Spacerowałem bezsensownie po lesie. Byłem wykończony życiem i tak
dalej... Usłyszałem ciche rżenie konia. Postanowiłem pójść w tamtym
kierunku. Może to był mój Than? Przyznam że miałem szczęście do jego
gubienia. Jak można zgubić konia?! Normalnie... Patrzysz w niebo, a on
ucieka... Gdy doszedłem do miejsca gdzie był koń ujrzałem śpiącą
dziewczynę obok tego wierzchowca. Zawiodłem się że nie był to Than.
Nagle pod moją nogą strzeliła gałązka i dziewoja jak na zawołanie wstała
z wymierzonym we mnie łukiem z naciągniętą cięciwą.
- Kto tam? - zapytała.
Powoli wyszedłem za drzewa.
- Aleś ty nieufna. Jestem Akira. A ty?
- Jestem Arshia - przedstawiła się.
Wstała i chciała odejść, lecz do niej zagadałem.
- Nie widziała może dziewoja, mego rumaka? - uśmiechnąłem się szeroko. - Taki duży, z krótką grzywą i krótkim ogonem. Zwie się Than. Widziałaś może?
<Arshia?>
- Kto tam? - zapytała.
Powoli wyszedłem za drzewa.
- Aleś ty nieufna. Jestem Akira. A ty?
- Jestem Arshia - przedstawiła się.
Wstała i chciała odejść, lecz do niej zagadałem.
- Nie widziała może dziewoja, mego rumaka? - uśmiechnąłem się szeroko. - Taki duży, z krótką grzywą i krótkim ogonem. Zwie się Than. Widziałaś może?
<Arshia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz