wtorek, 9 września 2014

Od Asheroth'a (do Naitherell)

Słuchałem słów Naitherell i sam nie wiem czy potrafiłem w nie uwierzyć. Z jednej strony jakaś część mnie cieszyła się. Kiedyś przecież chciałem mieć życie, to normalne, takie, które można by uznać za spokojne. Na tyle, na ile moje życie mogłoby być spokojne. I ta część dalej we mnie była, dalej chciałem mieć kobietę, której mógłbym ufać, którą mógłbym kochać. Ale to była tylko część. Ta, którą ukryłem bardzo głęboko. Reszta... reszta nie wierzyła, szukała ukrytych znaczeń, podstępu, kłamstw. To, co ze mnie zostało reagowało agresją na zagrożenie, nawet to, które było tylko w moim umyśle. Zawsze gdy poczułem się bezbronny instynktownie rzucałem się na wszystko w pobliżu. Wszystko co mogło w jakikolwiek sposób mi zagrażać. Nie umiałem nad tym zapanować.
- Naith... - zacząłem po dłuższej chwili.
- Rozumiem... - wyszeptała przygaszona, gdy zwiesiłem głos.
- Nie, do cholery, nie rozumiesz - bryknąłem i mocniej ją do siebie przyciągnąłem. Kobieta wtuliła się we mnie. Gdy głaskałem ją po plecach zadrżała lekko. Nie wiem czy z przyjemności, czy strachu, jaki chwile wcześniej przede mną czuła.
- To nie jest dla mnie łatwe. Jesteś dla mnie ważna i dobrze zdajesz sobie z tego sprawę. Potrzebuję cię, pragnę, chcę... - mówiłem, wciąż tuląc ją do siebie.
- Ale..? - wyszeptała.
- Ale są we mnie odruchy, których nie potrafię się pozbyć. Nie potrafię całkowicie ci zaufać, nikomu całkiem nie ufam. Już nie. To co jest między nami... To dla mnie ważne, ty jesteś ważna. nie chcę cię stracić i nie wyobrażam sobie, że mogłoby cię nie być...
Tak, taka była prawda. Byłem uzależniony od Naith. Ona była dla mnie lekarstwem. Dawała mi spokój, ukojenie, nawet jeśli ulotne i złudne, to na tyle odczuwalne, że mogłem normalnie funkcjonować. Była dla mnie wytchnieniem od mojej przeszłości, a nawet teraźniejszych kłopotów. No i nie tylko to. Sam przed sobą nie chciałem się do tego przyznać, a wymówienie tego głośno było dla mnie czymś niewyobrażalnym, ale moja Ptaszyna była dla mnie czymś więcej niż tylko pocieszycielką. Zależało mi na niej bardziej, niż na kimkolwiek innym. Dbałem o jej bezpieczeństwo i łapałem się na tym, że czuję... zazdrość, gdy w jej pobliżu są inni mężczyźni. Gdy czytałem raporty odnośnie szlachciców, a w nich pojawiało się jej imię miałem ochotę zwyczajnie wytłuc tych, którzy ją tknęli. Zdawałem sobie sprawę z tego jak było to głupie.
- Mogłabyś... zostać ze mną - kontynuowałem. - Tylko ze mną. Gdybyś porzuciła to co robisz... Gdybyś była tylko moja. Wiesz, że mogę wiele ci dać i wiesz jaki jestem. Nie zmienię się. Dalej będę cholernym sadystą, dalej będę podejrzliwy i być może będę zerkał ci na ręce, nie potrafię inaczej. Nie chcę znów być zdany na czyjąś łaskę.

<Niath?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz