Zapach jedzenia sprawił, że ślinka napłynęła mi do ust, a mój żołądek wznowił symfonię swych jęków, żeby mnie pogonić. Byłam wygłodniałą i to po wilczemu. Nie wiem dlaczego. Szczerze to bardzo rzadko bywałam tak głodna jak teraz. Można powiedzieć, że byłam niejadkiem i bardzo często Uri'An lub rodzice musieli mi przypominać, że powinnam coś zjeść.
- No to smacznego - powiedziała Abyss, kładąc przede mną jedzenie.
Wzięłam w dłoń pierwsze co mi się nawinęło. Było twarde i bardzo przyjemnie pachniało. Ser.
- Uwielbiam ser - powiedziałam z uśmiechem i zaczęłam pałaszować, przygryzając do tego świeżutką bułkę, która była przyjemnie chrupka.
Musiałem wyglądać przekomicznie, wpychając sobie do buzi kolejne porcje, tak, jakbym pierwszy raz jadła od co najmniej tygodnia, ale tak się właśnie czułam. Niemal się cieszyłam, że nie widzę jak teraz przygląda mi się Aby.
Swoją drogą to Abyss dziwnie na mnie działała. Najpierw calutki dzień miałam energię do biegania, śmiania się. Ani razu nie chwyciło mnie znużenie, a przecież przeważnie musiałam przynajmniej raz dziennie odpocząć, bo dłonie zaczynały mi drżeć, a płuca robiły się za małe, żeby pomieścić dostateczną ilość tlenu. Atak w nocy też należał do słabszych niż zazwyczaj i nie zmęczył mnie psychicznie, udało mi się nawet później zasnąć i to normalnym, spokojnym snem, którego dawno już nie zaznałam. Do tego jeszcze ta potrzeba bliskości. Taka, której przy nikim nie czułam.
Przyjeżdżając tu szukałam lekarstwa. Czegoś co mi pomoże żyć normalnie, być wolną, przynajmniej częściowo. Gdybym miała silniejsze ciało to byłabym bardziej niezależna, może nawet mogłabym odejść z domu, żyć tak jak ja będę chcieć. Czułam, że dzięki tej niepozornej blondynce jestem o krok bliżej. Może....
Nie. Nie powinnam tak myśleć.
- Coś się stało? - te słowa wybiły mnie z zamyślenia. Odruchowo odwróciłam głowę w stronę dziewczyny, uśmiechając się przy tym, nie do końca szczerze.
- Tak, tak. Tylko się zamyśliłam.
Siedziałyśmy, rozmawiając. Wiedziałam, że mamy jeszcze dość sporo czasu, zanim mój brat się obudzi. Zdążyłyśmy spokojnie posprzątać, ubrałam się, a słońce grzało coraz mocniej. Czułam na skórze jego promienie, wiedziałam jak wysoko już jest.
- Muszę się dziś udać do Wielkiego Mędrca, być może on mi pomoże z moimi przypadłościami... - wyjaśniłam.
- Martwisz się czymś... - stwierdziła.
Dziwne, że potrafiła to dostrzec. Ludzie, którzy są sami, którzy nie otaczają się tłumami, którzy nie udają widzą zawsze więcej.
- Tak... Uri twierdzi, że to co się ze mną dzieje, że to przez moje zdolności. Uważa, że to w swoje wizja tak wpadam i to one mnie niszczą... Ma chyba rację.... Ale to oznacza, że najlepiej byłoby - zawahałam się i głęboko zaczerpnęłam powietrza - byłoby zabrać mi moja moc. Tylko, że wtedy byłabym całkowicie ślepa. Nigdy już nie ujrzałabym świata, kolorów, twarzy...
Poczułam jak dziewczyna siada obok mnie i obejmuje mnie swoimi drobnymi ramionami.
- Wszystko będzie dobrze, na pewno - powiedziała, a jej oddech przyjemnie łaskotał mnie w szyję.
- Mam taką nadzieję - uśmiechnąłem się. - Teraz powinnaś się schować. Uri zaraz się obudzi. Będzie zły, że jest już tak późno. Szybko wyjdziemy. Przyjdziesz jeszcze do mnie, prawda? Jak już wrócę... - powiedziałam z nadzieją w głosie.
<Abyss?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz