- No wyjdź! - warknęłam na Uri'Ana, choć w gruncie rzeczy ledwo powstrzymywałam się przed wybuchnięciem śmiechem. To jak reagował oraz oddech dziewczyny łaskoczący mnie były powodem mojej wesołości. - Jestem zmęczona, zimno mi, chciałabym odpocząć i nie życzę sobie, żeby mi przeszkadzano.
- Dobra, dobra... - wybełkotał.
Nie mogłam się powstrzymać i spojrzałam w wizje. Zmieszana mina mojego brata, który zapewne był święcie przekonany, że coś, lub też kogoś, znajdzie, była bezcenna. Mimo to, z kamiennym wyrazem twarzy, odnalazłam nakrycie i opatuliłam siebie i wtuloną wciąż we mnie Abyss.
- Zjedz chociaż obiad. Rozgrzejesz się nieco, a jutro pójdziemy do tego całego Mistrza.
- Mędrca. To Wielki Mędrzec - poprawiłam go.
- Jak zwała tak zwał. Mam nadzieję, że on ci pomoże i, że niedługo wrócimy do domu - stwierdził i wyszedł.
Gdy tylko jego kroki ucichły, zachichotałam, nie mogąc już dłużej powstrzymywać śmiechu. Mój brat był bardziej ślepy niż ja. Mnie nigdy nie zdarzyło się nie odkryć obecności innej osoby w pomieszczeniu. Zawsze zdradzały ludzi zapach, oddech czy kroki, bez względy na to jak były subtelne i miękkie. Abyss miała przecież tak silny, słodki zapach, apetyczny i nie dający się ukryć przed zmysłem mojego powonienia. a dodatek mieszał się on wciąż z zapachem ziół.
Usłyszałam słodki chichot, wtórującej mi Aby.
- Wiesz ile przyjemności sprawia mi takie ucieranie nosa Uriemu? - spytałam. - Bardzo dawno nie przeżyłam takiego dnia jak dziś. Dziękuję - wyszeptałam w jej usta i pocałowałam ją znów.
Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego. Nigdy nie przepadałam za bliskością innych. Uważałam, że nie jest mi potrzebna, a wręcz nad wyraz często zwyczajnie mnie przytłaczała. Czułam się jak na smyczy, gdy cały czas ktoś trzymał mnie blisko, wskazując mi drogę, obejmując mnie. Za to trzymanie Abyss w ramionach, jej usta, ciało, wszystko to było dla mnie czyś cudownym i tak naturalnym, jakbym tu miała swoje miejsce. Jakbyśmy obie je tu miały. Będąc razem.
- Może zjemy obiad? - spytałam, z niechęcią wyplątując się z objęć dziewczyny i siadając na łóżku.
Nie miałam pojęcia czy Abyss była widzialna, ja czułam ją bardzo dobrze, ciepło jej ciała, jej oddech, bicie jej serca.
- Pomóc ci? - spytała, widząc, jak ostrożnie sięgam w stronę stolika. Nie znałam tego pomieszczenia za dobrze i ciężko mi było ocenić odległość.
- Byłoby miło - przyznałam. - Ale jeden warunek: zjesz ze mną. Uri zawsze przynosi mi jedzenia jak na pół kompanii wojska. W domu dokarmiałam koty, bo złościł się gdy nie zjadałam wszystkiego.
- Dobrze - powiedziała i byłam pewne, że się uśmiecha.
Zjadłyśmy, chichocząc i cicho rozmawiając. Dziwne, bo choć nie rozmawiałyśmy o niczym konkretnym, to mogłabym tak przez wieki i nie znudziłoby mi się.
Po posiłku ziewnęłam przeciągle. Lekko przetarłam oczy, bo nieco mnie piekły.
- Jesteś zmęczona? - spytała.
- Trochę. Dość sporo wrażeń, a ja ostatnio prawie nie sypiam... - wyznałam.
Aby pomogła mi się rozebrać. Jej ubrania wylądowały na dnie kufra obok łóżka i była teraz w mojej koszulce nocnej. Spojrzałam na nią w wizjach. wyglądała ślicznie, szczególnie z rumieńcami na buzi.
Dziewczyna usiadła obok i, jakby odczytując moje myśli, poprawiła mi poduszkę, żebym mogła się położyć wygodnie.
Poczułam jak Abyss kładzie się obok mnie, od razu wyciągnęłam ramiona, żeby ją objąć.
- Spróbuj się przespać - poradziła, głaszcząc mnie po policzku, co wywołała u mnie przyjemny dreszcz.
- O ile tu ze mną zostaniesz - stwierdziłam.
- Jeśli tylko chcesz...
- Bardzo chcę - wyznałam i pocałowałam ją mocno, namiętnie. Przetoczyłam się na nią i splotłam palce z jej drobnymi paluszkami. Trwałyśmy tak dłuższą chwilę, całując się i rozkoszując ciepłem naszych ciał. Gdy oderwałam się od niej, ciężko dyszałam i było mi przyjemnie gorąco. Wtuliłam się w jasnowłosą i powoli zasnęłam, wsłuchana w bicie jej serca.
Obudziłam się nagle, nie mogąc oddychać. Nie wiem gdzie byłam, ani dlaczego było tu tak zimno. Przerażało mnie to. Ten chłód, ta pustka. Żadnego głosu, żadnego światła, nic. Zwinęłam się w kłębek, walcząc o oddech i wbijając paznokcie w swojej przedramiona, które ściskałam usilnie. Znów czułam ten wstrętny ciężar na piersi, żelazny szpon, zaciskający gardło, niepozwalający krzyczeć, ani oddychać. Moje ciało zaczęło drgać dłonie trzęsły mi się tak, że nie potrafiłam nawet utrzymać uścisku.
- Say'Jo - usłyszałam. cichutkie i delikatne, ale stanowcze, przebijające się do mnie.
Wyciągnęłam dłonie, żeby dotknąć tego co mnie wołało. Choć bałam się tego jednocześnie.
Zaczęłam czuć coś ciepłego i miękkiego, przyciskającego się do mojego ciało. Zaczęłam słyszeć ten głos. Szepczący moje imię. Dalej usilnie próbowałam odetchnąć. Udało się, ze świstem wciągnęłam powietrze do płuc, nie był to koniec, znów zaczęłam opadać w ciemność, by za chwilę się z niej wynurzyć. Gdy oddech mi wrócił cała drżałam, zlana potem. Kwiliłam jak małe dziecko, wtulona w obejmujące mnie ramiona.
<Abyss?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz