czwartek, 5 marca 2015

Od Morwen ( do Asheroth'a / Carrick'a )

Każdy, dosłownie każdy, ruch Asheroth'a powodował, że nie tylko mocniej tłamsiłam pościel, ale też i jęczałam, dyszałam coraz głośniej. Myśli krzykliwe, dudniące w mojej głowie dotyczyły głównie tego co właśnie się działo. Robiły mi wyrzuty iż nie próbowałam go nawet zatrzymać. To co zrobiłam było żałosne... I miały racje. Po co bronić się przed czymś silniejszy, nieuniknionym, a przede wszystkim przed... przyjemnością, którą przyjmowałam właśnie w rozkosznie sporych dawkach.
Wygięłam się po raz kolejny, osłabiona nagłym mocniejszym szarpnięciem Ash'a, zatopił się głębiej, a mimo to, nie było mu dość... Ja za to zdążyłam chyba sięgnąć szczytu już dwa razy i już cienko piszczałam.
- A... Asheroth.... Proszę cię... - Wymamrotałem uderzona kolejną falą przyjemności przez którą tak drżało moje całe ciało, zmęczone i posiniaczone.
- Słucham? - Zamruczał, na moment przestając się we mnie poruszać, a zamiast tego długimi powolnymi ruchami gładził mnie po brzuchu. Wznowił jednak zabawę, a mnie brakowało języka w gębie, zarówno jak powietrza i mniej chaotycznych myśli.
Nagle poczułam coś dziwnego, w tej samej chwili gdy do moich uszu, opornie choć zawsze doszło stęknięcie. Niemal warkot.
Napięłam się czując poniekąd znane mi uczucie. Poczerwieniałam cała i w końcu opadłam dysząc na wymiętą pościel. Teraz nie drżało już całe moje ciało, a jedynie dłonie pod którymi wyczuwałam rozgrzaną skórę Asheroth'a. Leżącego bardzo blisko i patrzącego się na mnie z ciekawością, jakbym była zabawką, których jeszcze wszystkich funkcji nie znał...
Nie wiem czemu tak lekko mu muskałam teraz jego skórę na ramieniu, nie mam pojęcia też co miałam teraz czuć, jak się zachować.
Co jednak najważniejsze co o tym mężczyźnie myśleć.
Przymknęłam oczy, spowalniając oddech i odcinając się na chwile od otaczającego mnie świata.
Czułam się dziwnie, jeszcze inaczej jak wtedy gdy poprosiłam o coś tak niewłaściwego Tanith'a. Było to jednak też w podzięce za przywrócenie zdrowia i sił... A teraz, gdy nosiłem jego dziecko, żyłam i nie byłam na każdym kroku zależna od pomocy innych...
Czy ja właśnie go zdradziłam?
Trudno mi było to zrozumieć, tym bardziej, że nie chciałam w ten sposób patrzeć na to wszystko i mieć świadomość tego jak bardzo sprawiło mi to przyjemność.
- Dziękuje... - Szepnęłam wciąż nie otwierając oczu, jak i nie zabierając dłoń z ramienia Ash'a. Poczułam jak się lekko poruszył. Zaraz potem czyjś ciepły oddech błądził po mojej twarzy. Dopiero wtedy i ja drgnęłam spoglądając nieśmiało na jego twarzy, blisko mojej, bardzo blisko. Poczerwieniałam.
Nie trudno było odgadnąć iż mi się bacznie przyglądał. Zachłystałam się powietrzem gdy ten schylił się jeszcze bardziej...
- O co... O co ci chodzi? - Wyjąkałam, spoglądając w jego szkarłatne oczy, które były ponownie tak niesamowicie blisko... Przeszedł mnie kolejny dreszcz.
Trudno było mi się powstrzymać od tego by nie unieść się lekko i go nie pocałować, tym razem z własnej nie przymuszonej woli.
I tak też zrobiłam, stety lub niestety, ale mi sprawiło to ogromną przyjemność, choć pocałunek nie był tak długi jak te poprzednie, bo trochę się obawiałam jego reakcji.
Poza tym to co robiłam nie wydawało mi się do końca właściwe... Chyba... Tak mi się zdawało, ale było to tylko przeczucie, pokrętne jak wiele innych, a nawet wręcz niezgodne z naszym uczuciem, moim... Bo nie wątpię, znając tego mężczyznę nawet nie cały dzień, iż byłam dla niego po prostu najzwyklejszą zabawką.
Dziwnym jednak trafem nie miałam mu tego za złe. Skoro miał taką chęć to czemu nie... Znów poróżowiałam, kryjąc tym razem twarz w dłoniach.
- Urocze, niezdecydowane stworzenie. - Zaśmiał się gdy ja starałam się go znowu odepchnąć, tym razem już wstając i doprowadzając się do ładu.
Niestety tylko tyle zdążyłam zdziałać nim moja energia opadła, a mnie zakręciło się przed oczami. Gdyby nie to że nogi miałam jak z waty i resztę podobnie to szukała bym oparcia.
Niczego nie byłam jednak w stanie chwycić, za to ja zostałam chwycona. Mocno i pewnie, powracając do punktu wyjścia, w ramiona Asheroth'a.
- Może cię odprowadzić co? - Nie sprawiało mi to wielkiej radości gdy ten się ze mnie wyśmiewał, wręcz przeciwnie. Nie dyskutowałam jednak, bo dobrze wiedziałam, że robię wszystko by prowokować go do tego dalej. Nawet nieświadomie.
- Będę wdzięczna i dłużna! - Pisnęłam szybko odwracając spojrzenie w bok.
- Dłużna? O to bym się nie martwił, zawsze możesz płacić mi w naturze. - Jego uśmiech nie był zaraźliwy, ale też i nie przerażający, to też po prostu się uśmiechnęłam i kiwnęłam głową.
Poczekałam chwile na niego, aż w końcu wyszliśmy.
Chowałam się zanim gdy spotykałam na swej drodze oczy ludzi ciekawych i pożądliwych. Bo nawet jeśli obecność Ash'a przy mnie, jego spojrzenie odganiało tak skutecznie tych ludzi, to ja i tak byłam ofiarą właśnie tego co czują ci przypadkowi ludzie.
Co się ze mną dzieje? Nie mam pojęcia, nawet czy o coś jest niewłaściwe... I co najważniejsze w jakim stopniu.
- No. Tu już se chyba dasz radę. - Usłyszałam i natychmiast uniosłam głowę widząc fasady budynków przy głównej drodze. Powinnam się cieszyć, a mimo to stać mnie było tylko na westchnienie...
- Dziękuje. - Powiedziałam cicho uśmiechając się i on również mi tym odpowiedział.
- Lubie gdy mi dziękujesz... - Szepnął, nachylając mi się do ucha, ale spojrzeniem błądząc zupełnie gdzie indziej. -... Ale jesteśmy obserwowani.
Chciałam spojrzeć za nim, ale ten obrócił moją twarz w swoją stronę i lekko cmoknął w nos.
- Do następnego razu. Być może będzie jeszcze ciekawiej.
I tak ruszyłam w stronę domu, słaba, zdezorientowana i bogowie wiedzą co jeszcze.
Modliłam się by nikt tego nie widział...
Jednak na próżno...

<Ash? Carri ?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz