Ze snu wyrwała mnie jeszcze jakby odległe jęki, z każdą jednak chwilą
gdy moje oczy odzyskiwały ostrość widzenia, a ja sam powoli się rozbudziłem, niepokojący dźwięk się przybliżał. W końcu usłyszałem go
całkowicie, a źródłem tego co tak mnie niepokoiło był ułożony
niespokojnie na posłaniu w lichej odległości, wręcz żadnej od mojego,
Tanith.
Zmartwiłem się i długo tak leżałem, widząc jak mój towarzysz sapie, uwięziony w koszmarnych wizjach kapryśnej podświadomości. Bałem się dociekać od jak dawna przeżywa takie katorgi, ale mimowolnie spojrzałem w niebo, było zaledwie pare godzin, może zaledwie cztery po zachodzie. Było wciąż zupełnie ciemno, a ja widzałem tylko zarys sylwetki, ruchomej i niespokojnej.
Nie musiałem widzieć twarzy by wiedzieć, że wizje we śmie są bolesne.
- Tanith? - Szeptałem trącając go w ramie, nie reagował jednak. Dalej bełkotał niezrozumiale.
Pomyślałem, że może gdybym wyszedł rozprostować kość, a on zostałby sam jego organizm rozluźniłby się i choć trochę spuścił z obecnego alarmowego stanu czujności.
Już chciałem wstać kiedy nastąpiło nagle poruszenie.
- Proszę... - Tanith wyciągną rękę w powietrze i automatycznie się uniósł, nie było to nic strasznego, gdyby nie nagłość. Ja jednak zareagowałeś od razu wtulając się w jego nagrzane ciało i przypierając do ziemi. Efekt zamierzony i wręcz natychmiastowy bo zaraz później objął mnie jak pluszowego misia. Przyjemne uczucie, ale trochę gniotące kości.
Nie protestowałem uznałem bowiem, że może jednak lepiej by miał kogoś przy sobie.
Zmartwiłem się i długo tak leżałem, widząc jak mój towarzysz sapie, uwięziony w koszmarnych wizjach kapryśnej podświadomości. Bałem się dociekać od jak dawna przeżywa takie katorgi, ale mimowolnie spojrzałem w niebo, było zaledwie pare godzin, może zaledwie cztery po zachodzie. Było wciąż zupełnie ciemno, a ja widzałem tylko zarys sylwetki, ruchomej i niespokojnej.
Nie musiałem widzieć twarzy by wiedzieć, że wizje we śmie są bolesne.
- Tanith? - Szeptałem trącając go w ramie, nie reagował jednak. Dalej bełkotał niezrozumiale.
Pomyślałem, że może gdybym wyszedł rozprostować kość, a on zostałby sam jego organizm rozluźniłby się i choć trochę spuścił z obecnego alarmowego stanu czujności.
Już chciałem wstać kiedy nastąpiło nagle poruszenie.
- Proszę... - Tanith wyciągną rękę w powietrze i automatycznie się uniósł, nie było to nic strasznego, gdyby nie nagłość. Ja jednak zareagowałeś od razu wtulając się w jego nagrzane ciało i przypierając do ziemi. Efekt zamierzony i wręcz natychmiastowy bo zaraz później objął mnie jak pluszowego misia. Przyjemne uczucie, ale trochę gniotące kości.
Nie protestowałem uznałem bowiem, że może jednak lepiej by miał kogoś przy sobie.
Cóż trochę bliżej niż wcześniej, choć na upartego mogło do tego dojść
prędzej czy później, a ja obudziłbym się tłamszony w jego objęciach jak
lalka.
- Moja piękna...- Kontynuował dalej sapiąc w nierównych odstępach czasowych, a ja zostałem pogłaskany po policzku. Nie było teraz mowy o dalszym śnie z mojej strony, raz, że byłem gnieciony przez ciało Tanith'a, dwa byłem już dość pobudzony.
- Moja piękna...- Kontynuował dalej sapiąc w nierównych odstępach czasowych, a ja zostałem pogłaskany po policzku. Nie było teraz mowy o dalszym śnie z mojej strony, raz, że byłem gnieciony przez ciało Tanith'a, dwa byłem już dość pobudzony.
Zacząłem wsłuchiwać się w to o czym szeptał, wiem nie było to fair w
stosunku do niego, ale trudno było puścić mimo uszu coś do jest ci wydyszane prosto do ucha.
W zdarzenie niewątpliwie wplątana była dziewczyna, o czarnych włosach z tego co wychwyciłem z pojedynczych jęknięć, urywek z kontekstu. Nie wiedziałem co myśleć, oczywiście mogło chodzić o cokolwiek, a była to niewątpliwie sprawa dla złodziejaszka prywatna, ale... Poczułem ukłucie żalu. Nie wiedziałem dokładnie czemu, ani skąd, miałem świadomość, że mogło tu chodzić o tę jedną czarnulkę, która poświęciła się dla niego. Tak takich rzeczy się nie zapomina nawet jeśli ma się chyba już trochę na karku. Z drugiej jednak strony... Ile to takich kobiet jest na świecie. Ludzkim jest oczywiście bycie wszechstronnym, a ja jestem jeszcze młody.
Ale co jeśli, co mogło być w jego wykonaniu prawdopodobne, po prostu ze mnie kpił. Nie wiem jak nazwać to co czuje i na ile jest to prawdziwe, a nie jedynie zamglonym urojeniem, ale czy on nie mógł od tak się po prostu mną bawić. Może byłem po prostu przewodnikiem, jego zyskiem, a przy okazji świetnie się bawiłby manipulując mną. Przełknąłem głośno ślinę i zacisnąłem mocniej zęby.
Jego rasa była znana z lubowania się we filtrowaniu, a ludzie są różni, ja zostałem już wykorzystany... Ale moja czujność zawsze może zostać uśpiona.
W zdarzenie niewątpliwie wplątana była dziewczyna, o czarnych włosach z tego co wychwyciłem z pojedynczych jęknięć, urywek z kontekstu. Nie wiedziałem co myśleć, oczywiście mogło chodzić o cokolwiek, a była to niewątpliwie sprawa dla złodziejaszka prywatna, ale... Poczułem ukłucie żalu. Nie wiedziałem dokładnie czemu, ani skąd, miałem świadomość, że mogło tu chodzić o tę jedną czarnulkę, która poświęciła się dla niego. Tak takich rzeczy się nie zapomina nawet jeśli ma się chyba już trochę na karku. Z drugiej jednak strony... Ile to takich kobiet jest na świecie. Ludzkim jest oczywiście bycie wszechstronnym, a ja jestem jeszcze młody.
Ale co jeśli, co mogło być w jego wykonaniu prawdopodobne, po prostu ze mnie kpił. Nie wiem jak nazwać to co czuje i na ile jest to prawdziwe, a nie jedynie zamglonym urojeniem, ale czy on nie mógł od tak się po prostu mną bawić. Może byłem po prostu przewodnikiem, jego zyskiem, a przy okazji świetnie się bawiłby manipulując mną. Przełknąłem głośno ślinę i zacisnąłem mocniej zęby.
Jego rasa była znana z lubowania się we filtrowaniu, a ludzie są różni, ja zostałem już wykorzystany... Ale moja czujność zawsze może zostać uśpiona.
Pisnąłem otwierając szerzej oczy, gdy i mnie coś ukazało się w głowie rażąc światłem i realnym, namacalnym wspomnieniem. Wywinąłem się z
uścisku dysząc, ledwo powstrzymując się od kopniaków. Serce zabiło mi
szybciej.
Zostałem rzucony o ziemie, upadłem z głuchym jękiem nie rozumiałem o co chodzi. Czemu mój brat mnie tu wywiódł, czemu patrzył na mnie tak dziwnie. Miałem właśnie otworzyć usta i pozwolić tym pytaniom wydostać się na światło dzienne tego wczesnego poranka, gdy ten schylił się nade mną i delikatnie położył na moich ustach palec nakazując tym umownym ruchem milczenie. Kiwnąłem niepewnie głową.
Znów się uśmiechnął, nie odsuwał też dłoni z mojej twarzy. Przejechał po moich ustach powoli i z wyczuciem jakby się tym delektował. Nie rozumiałem nic, ale czułem panikę i w następstwie odtrąciłem jego dłoń. To był mój najgorszy błąd.
Otrzymałem ogłuszający cios z pięści, tak mocny, że poleciałem pod samą ścianę domu opadając na zimny śnieg. Wszystko straciło ostrość, a ja poczułem w ustach smak krwi. Serce waliło mi jak młotem. Ten jednak nie dał za wygraną podszedł z namiętną chęcią męczenia mnie dalej.
Zostałem rzucony o ziemie, upadłem z głuchym jękiem nie rozumiałem o co chodzi. Czemu mój brat mnie tu wywiódł, czemu patrzył na mnie tak dziwnie. Miałem właśnie otworzyć usta i pozwolić tym pytaniom wydostać się na światło dzienne tego wczesnego poranka, gdy ten schylił się nade mną i delikatnie położył na moich ustach palec nakazując tym umownym ruchem milczenie. Kiwnąłem niepewnie głową.
Znów się uśmiechnął, nie odsuwał też dłoni z mojej twarzy. Przejechał po moich ustach powoli i z wyczuciem jakby się tym delektował. Nie rozumiałem nic, ale czułem panikę i w następstwie odtrąciłem jego dłoń. To był mój najgorszy błąd.
Otrzymałem ogłuszający cios z pięści, tak mocny, że poleciałem pod samą ścianę domu opadając na zimny śnieg. Wszystko straciło ostrość, a ja poczułem w ustach smak krwi. Serce waliło mi jak młotem. Ten jednak nie dał za wygraną podszedł z namiętną chęcią męczenia mnie dalej.
Ujął mocno moją twarz w dłoń, miażdżąc z rozkoszą moje policzki, nie byłem
w stanie teraz nic powiedzieć i to go chyba w stu procentach
zadowalało. Pocałował mnie. Pocałował prosto w usta gryzą moją dolną wargę do krwi, bawił się nią, jak całym mną. Zaczął lizać w obojczyk, gdy ja otumaniony i wciąż trzymany tym razem
zagłuszany przez jego dłoń leżałem bezradnie. Jego ręce powędrowały w
dół, ja nie potrafiłem już nic zrozumieć z jego poczynać. Dopiero gdy
poczułem jego dotyk, na początku prawie nieodczuwalny, później bolesny i
wymuszony.
Wrzeszczałem zagłuszany jego uściskiem na mojej szczęce i z trudem powstrzymywałem łzy gdy on z uśmiechem bawił się zręcznie wewnątrz mnie.
To jednak i tak nie było najgorsze, pierwszy szok. Później było tylko gorzej.
Dyszałem zataczając się w jeszcze ciągłym szoku, próbowałem zaczerpnąć powietrza bez krztuszenia się. To wspomnienie nieważne kiedy i gdzie powodowało szok. Choć już odległe, a sam mój oprawca był martwy.
Nie było mowy o wracanie na posłanie, które zostawiłem za sobą w kompletnym nieładzie. Musiałem gdzieś pójść, rozprostować się i uspokoić najlepiej zapomnieć.
Spojrzałem raz jeszcze na Tanith'a, ciekawe czy czuł się teraz podobnie, gdy teraz tak stałem i na niego patrzyłem wierzyłem tylko w jedną z tez które przyszły mi jeszcze przed chwilą do głowy. Miałem wręcz gdzieś czy mogło być inaczej. Nie byłem zły, teraz owszem wstrząśnięty i targały mną różne emocje. Ale nie potrafiłem go o nic oskarżyć, a nawet jeśli, to nie miało to znaczenia ktoś kiedyś przed laty przyćmił wszystkie krzywdy jakie mogły się na mnie dokonać.
Wgramoliłem się na jakąś pobliską skałę i docisnąłem się jak najdalej w cień, oddychając miarowo znajomym, zimnym powietrzem. Rozluźniłem się patrząc w gwieździste niebo, było jeszcze wcześnie, ale ja nie miałem podstaw do tego by spać spokojnie.
Wrzeszczałem zagłuszany jego uściskiem na mojej szczęce i z trudem powstrzymywałem łzy gdy on z uśmiechem bawił się zręcznie wewnątrz mnie.
To jednak i tak nie było najgorsze, pierwszy szok. Później było tylko gorzej.
Dyszałem zataczając się w jeszcze ciągłym szoku, próbowałem zaczerpnąć powietrza bez krztuszenia się. To wspomnienie nieważne kiedy i gdzie powodowało szok. Choć już odległe, a sam mój oprawca był martwy.
Nie było mowy o wracanie na posłanie, które zostawiłem za sobą w kompletnym nieładzie. Musiałem gdzieś pójść, rozprostować się i uspokoić najlepiej zapomnieć.
Spojrzałem raz jeszcze na Tanith'a, ciekawe czy czuł się teraz podobnie, gdy teraz tak stałem i na niego patrzyłem wierzyłem tylko w jedną z tez które przyszły mi jeszcze przed chwilą do głowy. Miałem wręcz gdzieś czy mogło być inaczej. Nie byłem zły, teraz owszem wstrząśnięty i targały mną różne emocje. Ale nie potrafiłem go o nic oskarżyć, a nawet jeśli, to nie miało to znaczenia ktoś kiedyś przed laty przyćmił wszystkie krzywdy jakie mogły się na mnie dokonać.
Wgramoliłem się na jakąś pobliską skałę i docisnąłem się jak najdalej w cień, oddychając miarowo znajomym, zimnym powietrzem. Rozluźniłem się patrząc w gwieździste niebo, było jeszcze wcześnie, ale ja nie miałem podstaw do tego by spać spokojnie.
Westchnąłem mrużąc lekko oczy, powoli licząc jak moja klatka piersiowa
opada wraz z wydychanym zapasem powietrza, a zaraz cierpię następny. Jakież było moje zdziwienie gdy się wyprostowałem widząc przed sobą
Tanith'a, który najwyraźniej mnie samego nie zauważył, musiał przyjść tu
praktycznie za mną.
Obudziłem go? Nie jeśli by tak było to by wiedział o mojej obecność... A może.
Obudziłem go? Nie jeśli by tak było to by wiedział o mojej obecność... A może.
Odchrząknąłem zwracając na siebie uwagę zdezorientowanego i pogrążonego w zamyśleniu rudzielca.
- Nie możesz spać? - Sapnąłem, wstając powoli z pozycji siedzącej i kierując kroki w stronę mojego leżącego na skale towarzysza niedoli.
- Tak jak widać i ty... - Uśmiechnął się słabo, nigdy nie wadziłem go aż tak przygnębionego.
Znów ukuło mnie żal. Poczułem się nieswojo. On stracił bez powrotu, a ja... Życzyłem śmierci do końca.
- Nie możesz spać? - Sapnąłem, wstając powoli z pozycji siedzącej i kierując kroki w stronę mojego leżącego na skale towarzysza niedoli.
- Tak jak widać i ty... - Uśmiechnął się słabo, nigdy nie wadziłem go aż tak przygnębionego.
Znów ukuło mnie żal. Poczułem się nieswojo. On stracił bez powrotu, a ja... Życzyłem śmierci do końca.
Drgnąłem widząc nieukrywany smutek czający się na jego twarzy, co mógłbym zrobić?
Czułem się zazdrosny, ale też łamało mi się serce na wspomnienie czułości z jaką opisywał ową "czarnulkę". Czemu zazdrosny? Nie wiem, albo raczej może bałem się to przyznać.
Milczałem dalej niezdecydowany.
- No co jest? Może jednak się trochę zdrze... - Przerwałem mu siadając na powrót, tym razem jednak nie na przyjemnie zimnej skale, a na nim i całując. To już było dziwne, wiem, ale chyba wtedy byłem mało świadom tego co robię.
Kiedy się wyprostowałem, widząc jego minę z trudem powstrzymałem rozbawienie. Nie ustępowałem jednak i znów się na nim ułożyłem, tym razem naciskają lekko tylko w jedno miejsce. Z rozmarzeniem jeździłem powoli biodrami na wysokości jego własnych.
Może i nie jestem tym za czym tęsknił, ale chyba psiaki mojego pokoju są po to by pocieszać, rozbawiać swoją szczenięcą nieporadnością. A ja cóż miałem jej sporo.
<Tanith? Bać się takiej niemoty? Eee..xD>
Czułem się zazdrosny, ale też łamało mi się serce na wspomnienie czułości z jaką opisywał ową "czarnulkę". Czemu zazdrosny? Nie wiem, albo raczej może bałem się to przyznać.
Milczałem dalej niezdecydowany.
- No co jest? Może jednak się trochę zdrze... - Przerwałem mu siadając na powrót, tym razem jednak nie na przyjemnie zimnej skale, a na nim i całując. To już było dziwne, wiem, ale chyba wtedy byłem mało świadom tego co robię.
Kiedy się wyprostowałem, widząc jego minę z trudem powstrzymałem rozbawienie. Nie ustępowałem jednak i znów się na nim ułożyłem, tym razem naciskają lekko tylko w jedno miejsce. Z rozmarzeniem jeździłem powoli biodrami na wysokości jego własnych.
Może i nie jestem tym za czym tęsknił, ale chyba psiaki mojego pokoju są po to by pocieszać, rozbawiać swoją szczenięcą nieporadnością. A ja cóż miałem jej sporo.
<Tanith? Bać się takiej niemoty? Eee..xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz