby go ciotka Kostucha popieściła, obok niego siedząca dziewczyna. Niestety tylko to było jak należy, bo po pierwsze dziewczyna była wręcz prześliczna, to na dodatek podawała właśnie wodę nie staremu prykowi, który powinien tu na mnie czekać, tylko młodemu chłopakowi, na widok którego zrobiło mi się równie gorąco co na jego towarzyszkę.
- Miło z twojej strony, że postanowiłeś się tym razem pospieszyć - usłyszałem z ust chłopaka, który sondował mnie swoimi niebieskimi oczyma. Właśnie te oczy mi mówiły, że to faktycznie Wielki Mędrzec. Wszystko się zmieniło, ale nie oczy.
Jeszcze raz spojrzałem na nieco wystraszoną dziewczynę. Szczerze to jakoś przeszłą mi chęć zabicia mężczyzny, za to miałem ochot na coś innego. Niestety moja irytacja wróciła, bo to oznaczało, ze ten, no może już nie stary dziad, nadal będzie miał nade mną kontrolę.
- Ładnie ładnie - powiedziałem, uśmiechając się jadowicie - to podobno mnie się w dupie poprzewracało, a tu proszę. Znajduję ciebie, Wielkiego Mędrca, Jaśnie pana "Jestem Kurwa Ideałem wszelkich cnót" w wyrze z jakąś małolatą. Wyrywasz dupy na iluzję, że tak ci się odmłodniało, dziadku?
- Zamilcz - warknął na mnie. Ojć coś czuję, że ta słodka blondi miała nie wiedzieć kim jest tak naprawdę.
- Wielki Mędrzec? - wymsknęło się dziewczynie.
- A co? Nie wiesz kogo wpuszczasz do własnego łóżka? To niezdrowe w tak młodym wieku, choć bywa zabawne. Może i ja się załapię, co? - spytałem podchodząc do niej bliżej.
- Zostaw ją w s spokoju - rozkazał chłopak, ale go zignorowałem.
- Jesteś dziwny... i obleśny - burknęła blondynka, spoglądając na mnie z niesmakiem.
- Coś ci się mała nie podoba? - syknąłem nachylając się ku niej i spoglądając w jej oczy, a ona... odwinęła się z piskiem i wymierzyła mi solidny policzek. Nie otrząsnąłem się jeszcze z szoku po tym, a usłyszałem gniewne warczenie Impa i kolejną wiązankę morałów od Mędrca.
- Oż ty mała franco - syknąłem, rozmasowując policzek.
- Należało ci się - skwitował Mędrzec.
Przerwało nam wejście jeszcze jednej osoby. Dziewczyny, która stanęła w drzwiach zdyszana. Ledwo trzymała się na nogach i rozmasowywała łokieć, jakby ją solidnie bolał. Obracała głowę we wszystkie strony, jakby chcąc się rozejrzeć, ale coś mi mówiło, że nie może.
- Aby? - zaszlochała, a blondynka od razu pognała w jej stronę.
No pięknie po prostu. Zjazd dziwadeł raz, proszę. A chwili, to już się dzieje.
<Abyss? Mędrku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz