Kiedy Ethan upierał się, że musi iść zgodziłam się i poszłam z nim, lecz
po paru metrach osunął się i stracił przytomność. Podbiegłam do niego i
przewiesiłam jego jedną rękę przez moją szyję i dźwigałam go aż do
medyka. Okazało się, że w rany wdało się zakażenie, ale na szczęście nie postąpiło znacznie i uzdrawiająca moc Quaarianina podziałała.
Siedziałam przy chłopaku do następnego ranka.
- Gdzie jestem? - spytał, gdy się przebudził.
- W moim domu. Straciłeś przytomność i zaniosłem cię do medyka, a potem, jak cię uleczył, to pomógł mi przenieść cię tu. W rany wdało się zakażenia, ale już wszystko dobrze - odpowiedziałam
Spojrzał na mnie i widziałam smutek w jego oczach.
- Jesteś blada! - krzyknął przerażony
- To nic takiego, zajmowałam się tobą dopóki się nie obudziłeś - powiedziałam.
Zrozumiał, że nawet w nocy musiałam się nim opiekować. Nakłaniał mnie do odpoczynku, lecz odmawiałam, mówiąc, że to jego zdrowie jest najważniejsze. Przyniosłam mu coś do jedzenia i swoją dłoń położyłam na jego czole. Uśmiechnęłam się radośnie, nie miał już gorączki, ale musiał jeszcze odpoczywać.
- Jak się czujesz? - spytałam zmartwiona - Proszę, mów prawdę!
Uśmiechnął się, a po chwili wybuchnął śmiechem
- Lepiej mi, dziękuję - odparł.
Ulżyło mi, na prawdę mi ulżyło. Był taki miły i dobry.... Szkoda, że muszę być mieszańcem, takich jak ja się nie lubi... nie kocha. Co ja wygaduję! Nawet się nie znamy...
- Rosyjo mieszkasz tu? Jesteś Quaarianką? - spytał.
- Nie, ja tu nie mieszkam. Ja i moja siostra otrzymałyśmy wezwanie od króla Urdona, więc przybyłyśmy. Jestem z Tharvis, pierwszego królestwa Makh'Araj. - powiedziałam.
- Gdzie jestem? - spytał, gdy się przebudził.
- W moim domu. Straciłeś przytomność i zaniosłem cię do medyka, a potem, jak cię uleczył, to pomógł mi przenieść cię tu. W rany wdało się zakażenia, ale już wszystko dobrze - odpowiedziałam
Spojrzał na mnie i widziałam smutek w jego oczach.
- Jesteś blada! - krzyknął przerażony
- To nic takiego, zajmowałam się tobą dopóki się nie obudziłeś - powiedziałam.
Zrozumiał, że nawet w nocy musiałam się nim opiekować. Nakłaniał mnie do odpoczynku, lecz odmawiałam, mówiąc, że to jego zdrowie jest najważniejsze. Przyniosłam mu coś do jedzenia i swoją dłoń położyłam na jego czole. Uśmiechnęłam się radośnie, nie miał już gorączki, ale musiał jeszcze odpoczywać.
- Jak się czujesz? - spytałam zmartwiona - Proszę, mów prawdę!
Uśmiechnął się, a po chwili wybuchnął śmiechem
- Lepiej mi, dziękuję - odparł.
Ulżyło mi, na prawdę mi ulżyło. Był taki miły i dobry.... Szkoda, że muszę być mieszańcem, takich jak ja się nie lubi... nie kocha. Co ja wygaduję! Nawet się nie znamy...
- Rosyjo mieszkasz tu? Jesteś Quaarianką? - spytał.
- Nie, ja tu nie mieszkam. Ja i moja siostra otrzymałyśmy wezwanie od króla Urdona, więc przybyłyśmy. Jestem z Tharvis, pierwszego królestwa Makh'Araj. - powiedziałam.
Przyjrzał mi się badawczo.
- Nie wyglądasz na jedną z Makh'Araj. - stwierdził.
- Nie wyglądasz na jedną z Makh'Araj. - stwierdził.
No tak, wszyscy z tej rasy mają czarne włosy i tatuaże, a ja nie,
ponieważ moją matką była jedna z Dakh'Ranów. Jestem mieszańcem, a jak
mam mu to powiedzieć znienawidzi mnie tak jak inni....
- Aż tak to widać? - spytałam.
Przytaknął, widziałam, że chciał wiedzieć dlaczego, choć z bólem, ale powiedziałam mu.
- Ponieważ moja matka była Dakh'Ranianka, a ojciec Makh'Araj. Jestem mieszańcem - nie umiałam kłamać...
Czekałam jedynie jak zacznie na mnie krzyczeć.
- Aż tak to widać? - spytałam.
Przytaknął, widziałam, że chciał wiedzieć dlaczego, choć z bólem, ale powiedziałam mu.
- Ponieważ moja matka była Dakh'Ranianka, a ojciec Makh'Araj. Jestem mieszańcem - nie umiałam kłamać...
Czekałam jedynie jak zacznie na mnie krzyczeć.
<Ethan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz