Gdy po nieudanym treningu
położyliśmy się na trawie z Rosyjo, postanowiłem pomedytować nad tym jak
pomóc jej wydobyć wewnętrznego wojownika i podejrzewam, że wyglądało to
tak jak bym spał, więc moja miła postanowiła się przespać koło mnie i
kilka razy się jej usnęło, ale nim zasnęła głęboko usłyszeliśmy
skomlenie, i podejrzewałem, że to jakiś mały wilczek, więc nie przestałem
medytować z zamkniętymi oczami. Oczywiście, gdy tylko Rosyjo usłyszała
skomlenie od razu wstała i zaczęła wołać i podchodzić do miejsca skąd
dochodził płacz zwierzaka. Gdy po dłuższym czasie nie wracała
postanowiłem sprawdzić co z nią. Gdy po cichu podszedłem do nich,
zobaczyłem małe szczenie wilka i ją z bardzo zdeterminowaną miną i
tylko usłyszałem końcowe zdania:
- Prowadź - powiedziała Rosyjo.
Nie wiedziałem o
co dokładnie chodzi, ale postanowiłem, że pójdę za nimi w razie czego.
Po krótkim spacerze, zobaczyłem, że ona szepcze coś do małego, a on
odchodzi. Potem znów ruszyła, a ja za nią w odstępie, żebym widział ją, ale
ona mnie nie i nikt inny. W miarę dobrze radziłem sobie w terenie wiec
już kiedyś byłem w tym lesie. Gdy po jakichś kilku minutach usłyszałem
skomlenie i warczenie. Postanowiłem zmienić pozycje i teraz stałem tak,
żeby mieć widok na bok jej sylwetki, a nie na tył. Więc widziałem jak
uspokaja wilka, a potem go uwalnia. Niestety gdy uwolniła wilka, jakiś
mężczyzna postanowił chyba sprawdzić co ze zwierzęciem i ruszy w jej stronę. Ledwo się zorientowałem, że Rosyjo szybko zwiała do lasu.
pobiegłem szybko za nią lecz nie mogłem jej dogonić, była za szybka.
Gdy tu byłem ostatni raz widziałem wodospad i coś mi podpowiadało, że
Rosyjo nie zna drogi, więc mocno się zdenerwowałem. Postanowiłem biegnąć
w stronę wodospadu i urwiska. Gdy byłem metr od urwiska zobaczyłem
tylko jak Rosyjo z krzykiem osuwa się wraz z ziemią prosto do wody. Mało
myśląc ruszyłem biegiem do przepaści, na chwilę się zatrzymałem by
spojrzeć w dół i to co zobaczyłem mnie zmroziło. Dziewczyna wpadła do wody,
raz się jej udało wynurzyć, a potem chyba straciła przytomność, bo już nie
walczyła. Szybko zsunąłem się do wody i zacząłem płynąć w stronę ukochanej. Po długim, szybkim płynięciu dotarłam do ciała Rosyjo.
Chwyciłem ją wygodnie tak, żeby miała głowę nad wodą i starałem się dopłynąć do brzegu. Tylko był mały kłopot energia po adrenalinie mijała, a
prąd wodny był coraz bardziej silny. Postanowiłem się nie poddawać i gdy
nadarzyła się okazja, czyli zwalone drzewo z gałęziami, udało mi się
podpłynąć do niego i ulokować ciało Rosyjo tak, by się z niego nie z
sunęła z powrotem do wody gdy próbowałem sam wyjść, ręce mi się
pośliznęły i wpadłem do wody. Wiedziałem, że to mój koniec zdążyłem
pomyśleć, że moja ukochana przeżyje i zamknąć oczy, gdy nagle usłyszałem
jakieś szczeknięcie i plusk wody. Poczułem lekkie szarpnięcie, a potem straciłem
przytomność.
< Rosyjo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz