wtorek, 16 września 2014

Od Quith'a (do Wielkiego Mędrca)

Perspektywa nowego wyzwania bardzo mnie zadowoliła. Gdzieś w środku poczułem ciepło i radość, mimo tego, że zdawałem sobie sprawę z trudności zadania. Taki trening bardziej mi się podobał aniżeli ten z Rithian'em. Był trudniejszy i wymagał większego skupienia, mimo to był przyjemniejszy. Do tego moim nauczycielem był ktoś porządny, a nie żaden przyjaciel ojca.
Czułem jak ulatuje ze mnie wzrok. Pojawiła się ciemność, strach, a zaraz po nim spokój. Już wiedziałem na czym to wszystko polega i co muszę robić. Nie powiem, że się nie bałem, ale na pewno ufałem swoim zmysłom i sobie samemu.
Kiedy przyzwyczaiłem się do nicości, która poniekąd mnie otaczała, dałem znak Mistrzowi, a to uruchomiło impa. Stworek leciał przede mną, a ja nie miałem pojęcia nawet gdzie jest to "przede mną". Przez chwilę czułem się jakbym zatracił poczucie materialnego mnie.
- Skup się. - usłyszałem
No tak. Chodzi tylko o skupienie. Potrafię, muszę. Uda się.
Zacisnąłem pięści i westchnąłem ciężko. Wiedziałem, że wreszcie przyjdzie chwila prawdy. Imp wrócił do mnie, po czym znowu ruszył, próbując zmusić mnie do ruchu. Wytężyłem słuch i usłyszałem. Jednak problemem było to, że ja nie mam tego słyszeć, ja mam to czuć. Po dłuższej chwili wyjątkowego skupienia udało się. Poczułem swoje ciało, a na nim fale. Te fale, które miały mnie zaprowadzić do celu.
Ruszyłem przed siebie, asekuracyjnie machając rękoma. Nie chciałem, jednak coś w sercu nie pozwoliło mi tego nie robić. Tak samo moje kroki, one były... Bezpieczne. Wysoko podnosiłem nogi i powoli je kładłem na ziemię. Szedłem przed siebie niczym kaleka, którym poniekąd byłem.
Poczułem, pierwszy zakręt. Prawo czy lewo? Trudne pytanie. Stanąłem na rozwidleniu, rozluźniłem się i postanowiłem. Prawo.
- Au! - pisnąłem, masując czoło
Niestety, nie zawsze wybiorę dobrą drogę. Tym razem się nie udało.Trzeba próbować dalej.
- Nie poddawaj się.
Odwróciłem się i poszedłem tam, gdzie powinienem wcześniej. Tak właśnie - w lewo. Muszę się jeszcze dużo nauczyć, ale to chyba po to chodzę do Mistrza tak? Żeby się uczyć.
Ruszyłem dalej i dalej. Pokonałem kolejny zakręt. Potknąłem się, obiłem, ale szedłem dalej. Wreszcie się udało. Satysfakcja jaką poczułem była dla mnie największą nagrodą. Czymś czego nie mogłem kupić, dostać tylko osiągnąć, a przecież to co robimy sami dla siebie ma największą wartość tak? Dla mnie tak jest. Mimo tego, że mam wpajane walki, bitwy i wojny, mimo tego, że w to czasem wierzę, to nigdy nie zapomnę o tym czego pragnie i co wie moje serce. A ono wie całkiem dużo i to co ono wie, o dziwo jest bardzo pouczające i mądre, a tego po sobie bym się raczej nie spodziewał.

<Wielki?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz