Ułożyłam się na przeciw zwiniętej w kulkę Say'Jo z głośnym westchnieniem.
A więc to tak, życie nie dość miało karać tych, którym już coś zabrało bez prawa, czy je to więc śmiesz? To podły bardzo podły humor. Zmaterializowałam się na powrót odgarniając włosy z twarzy, choć zapewne nie robiło jej zbyt wielkiej różnicy czy używam swoich zdolności czy nie, dla osób jej pokroju byłam niezmiennie wyczuwalna.
Sama nie wiem czemu wtedy zmieszałem się w cieniem jej brata i po cichu przemykałam za nimi, nie wiedziałem też jak ten jełop mógł nie dosłyszeć moich kroków... Nie jestem przecież żadną doświadczoną złodziejką czy zabójcą, więc moje kroki są słyszalne jak stąpanie słonia. Po co tu przyszłam nie wiem, ale nie potrafiłam zniknąć od tak za budynkami obojętnie idąc w zupełnie przeciwnym kierunku.
Przybliżyłam się do rozczulającej mumii, którą teraz owinięta w pościel dziewczyna przypominała i tym razem to ja ją objęłam gładząc po puszystych włosach.
- Skoro dziś było spokojnie to może warto powtórzyć to raz jeszcze krok po kroku. - Szepnęłam, miałam wrażenie, że silnie oddziałuje na nią stres, nacisk innych na to jaka jest krucha i częste nie danie dojścia do głosu. Mogłam się mylić, taka choroba nie jest w repertuarze tych zwykłych, na które pomogą ziółka, a przynajmniej nie te wolno rosnące na pierwszej lepszej łące. Ale skoro ataki były częste, a dziś ktoś wreszcie dał jej chwile do poczucia wolności, nie otumaniania bojaźliwymi rękami wyciąganymi do ciebie z każdej strony, odgradzającymi cię od tego co nieodpowiednie i niebezpieczne, zbyt przeszywające codzienność, napiętnowane zmianami.
Say'Jo zacisnęła mocniej dłonie na materiale mojej bluzki, tam gdzie biło moje serce, spokojnie i miarowo. Byłam spokojna, ale jednocześnie czujna.
- A co ty powiesz na to, że właśnie ściskasz niedoszłego trupa? - Zaśmiałam się cicho, głaszcząc ją po policzku. - Czemu niedoszłego? Bo uciekłam, nareszcie się odważyłam, nawet jeśli postawiono mi już grób. - Z mojej twarzy nie schodził uśmiech pomimo bolesnego wspomnienia, teraz jednak śmieszyło minie ono jedynie, bawiąc tym jak bardzo niewiarygodnie i szalenie głupio to brzmi.
- Nie wyglądasz. - Odwzajemniła grymas rozbawienia bawiąc się kosmykiem moich włosów.
- Jesteś bardzo urodziwym i ciepłym nieboszczykiem. - Szepnęła nieśmiało i ujmując w dłonie moją twarz pocałowała po raz drugi. Tym razem jednak nie odchylając się tak szybko, a gdy skończyła lekko dysząc poczęła bawić się moimi wilgotnymi wciąż wargami.
Zastanawiałam się co powiedzieć, że jednak nie jest tak źle? Jej usta były bardzo miłe w dotyku, aż podejrzanie nęciły.
Tym razem to ja odjęłam jej rękę od moich warg i ścisnęłam odwzajemniając pocałunek leciutko. Nim się spostrzegłam leżałam pod nią dysząc przygnieciona jej zgrabnym ciałem, czułam jej oddech na swoim obojczyku, bo tam wtuliła się policzkiem powoli muskając moją klatkę piersiową i znacząc żebra, pod skórą lekko łaskotała.
Nagle jednak zatrzymała się nasłuchując, więc i ja poszłam w jej ślady zwalniając oddech.
Na schodach słychać było ciężkie kroki, wciąż burczącego coś pod nosem Uri'Ana, chyba nie specjalnie przejmował się treścią własnych słów ani ile z tego słyszy jego siostra, której ciało przez chwile stało się bardziej napięte.
- Właź pod kołdrę...- Jęknęła do mnie po chwili. Zamrugałam nie do końca rozumiejąc o co jej chodzi, czy to aby na pewno dobra chwila?
- I na wszelki wypadek zniknij jeszcze na chwile. - Dodała po chwili niby to wpatrując się czujnie w stronę drzwi, w których właśnie poruszyła się klamka.
Rozumiejąc co planuje sapnęłam zestresowana, ale zaraz potem dałam nura pod kołdrę wtulając się jak najbliżej Say'Jo by zgrubienie wyglądało w miarę wiarygodnie, chyba byłam na tyle drobna.
W końcu się uspokoiłam lekko jednak drżąc, miałam stanowczo za mało czasu aż do momentu, gdy do pokoju wkroczył jej brat ze zdaje się porcją jakiejś zupy. Pachniało to znośnie, ale wciąż podejrzliwie.
Później głuche uderzenie zderzającej się miski z blatem stołu i cisza, czułam jednak jego spojrzenie jakby na sobie, ale dobrze wiedziałam, że patrzył na skuloną w łóżku Say'Jo bo o mnie póki co mam nadzieje nie miał pojęcia.
- Zjesz choć to? Proszę? - Westchnął z niezmiennie poważnym tonem, niby była to tylko propozycja jednak wyczułam w tym zdaniu coś jakby stanowcze żądanie.
- Jasne, ale wątpię byś musiał mnie karmić, więc wyjdź! - Pisnęła spięta w odpowiedzi.
- Co jest? - Spytał, a jego głos niebezpiecznie się zbliżył. - Rozebrałaś się czy jak?
Poczułam nacisk na kołdrze w miejscu gdzie znajdowała się moja stopa, niechcący w automatycznym odruch nią poruszyłam. Ojć.
Uri'An zszarpał z łóżka pościel, chyba spodziewał się tam zobaczyć więcej prócz oburzonej siostry w dodatku w pełni ubranej i może lekkiego zgięcia w materacu gdzie leżała moja osoba wagi piórkowej. Czasem opłaca się być chuchrem.
- A co jak bym była serio naga?! Pomyślałeś o tym? - Oburzyła się Say'Jo. - Wyjdziesz,czy nie?
<Say'Jo?>
A więc to tak, życie nie dość miało karać tych, którym już coś zabrało bez prawa, czy je to więc śmiesz? To podły bardzo podły humor. Zmaterializowałam się na powrót odgarniając włosy z twarzy, choć zapewne nie robiło jej zbyt wielkiej różnicy czy używam swoich zdolności czy nie, dla osób jej pokroju byłam niezmiennie wyczuwalna.
Sama nie wiem czemu wtedy zmieszałem się w cieniem jej brata i po cichu przemykałam za nimi, nie wiedziałem też jak ten jełop mógł nie dosłyszeć moich kroków... Nie jestem przecież żadną doświadczoną złodziejką czy zabójcą, więc moje kroki są słyszalne jak stąpanie słonia. Po co tu przyszłam nie wiem, ale nie potrafiłam zniknąć od tak za budynkami obojętnie idąc w zupełnie przeciwnym kierunku.
Przybliżyłam się do rozczulającej mumii, którą teraz owinięta w pościel dziewczyna przypominała i tym razem to ja ją objęłam gładząc po puszystych włosach.
- Skoro dziś było spokojnie to może warto powtórzyć to raz jeszcze krok po kroku. - Szepnęłam, miałam wrażenie, że silnie oddziałuje na nią stres, nacisk innych na to jaka jest krucha i częste nie danie dojścia do głosu. Mogłam się mylić, taka choroba nie jest w repertuarze tych zwykłych, na które pomogą ziółka, a przynajmniej nie te wolno rosnące na pierwszej lepszej łące. Ale skoro ataki były częste, a dziś ktoś wreszcie dał jej chwile do poczucia wolności, nie otumaniania bojaźliwymi rękami wyciąganymi do ciebie z każdej strony, odgradzającymi cię od tego co nieodpowiednie i niebezpieczne, zbyt przeszywające codzienność, napiętnowane zmianami.
Say'Jo zacisnęła mocniej dłonie na materiale mojej bluzki, tam gdzie biło moje serce, spokojnie i miarowo. Byłam spokojna, ale jednocześnie czujna.
- A co ty powiesz na to, że właśnie ściskasz niedoszłego trupa? - Zaśmiałam się cicho, głaszcząc ją po policzku. - Czemu niedoszłego? Bo uciekłam, nareszcie się odważyłam, nawet jeśli postawiono mi już grób. - Z mojej twarzy nie schodził uśmiech pomimo bolesnego wspomnienia, teraz jednak śmieszyło minie ono jedynie, bawiąc tym jak bardzo niewiarygodnie i szalenie głupio to brzmi.
- Nie wyglądasz. - Odwzajemniła grymas rozbawienia bawiąc się kosmykiem moich włosów.
- Jesteś bardzo urodziwym i ciepłym nieboszczykiem. - Szepnęła nieśmiało i ujmując w dłonie moją twarz pocałowała po raz drugi. Tym razem jednak nie odchylając się tak szybko, a gdy skończyła lekko dysząc poczęła bawić się moimi wilgotnymi wciąż wargami.
Zastanawiałam się co powiedzieć, że jednak nie jest tak źle? Jej usta były bardzo miłe w dotyku, aż podejrzanie nęciły.
Tym razem to ja odjęłam jej rękę od moich warg i ścisnęłam odwzajemniając pocałunek leciutko. Nim się spostrzegłam leżałam pod nią dysząc przygnieciona jej zgrabnym ciałem, czułam jej oddech na swoim obojczyku, bo tam wtuliła się policzkiem powoli muskając moją klatkę piersiową i znacząc żebra, pod skórą lekko łaskotała.
Nagle jednak zatrzymała się nasłuchując, więc i ja poszłam w jej ślady zwalniając oddech.
Na schodach słychać było ciężkie kroki, wciąż burczącego coś pod nosem Uri'Ana, chyba nie specjalnie przejmował się treścią własnych słów ani ile z tego słyszy jego siostra, której ciało przez chwile stało się bardziej napięte.
- Właź pod kołdrę...- Jęknęła do mnie po chwili. Zamrugałam nie do końca rozumiejąc o co jej chodzi, czy to aby na pewno dobra chwila?
- I na wszelki wypadek zniknij jeszcze na chwile. - Dodała po chwili niby to wpatrując się czujnie w stronę drzwi, w których właśnie poruszyła się klamka.
Rozumiejąc co planuje sapnęłam zestresowana, ale zaraz potem dałam nura pod kołdrę wtulając się jak najbliżej Say'Jo by zgrubienie wyglądało w miarę wiarygodnie, chyba byłam na tyle drobna.
W końcu się uspokoiłam lekko jednak drżąc, miałam stanowczo za mało czasu aż do momentu, gdy do pokoju wkroczył jej brat ze zdaje się porcją jakiejś zupy. Pachniało to znośnie, ale wciąż podejrzliwie.
Później głuche uderzenie zderzającej się miski z blatem stołu i cisza, czułam jednak jego spojrzenie jakby na sobie, ale dobrze wiedziałam, że patrzył na skuloną w łóżku Say'Jo bo o mnie póki co mam nadzieje nie miał pojęcia.
- Zjesz choć to? Proszę? - Westchnął z niezmiennie poważnym tonem, niby była to tylko propozycja jednak wyczułam w tym zdaniu coś jakby stanowcze żądanie.
- Jasne, ale wątpię byś musiał mnie karmić, więc wyjdź! - Pisnęła spięta w odpowiedzi.
- Co jest? - Spytał, a jego głos niebezpiecznie się zbliżył. - Rozebrałaś się czy jak?
Poczułam nacisk na kołdrze w miejscu gdzie znajdowała się moja stopa, niechcący w automatycznym odruch nią poruszyłam. Ojć.
Uri'An zszarpał z łóżka pościel, chyba spodziewał się tam zobaczyć więcej prócz oburzonej siostry w dodatku w pełni ubranej i może lekkiego zgięcia w materacu gdzie leżała moja osoba wagi piórkowej. Czasem opłaca się być chuchrem.
- A co jak bym była serio naga?! Pomyślałeś o tym? - Oburzyła się Say'Jo. - Wyjdziesz,czy nie?
<Say'Jo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz