środa, 13 sierpnia 2014

Od Naitherell (do Asheroth'a)

Dyszałam ciężko, leżąc pod moim ulubionym Strażnikiem. Ciągle czułam na sobie jego gorący oddech, ten sam, który sprawił, że doszliśmy jednocześnie. Tylko on tak na mnie działał, tylko on potrafił mnie rozpalić do czerwoności. Nie wnikałam, dlaczego. Po prostu doceniałam jego nadzwyczajne, wyważone zdolności. Z nieprzytomnym uśmiechem na ustach pomyślałam, iż gdyby w tej chwili miał większe libido, to cienko bym pod nim piszczała.
- Zazdroszczę twojej przyszłej - zaśmiałam się, głaszcząc go po głowie.
- Hm? - mruknął, unosząc się nieco i ponownie chłonąc wzrokiem całe moje nagie ciało.
- Mnie zadowolisz, to każdą zadowolisz. - Mrugnęłam do niego i delikatnie popchnęłam go dłonią, dając mu znak, by pozwolił mi wstać. Zrobił to z niechęcią, przelotnie chwytając mnie za biodro, za co spiorunowałam go wzrokiem. 
Podniosłam koszulę nocną z podłogi i zarzuciłam ją na siebie, głośno wzywając służącą. Ta przyszła po dłuższej chwili, podczas której zawzięcie wkurzałam Asheroth'a, przechadzając się po salonie jak kotka. 
- No i co tak długo? - warknęłam na dziewczynę, kiedy już stanęła w progu, wlepiając we mnie zdziwiony wzrok.
- Byłam daleko, pani...
- Podejdź no tutaj.
Stałam bezczelnie w miejscu, patrząc na idącą ku mnie drobnymi kroczkami nastolatkę. W jej oczach widziałam strach i wiedziałam, czego się boi.
- I czemu łżesz? - zapytałam drwiąco, widząc jej wypieki na twarzy i zamglony wzrok. - Ponawiam pytanie, co tak długo? - dokładnie zaakcentowałam każde słowo, dając upust irytacji. - Skoro stałaś za drzwiami? CO tam robiłaś?
- Nic... 
Niemal w tej samej chwili, w której usłyszałam odpowiedź, dziewczyna otrzymała siarczysty policzek. Uderzenie wytrąciło ją z równowagi, a rozwalony na sofie Asheroth aż drgnął. Nie zwróciłam na to uwagi.
- Zejdź mi z oczu, nie chcę cię oglądać - wycedziłam, odganiając służącą jedną dłonią i odwracając od niej twarz. Parsknęłam, gdy wybiegła ze łzami w oczach.
- Cóż za metody - roześmiał się Strażnik, wciągając spodnie i siadając z łokciami założonymi na oparciu sofy. - Nie za ostro, Ptaszyno?
- Akurat ty coś wiesz o restrykcyjnym wychowaniu - odparowałam ironicznie. Tak naprawdę miałam powód do gorszego traktowania służki. Przyjęłam ją z litości, a przyłapałam na "pożyczaniu" moich rzeczy. Całe szczęście, wtedy nie miałam przed sobą osoby wymagającej tłumaczenia mojego zachowania. 
- Mówisz o tym szczeniaku?
Przeklęłam samą siebie w myślach. Po co rozpoczynałam ten temat? Doskonale znałam metody Ash'a. Wiedziałam i rozumiałam, co nim kieruje, ale mimo to nie popierałam go w tej kwestii.
- Co tym razem zrobił źle? - westchnęłam.
- Jest słaby - uciął krótko ojciec.
- Nie uwłaszczasz ty przypadkiem samemu sobie? - uniosłam brwi, sięgając po grzebień i układając rozburzone, złote fale.
- Jest z mojej krwi, więc albo będzie silny, albo zdechnie podczas treningu - oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Ciężki, złoty i wysadzany kamieniami szlachetnymi grzebień wysunął mi się z dłoni i uderzył we fragment kamiennej posadzki, nad którym stanęłam, a który spowodował nieznośny huk podczas rozpadania się przedmiotu na kilka mniejszych części. Dokończyłam czynność czesania włosów palcami, jak gdybym nie zauważyła braku grzebyka. 
Asheroth westchnął i podszedł do mnie, obejmując mnie od tyłu w pasie.
- Jesteś już śpiąca, co?
Powoli odwróciłam głowę i obdarzyłam go spojrzeniem, jakiego zapewne się nie spodziewał.
- Siła nie dzieli się tylko na fizyczną - niemal syknęłam, wypatrując sprzeciwu w jego szkarłatnych tęczówkach. 
- Jesteś zła? - zapytał, zdumiony moim zachowaniem. Natychmiast uniosłam dłoń i z uśmiechem pogładziłam go po policzku.
- Skąd - rzuciłam i pocałowałam go w usta, przerywając, gdy tylko stał się nazbyt śmiały. Było już zbyt późno, a raczej zbyt wcześnie na eksperymenty z jego potencjałem. - No, może troszkę. Też byś się wkurzył, gdybyś rozwalił tak drogi grzebień - mruknęłam z udawanym rozbawieniem, któremu po prostu nie mógł zarzucić sztuczności i zarzuciłam mu ręce na szyję. 
- Tak coś czułem - mruknął i sięgnął do kieszeni.
- Nie, nie mów mi, że tym razem to będzie twój pretekst... powiedz mi szczerze, ile ty wypiłeś i czego tak naprawdę?
No tak. Asheroth i jego poczucie obowiązku spłacania długów. Myślałby kto, że taki szlachetny. Próbował mi wciskać pieniądze po każdym razie, a ja zawsze miałam ochotę mu powiedzieć, że gdybym była uczciwa, to on musiałby dostawać zapłatę. Naturalnie nie zrobiłabym tego ze względu na pewien rodzaj umownego kodeksu prostytutek. Punkt pierwszy, nie chwal swojego zleceniodawcy. 
- Przynajmniej sobie odkupisz - rzekł, wręczając mi sporą sakwę wypchaną złotymi monetami. 
- Powiedziałam, zabieraj to! Stać mnie - ofukałam go, zarzucając długimi do pasa, falowanymi kosmykami w tył.
- W takim układzie przyjmij po prostu zapłatę za ... - Zanim dokończył, wyrwałam mu mieszek z dłoni i dostał nim w ten swój zakuty łeb, na co się cofnął z głupawym uśmiechem. Mało brakowało, a też bym się roześmiała.
- Masz mnie za jedną z kurw, które sobie w wolnym czasie posuwasz? - zrobiłam mu wyrzuty.
- Nie, ale doceniam czas, jaki mi poświęcasz. Wiem, ile jest warty. Za tę sumę wykupiłbym te kurwy razem z burdelem - przekonywał mnie dalej.
- Tyle to ja za nockę biorę - prychnęłam, udając wielce urażoną damę. Szkoda, że miałam na sobie prześwitującą koszuleczkę. 
- Wolę jedną z tobą, niż pół roku z innymi - wyznał nagle, chociaż nie brałam jego słów zbyt poważnie.
- Nie wylewaj mi się tu tak rzewnie, bo jeszcze każę ci to udowodnić - mruknęłam wrednie, skłaniając go do rozmyślań nad wypowiedzianym zdaniem. - Cóż to, mój miły? Kolejne uzależnienie? A może zauroczenie? Bez znaczenia. Jedno i drugie nałóg - machnęłam ręką, zadowolona z własnych docinków.
- Jesteś uparta... ale taką cię lubię. - Ponownie mnie pocałował, jeszcze raz próbując wcisnąć kasę.
- Dobra próba, ale na mnie nie podziała. No, a teraz już zwiewaj do siebie. Przyda nam się wyciszenie po dodatkowych wrażeniach... - Odwróciłam go w stronę drzwi i przygryzłam płatek jego ucha, na co znowu się rozmarzył. - No ileż ja mam powtarzać? Wyjdź! - nakazałam, ale nie brzmiałam zbyt poważnie.
- Oczywiście, lady Naitherell - zadrwił Ash i ukłonił się, na co rzuciłam w niego leżącym nieopodal, puchowym kapciem. Ku mojemu rozczarowaniu, przechwycił go w locie. - Ładny, ładny. A ile warte było to futerko...?
- Ty naprawdę jeszcze nie wytrzeźwiałeś - pokiwałam z niedowierzaniem głową i przewróciłam oczami, mimo wszystko szczęśliwa, że nam obu w jakiś sposób polepszył się humor. Miałam nadzieję, iż chwila radości potrwa dłużej, niż tylko do momentu zatrzaśnięcia drzwi. - Wracaj. Bliżej już wschodowi, niż zachodowi. A przecież dziś... audiencja - przypomniałam mu z niechęcią.
Ten argument okazał się trafny i Asheroth wyszedł. Zaraz po przekręceniu klucza oparłam się o drzwi i osunęłam po nich, wzdychając ze zrezygnowaniem.
- I znowu muszę się kąpać!

<I jak tam, Ash?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz