środa, 1 kwietnia 2015

Od Morwen (do Asheoth'a)

Spoglądałam jeszcze przez chwile za chłopcem, ale nie wiele więcej bo zaraz podreptałam z powrotem do Asheroth'a. Czułam bowiem niemal mogła bym rzec, całym ciałem iż właśnie dobierał się do butelki.
Nie myliłam się nazbyt, bo gdy weszłam do pokoju, a moje i jego spojrzenie się spotkało, pił już z gwintu butelki.
- Ash. - Westchnęłam, nawet nie ruszając z miejsca. Spoglądałam tylko jak dalej spija porządne porcje trunku. Posłał mi kpiący uśmiech i rozłożył ręce zapraszając mnie bliżej siebie.
Owszem podeszłam do niego, ale nie usiałam od tak w jego ramionach, wyrwałam mu butelkę z dłoń, a gdy próbował mi ją odebrać przysunąłem się do niego bliżej, niemal całując, do czego nie doszło.
- O co ci do cholery chodzi. - Warknął, ale mimo wszytko objął mnie dość mocno ramieniem.
- Jeśli będziesz pił wtedy nie pozwolę się całować. - Wyjaśniłam krótko i postawiłam niechciany przedmiot na ziemni obok mebla na którym oboje teraz siedzieliśmy.
- A jeśli to nic nie da to po prostu będę wyrywać ten twój alkohol, choćby z twoich ust.
- Z moich ust mówisz. - Zapadła chwila ciszy, dziwnej ciszy. Bowiem Asheroth przyglądał mi się uważnie z tym dziwnym wyrazem twarz. Następnie przyciągnął mnie do siebie w mocnym uścisku i pocałował.
Poczułam nieprzyjemny posmak alkoholu, z początku chciałam się wyrwać, ale po dłuższej chwili namysłu… Jeśli to można tak określić. Oddałam pocałunek, z niemałą przyjemnością.
Czułam jak moje ciało drży gdy Asheroth wpija się coraz mocniej w moje usta, gdy błądzi w nich zaś wprawnie językiem ja nie mogę się powstrzymać od stłumionych jęków. W końcu jednak udało mi się go lekko odtrącić i zaczerpnąć odrobimy powietrza do płuc.
- Cóż… Mimo wszystko to przerwano nam. - Zamruczał, skubiąc mnie w ucho.
Poczerwieniałam do razu, wciąż trzymając dłonie na jego klatce piersiowej, które ku mojemu zmieszaniu nie miały na czym się zacisnąć. Opuszaki palców dotykałam tylko jakby parzącej mnie skóry Asheroth’a.
Zrozpaczona i przyciągana tym ciepłem wtuliłam się w jego klatke piersiową.
- Myślę, że to nie najlepszy moment… - Wyszeptałam podnosząc nieco głowę i spoglądając mu w oczy.
- A niby to czemu? - Maretiał mojej sukienki zupełnie nagle zjechał z moich ramion, kolejny raz odsłaniając mój biust. Mężczyna od tak jakby ignorując moje słowa po prostu bawił się w najlepsze dalej.
Do mętu gdy leżałam pod nim zupełnie naga i wilgotna, ze szczególnym naciskiem na to drugie słowo.
Asherotch  nie lubił sperciwu to było pewne. A już szczególnie, gdy obracając mnie, postanowił natychmiast doprowadzić mnie do głośnego krzyku. Wszedł we mnie dość brutalnie, zupełnie jakby chciał wyładować w jakiś sposób swoje poirytowanie. Trafiła się ku temu jak się okazuje idealna okazja.
- Ale… ale twój syn… - Wyjęczałam gnąc się pod każdym jego najmniejszym ruchem.
- Kochanie czy to naprawdę jedyna rzecz którą się teraz przejmujesz? A nie lepiej tym, że twój opiekuńczy rudzielec by się o czymś przypadkiem dowiedział?
- Co? Co.. - Myślenie szło mi opornie, tym bardziej że mężczyzna nie przestawał przyśpieszać tępa, nie zapominał też oczywiście o moich piersiach, gdy tak jedną z nich ściskał, zapiszczałam z bólu, który z resztą znowusz był tylko i wyłącznie jego zasługą.
- Tak... Warto by się pochwalić jaki to zgrabny tyłek mi się trafił... - Ponownie pisk, ale tym razem nie tyle z bólu co przerażenia. Nie chciałabym tego zrobić Tanithowi... To... To po prostu było  nieodpowiednie... Za to co dla mnie zrobił i... Czyżbym właśnie przysnawała racje Carrikowi?!
Razem z tym dość uderzających spostrzeżeniem poleciała fala rozkoszy która zupełnie wszystko zalewając sprawiła że opadłam bez sił, z Asheroth'em wciąż w sobie i na sobie. On również skończył,   a teraz rozwalił się na całą serokość, zadowolony i rozmruczany. Choć tyle.

- Ash... Zrobił byś to prawda? Tylko dlatego że nie przepadasz z Tanith'em... Zgadza się? - Zaczepiłam o temt bawiąc się lego czarnymi włosami.
- Cóż... Złodziei nikt nie lubi. - Zaśmiał się ponuro, pozwalając mi się jednak pogładzić po policzku.
- Katów też nie, zauważyłam. - Wtrąciłam na co ten zarechotał całując mnie w dłoń.
- Słuszna uwaga mała... Więc teraz rodzi się pytanie czemu ty mnie lubisz? - patrzył się na mnie tak pewny siebie, a jednocześnie pełen ciekawość. Założę się że musiałam być w jego oczach najzwyklejszą kretynką. Ale... Znowu jakoś mi to nie przeszkadzało. Po prostu byłam tu przy nim nie ważne czy naga, czy ubrana, byłam i to się dla mnie liczyło.
- Lubie cię ponieważ cię lubie. - Stwierdziłam bardzo prosto i krótko.

Asheroth?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz