Gdy patrzyłem na Rosyjo jak cierpi, dlatego, że nic więcej nie może dla
mnie zrobić postanowiłem udawać, że już mi lepiej i, że mnie nie boli
chociaż ledwo żyłem.
- Dziękuję ci, za zaopiekowanie się mną i moim wierzchowcem, naprawdę już dobrze - uśmiechnąłem się do niej radośnie. - Jeszcze chwile posiedzę i już ci nie będę głowy zawracać.
- Dziękuję ci, za zaopiekowanie się mną i moim wierzchowcem, naprawdę już dobrze - uśmiechnąłem się do niej radośnie. - Jeszcze chwile posiedzę i już ci nie będę głowy zawracać.
Gdy to powiedziałem przyjrzałem się jej i
stwierdziłem, że wygląda jak jedno z tych niebiańskich stworzeń, nie lepiej ona była jak bogini i jedna część nie chciała tu zostać, na zawsze, i się nią
zaopiekować żeby nie smuciła się. Jednak ta rozsądna cześć twierdziła, że muszę iść,
bo jej w ogóle nie znam i gdyby dowiedziała się z jakiej rasy się wywodzę, wystraszyłaby się i mnie znienawidzila chociaż nie jestem taki
jak oni.
- A i dziękuję za herbatę, jesteś bardzo miła.
- Nie ma za co - uśmiechnęła się lekko, lecz w oczach miała smutek i żal.
Po kilku minutach picia herbaty stwierdziłem, że czas na mnie. Wiec podniosłem się bardzo ostrożnie powoli i się do niej uśmiechnąłem, wtedy przeszedł mnie potworny ból i z uśmiechu powstał grymas.
- Nie ma za co - uśmiechnęła się lekko, lecz w oczach miała smutek i żal.
Po kilku minutach picia herbaty stwierdziłem, że czas na mnie. Wiec podniosłem się bardzo ostrożnie powoli i się do niej uśmiechnąłem, wtedy przeszedł mnie potworny ból i z uśmiechu powstał grymas.
- Przepraszam za kłopot i jeszcze raz dziękuję za pomoc. Ale na mnie już
czas mogłabyś mi pokazać gdzie jest mój wierzchowiec?
- E..Oczywiście zaprowadzę cię, ale nie wydaje mi się, że dasz radę gdziekolwiek jechać, - przejrzałam mi się - a poza tym dopiero co rany przestały krwawić.
- Spokojnie nie bój się o mnie, dobrze się czuje - uśmiechnąłem się do niej.
- No dobrze, ale jak coś możesz tu zostać jeszcze trochę mam wolny pokój.
- Naprawdę nie mogę muszę... - musiałem złapać bolesny oddech - już iść.
- No dobrze jak się upierasz, to chodź za mną.
Poszedłem za nią, czując coraz większy przytłaczający ból. Po połowie drogi musiałem oprzeć się o ścianę, bo nie mogłem złapać oddechu. Gdy już miałem iść dalej coś mnie przytoczyło i osunąłem się po ścianie na ziemię. Po chwili usłyszałem krótki krzyk i szybkie kroki. Poczułem czyjeś rece na moim nadgarstku, ktoś sprawdzał mi puls. A potem poczułem jak ktoś mnie lekko dźwiga i przewiesza moje ramię przez szyję i w takiej pozycji ciągnie mnie gdzieś. Potem poczułem miękkie łóżko, delikatną i puszystą kadrę. Wtedy zapadłem w bardzo głęboki sen.
- E..Oczywiście zaprowadzę cię, ale nie wydaje mi się, że dasz radę gdziekolwiek jechać, - przejrzałam mi się - a poza tym dopiero co rany przestały krwawić.
- Spokojnie nie bój się o mnie, dobrze się czuje - uśmiechnąłem się do niej.
- No dobrze, ale jak coś możesz tu zostać jeszcze trochę mam wolny pokój.
- Naprawdę nie mogę muszę... - musiałem złapać bolesny oddech - już iść.
- No dobrze jak się upierasz, to chodź za mną.
Poszedłem za nią, czując coraz większy przytłaczający ból. Po połowie drogi musiałem oprzeć się o ścianę, bo nie mogłem złapać oddechu. Gdy już miałem iść dalej coś mnie przytoczyło i osunąłem się po ścianie na ziemię. Po chwili usłyszałem krótki krzyk i szybkie kroki. Poczułem czyjeś rece na moim nadgarstku, ktoś sprawdzał mi puls. A potem poczułem jak ktoś mnie lekko dźwiga i przewiesza moje ramię przez szyję i w takiej pozycji ciągnie mnie gdzieś. Potem poczułem miękkie łóżko, delikatną i puszystą kadrę. Wtedy zapadłem w bardzo głęboki sen.
Wszędzie wokół
było dużo mojej krwi i innych ludzi. Ja byłem umierający po środku stosu
trupów i pomyślałem" oto mój los. Nagle coś mnie wyciągnęło z tego snu.
Poczułem jak łzy i pot się mieszają na mojej twarzy, a potem poczułem
chłód i wilgoć ręcznika na czole i policzkach wiedziałem, że znów mam
gorączkę. Budziłem się, to zasypiałem, ciągle miałem gorączkę.
<Rosyjo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz