Jak powiem nie to dostanę w ryj, a jak powiem tak to moja
duma schowa się za mną i przestanę być tym kim jestem. Kolejny problem. Te
moralne wybory, jakby ich nie było to cały świat miałby łatwiejsze życie. No,
ale po cholerę je likwidować! Nie?
Mam już dość tego dziadziusia. Myśli sobie, że jak mnie
tutaj utrzymuje to może mną pomiatać. To nieprawda. To znaczy on twierdzi, że
prawda, ale w dupie to mam. No może nie w dupie, bo byłoby niewygodnie, ale to
i tak tylko cholerna metafora. Skąd ja znam takie słowa w ogóle?
- No… - mruknąłem pod nosem
- Żadne no, tylko masz mnie wreszcie zacząć słuchać!
Kolejne wykłady, kolejne przestrogi, jakby mu reumatyzm nie
wystarczał. Ma chyba swoje lata… A jeszcze mi tu jakiś niepotrzebnych porad
udziela. Ciekawe czy jak on zginie to dostanę spadek…
- Czuję, że nie skupiasz się na tym co mówię. - mruknął spokojniej
Pokręciłem przecząco głową, zadzierając usta.
- Fenrai… - powiedział, patrząc na mnie srogo
- Oj przestań stary… Młody… No… - westchnąłem i położyłem mu
dłoń na ramieniu – Uspokój się, bo ci żyłka na czole skacze, odetchnij trochę,
a ja w tym czasie pokażę ci prawdziwe życie co? Tobie, nie twojemu strasznemu
alter ego, tylko tobie staruszku. Bo się z dziupli nie ruszasz, tylko byś
pouczał, a nawet życia nie znasz.
- Fenrai… - powtórzył
- Dobra, dobra!
Podniosłem ręce do góry, odwróciłem się na pięcie i ruszyłem
w stronę wyjścia.
- Zawiodłem się… - powiedziałem smutnym tonem - Teraz jestem
zły, smutny i przygnębiony. Czyli jak spotkasz jakąś zgwałconą laskę albo
usłyszysz o rozróbie w barze to tylko i wyłącznie Twoja wina!
Powiedziałem co wiedziałem, uśmiechnąłem się szyderczo do
ściany i triumfalnym krokiem ruszyłem do drzwi. Brakowało teraz tylko tego
porządnego zatrzymania mnie przez dziadka i kolejnego pouczenia. Potem małe
winko na zgodę i seks. Tylko on jest pewnie na to za stary, więc możemy
skończyć na winku i leżakowaniu w wannie. Kusząca propozycja. Mając na myśli
leżakowanie w samotności oczywiście. A i wino najlepiej czerwone pół słodkie,
dobrze jakby było dość młode.
Uśmiechnąłem się po raz kolejny, rozmarzając o możliwie
najpiękniejszym wieczorze, mojego nędznego życia. Jednak co by to było, gdyby
ktoś nie przerwał mi marzeń…
- Nigdzie nie idziesz. - usłyszałem
- Nie był bym taki pewien. - szepnąłem do siebie
<Staruszku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz