wtorek, 14 kwietnia 2015

Od Say'Jo (do Abyss)

Wciąż ciężko mi było w to uwierzyć. W to, że jestem wolna, że jestem z Abyss. To było jak sen. Choć od dawna już nie śniłam. Bałam się jednak, że się z tego snu zwyczajnie obudzę. Że ocknę się, a obok mnie nie będzie już mojej cieplutkiej, słodkiej Abyss, nie będę słyszeć jej głosu, ani bicia jej serca, że nie poczuję jej zapachu. Znów musiałabym albo tkwić w mroku, w ciemnościach, całkowitych, tam, gdzie nie ma i żadnego dźwięku czy innego bodźca lub wrócić do miejsca, które z domu stało się koszmarem...
Teraz jednak leżałam, wtulona w nią, czując jej ciepło i byłam szczęśliwa. Pierwszy raz od tak dawna, szczęśliwa. Mogłabym tak leżeć wieki. Jednak czułam, że senność powraca. Nie chciałam spać, nie znowu, nie po to, by opaść w ciemność i stracić poczucie bliskości ukochanej mi osoby. Nie potrafiłam jednak dłużej walczyć ze zmęczeniem, powieki mi opadły, co jedynie poczułam i zasnęłam.

Jak zwykle zawieszona byłam w ciemności, zimnej, gęstej. Już jednak nie strasznej, jak kiedyś. Kiedyś się bałam, ale później, gdy to rzeczywistość przyniosła mi najwięcej bólu, upokorzenia i łez, to miejsce było dziwnie kojące. Nawet jeżeli puste, a szpony chłodu mroziły mnie do szpiku kości. Tu przynajmniej nic nie czułam, nawet mimo zimna, nie było bólu. Jedynie drętwienie kończyn, ale i tak ich tu nie używałam, bo i po co? Nie było tu nic, czego mogłabym dotknąć, nic, na czym można by stanąć, o co się złapać. Tylko pusta przestrzeń.
Z tego miejsca wychodziłam zawsze powoli, bardzo powoli, ociągając się. Bo i po co się było spieszyć?
Tym razem jednak było inaczej. Poczułam pierw szarpnięcie, później ciepło. Usłyszałam też głosy. Tylko, że tu nigdy nie było głosów. Nigdy...
Znów wołanie, głośniejsze, wyraźniejsze. Usłyszałam swoje imię, wymawiane z nutką paniki.
- Say! Obudź się proszę... - znów głos, tym razem jeszcze wyraźniejszy i znajomy.Znajomy...
Abyss!
Zaczerpnęłam ze świtem powietrza i otworzyłam oczy, wyciągając przed siebie drżące ramiona.
- A-Aby? - spytałam szeptem.
- Bogowie najdrożsi! Say... Jak dobrze, że nic ci nie jest. Wiesz jak się bałam? - dziewczyna przytuliła mnie mocno do siebie, a i ja wtuliłam się w nią jak najmocniej potrafiłam.
- Przepraszam... - jęknęłam słabo.
- Nie musisz... już dobrze, już dobrze... - czułam jak Aby głaszcze mnie po włosach.
Trwałyśmy tak chwilę.
- Musisz się rozgrzać. Powinnaś coś zjeść - usłyszałam, a moja ukochana odsunęła się ode mnie, by okryć mnie szczelniej kocem.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że trzęsę się z zimna.
Poprawiło mi się jednak szybko. Abyss pomogła mi zjeść jarzynową zupę, ciepłą i naprawdę smaczną i przytuliła mnie jeszcze, pocierając moje ramiona.
Uśmiechnęłam się mimowolnie. Było mi tak dobrze i przyjemnie.
- Kocham cię, Aby... - wymruczałam, tuląc swój policzek do jej i lekko ustami muskając jej ucho.

<Abyss?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz