Dziewczyna wyglądała na zrezygnowaną i padniętą.
- Pierwszy raz w mieście, Giselle? - spytałem. - Ktoś taki od razu powinien pomyśleć o przewodniku, bo jak się nie zna uliczek, to można się nieźle wpakować, i nie o zgubienie się tu chodzi. Tak ładny pyszczek to cenna rzecz.
Kargijka sparaliżowała mnie wzrokiem. Sądzę, że ją uraziłem w pewnym sensie. Często mi się zdarza, nie nowość. A przecież chciałem tylko być miły. W pewnym sensie powiedziałem jej, że jest ładna, a więc i że mi się podoba, ale najwidoczniej zrobiłem to jak zwykle źle. Zastanawiałem się dość często czy to oni wszyscy mnie nie rozumieją czy to ja jakoś inaczej mówię. No bo co bym nie powiedział to albo ktoś zrozumiał źle, nie widział sensu w tym co mówię, lub wręcz szukał czegoś czego nie było.
Wróćmy jednak do dziewczyny, która stała przede mną.
- Cóż kilka wskazówek. Najlepszymi punktami orientacyjnymi są wieża świątyni bogini Amere, o tam - wskazałem białą wieżyczkę na zachodzie, na której powiewał biały proporzec - i "włócznie" przy głównej bramie, tam - obróciłem dziewczynę na północ, by mogła zobaczyć co chciałem jej pokazać.
- Widzę - mruknęła.
- No jak znasz te miejsca to zawsze trafisz gdzieś, gdzie cię dalej pokierują. Lekcja druga: jak gdzieś jest ciemno i cuchnie zjełczałym piwskiem, to omijaj szerokim łukiem i często oglądaj się za siebie. Lekcja trzecia: to - pokazałem jej jej własny mieszek, w którym pobrzękiwało kilka monet - trzymaj bliżej ciała i schowane.
- Kiedy ty..? - warknęła.
- Widzisz, nawet nie poczułaś. A skora ja mogłem, to inni też mogą i oni ci tego nie oddadzą. Jak się spłuczesz całkiem, możesz iść do świątyni, tam ci pomogą. Ale radzę nie naużywać ich dobroci, bo to nie ładnie...
- Za kogo ty mnie masz? - syknęła.
- Za nikogo.. to znaczy nie miałem na myśli nic złego... - tłumaczyłbym się dalej, ale coś, a raczej ktoś przykuł moją uwagę. - Wiesz... będę musiał coś zrobić. Karczmę znajdziesz tam - wskazałem grupę budynków. - Tam wynajmiesz nocleg, kupisz jedzenie i tak dalej.
- A gdzie pałac? - zapytała.
- Pałac... to do świątyni, później na południe i cały czas pod górę. nie przeoczysz. Znajdę cię jeszcze, nie martw się - rzuciłem, pomachałem jej z uśmiechem i ruszyłem w swoją stronę, wysłuchać co ma mi do powiedzenia jeden jegomość.
<Giselle? Ja cię jeszcze znajdę tylko coś załatwię ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz