Patrzyłam na nią niepewnie co chwile mrugając nerwowo powiekami. Wciąż czułam jej ciepłe usta na policzku, skołowana uniosłam dłoń do tego
miejsca lekko je muskając po czym spojrzałam skołowana na opuszki swoich
palców. Nie było na nich nic czego mogłyby dopatrzeć się moje, czy
czyjekolwiek, oczy.
Ja jednak czułam wyżnie ciężar jaki spoczął na mojej dłoni i nacisk na policzku. Uczucie bliskość, czułości jaka była w tym zawarta tak bardzo dla mnie nie do zrozumienia.
Otworzyłam niepewnie usta po dłuższej chwili od słów przeprosin, którymi obdarzyła mnie czerwona na twarzy i zgarbiona jakby próbowała się ukryć Say’Jo. Próbowałam coś powiedzieć, ale było to niesamowicie trudne.
Nigdy bym nie przypuszczała, że coś tak małego, a jednocześnie niesamowicie miłego i kryjącego za sobą niesamowite pokłady uczuć, potrafi tak ściąć człowieka z nóg.
- Nic… nic nie szkodzi… to…- zawahała się. - To pewnie tylko chwila słabość - jęknęłam.
O czym ja mówiłam, nie potrafiłam zrozumieć samej siebie, ale czułam jak znów łzy napływają mi do oczu.
- Tylko przypadek… - pisnęłam, chowając twarz w dłoniach i przygłuszając mój przyśpieszony oddech.
Moje żałosne próby uspokojenia się przerwał dotyk dziewczyny. Czułe gładziła mnie po ramieniu, wyjrzałam spomiędzy moich drobnych palców u dłoni. Wciąż zmieszana, ale na pewno bardziej opanowana niż ja uśmiechała się do mnie jakby nigdy nic, przynajmniej próbowała zachować pozory.
Ukłuło mnie jednak jeszcze jedno, wyglądała jakby coś ją ukłuło, trochę mocno. Troszeczkę…
- Jesteś bardzo emocjonalna - szepnęła nachylając się nade mną i wyciągając przed siebie ramiona by mnie nimi objąć.
- To niesamowicie urocze, aż kusisz by cię schrupać to bardzo prowokujące - zaśmiała się z nutką fałszu, niepewności w tym melodyjnym dźwięku, którym już wcześniej postanowiła mnie wynagrodzić.
Lekko poprawiłam się w jej objęciach, czując miły zapach ziół, który wsiąkł w jej skórę, najbardziej w dłonie, którymi to miała większą styczność z maścią. Nieśmiało uniosłam ręce i postanowiłam odwzajemnić uścisk. Choć tyle by pozbyć się niemiłego uczucia, że ją zraniłam. A właściwie to chyba ona twierdziła, że zraniła mnie. Czy jestem aż tak żałosna?
Wtuliłam się w nią przymykając oczy i opierając policzek o jej smukłe ramie. Przyjemne uczucie, mogłoby trwać dłużej gdyby nie to, a właściwie ten który szedł w naszym kierunku.
Say’Jo wyczuła to wcześniej, a właściwie usłyszała, mimo to nie przestawała mnie uściskać, z każdą chwilą też jakby coraz to bardziej przylegała do mnie ciałem nie chcąc puścić. Czy też stracić.
Jegomość podszedł na tyle blisko by przesłonić słońce, którego promienie tańczyły mi do tej pory miło na twarzy, teraz poczułam chłód. Ten który wiał od wrogiego w stosunku do mnie coraz to bardziej i z każdym kokiem brata Say’Jo, któremu to ją “ukradłam”, ma niegodziwość nie zna granic.
Przystanął w końcu mierząc nas splecione ze sobą spojrzeniem, które przyprawiło mnie o dreszcz. Ona natomiast przycisnęła mnie do siebie bardziej. Widząc to zniecierpliwiony najwidoczniej nie wytrzymał i wyszarpnął mnie z jej objęć po czym rzucił niedbale za siebie.
- Można wiedzieć co to ma do cholery znaczyć?! - warknął podchodząc z założonymi rękami do dziewczyny, która wciąż trzymała wyciągnięte przed siebie dłonie, z przerażeniem szukając mnie w powietrzu.
Przykro mi stałam się dla niej niematerialna, byłam zbyt daleko od pola, w którym ona była uwięziona, odgrodzona ciałem brata. A stał on niewątpliwie murem oczekując wyjaśnień.
Wstałam pośpiesznie i skierowałam ciche kroki w jego stronę, on nie miał na pewno tak dobrego słuchu jak Say’Jo. Gdy więc złapałam go za nadgarstek by otrzymać zaszczyt w postaci jego uwagi.
- To moja wina ona nie musi się tłumaczyć, chciała dobrze… Ja… - w głowie miała gotową kwestie której nigdy bym nie powiedziała, nie odważyła powiedzieć, dlatego teraz szukałam słów.
- Ja tylko umożliwiłam jej odczucie namiastki wolność. - na moje słowa od razu odtrącił moją dłoń.
- A wolnością dla ciebie jest mieszanie jej w tej upartej głowie? - powiedział tak by pozostawić mi choć uszczerbek godności, której w jego oczach już dawno nie miałam wcale. Tak przyznam to wszystko było dziwne, a dla niego zapewne szczególnie nie do pojęcia.
Zacisnęła pięść patrząc uparcie w jego oczy, niby identyczne do jego siostry, a tak dziwnie odpychające.
- Ona tylko mi pomogła to wszystko! Czy ja cię zatrzymuje przed zabraniem jej od kreatury mojego pokroju? No nie sądzę to tobie coś się uroiło! - warknęłam znów rozpaczliwie szukając kaptura którego niestety nie posiadłam. Koniec końców nie wytrzymałam. Znikłam, zmieszana z powietrzem i cieniem tego wielkoluda…
<Say’Jo?>
Ja jednak czułam wyżnie ciężar jaki spoczął na mojej dłoni i nacisk na policzku. Uczucie bliskość, czułości jaka była w tym zawarta tak bardzo dla mnie nie do zrozumienia.
Otworzyłam niepewnie usta po dłuższej chwili od słów przeprosin, którymi obdarzyła mnie czerwona na twarzy i zgarbiona jakby próbowała się ukryć Say’Jo. Próbowałam coś powiedzieć, ale było to niesamowicie trudne.
Nigdy bym nie przypuszczała, że coś tak małego, a jednocześnie niesamowicie miłego i kryjącego za sobą niesamowite pokłady uczuć, potrafi tak ściąć człowieka z nóg.
- Nic… nic nie szkodzi… to…- zawahała się. - To pewnie tylko chwila słabość - jęknęłam.
O czym ja mówiłam, nie potrafiłam zrozumieć samej siebie, ale czułam jak znów łzy napływają mi do oczu.
- Tylko przypadek… - pisnęłam, chowając twarz w dłoniach i przygłuszając mój przyśpieszony oddech.
Moje żałosne próby uspokojenia się przerwał dotyk dziewczyny. Czułe gładziła mnie po ramieniu, wyjrzałam spomiędzy moich drobnych palców u dłoni. Wciąż zmieszana, ale na pewno bardziej opanowana niż ja uśmiechała się do mnie jakby nigdy nic, przynajmniej próbowała zachować pozory.
Ukłuło mnie jednak jeszcze jedno, wyglądała jakby coś ją ukłuło, trochę mocno. Troszeczkę…
- Jesteś bardzo emocjonalna - szepnęła nachylając się nade mną i wyciągając przed siebie ramiona by mnie nimi objąć.
- To niesamowicie urocze, aż kusisz by cię schrupać to bardzo prowokujące - zaśmiała się z nutką fałszu, niepewności w tym melodyjnym dźwięku, którym już wcześniej postanowiła mnie wynagrodzić.
Lekko poprawiłam się w jej objęciach, czując miły zapach ziół, który wsiąkł w jej skórę, najbardziej w dłonie, którymi to miała większą styczność z maścią. Nieśmiało uniosłam ręce i postanowiłam odwzajemnić uścisk. Choć tyle by pozbyć się niemiłego uczucia, że ją zraniłam. A właściwie to chyba ona twierdziła, że zraniła mnie. Czy jestem aż tak żałosna?
Wtuliłam się w nią przymykając oczy i opierając policzek o jej smukłe ramie. Przyjemne uczucie, mogłoby trwać dłużej gdyby nie to, a właściwie ten który szedł w naszym kierunku.
Say’Jo wyczuła to wcześniej, a właściwie usłyszała, mimo to nie przestawała mnie uściskać, z każdą chwilą też jakby coraz to bardziej przylegała do mnie ciałem nie chcąc puścić. Czy też stracić.
Jegomość podszedł na tyle blisko by przesłonić słońce, którego promienie tańczyły mi do tej pory miło na twarzy, teraz poczułam chłód. Ten który wiał od wrogiego w stosunku do mnie coraz to bardziej i z każdym kokiem brata Say’Jo, któremu to ją “ukradłam”, ma niegodziwość nie zna granic.
Przystanął w końcu mierząc nas splecione ze sobą spojrzeniem, które przyprawiło mnie o dreszcz. Ona natomiast przycisnęła mnie do siebie bardziej. Widząc to zniecierpliwiony najwidoczniej nie wytrzymał i wyszarpnął mnie z jej objęć po czym rzucił niedbale za siebie.
- Można wiedzieć co to ma do cholery znaczyć?! - warknął podchodząc z założonymi rękami do dziewczyny, która wciąż trzymała wyciągnięte przed siebie dłonie, z przerażeniem szukając mnie w powietrzu.
Przykro mi stałam się dla niej niematerialna, byłam zbyt daleko od pola, w którym ona była uwięziona, odgrodzona ciałem brata. A stał on niewątpliwie murem oczekując wyjaśnień.
Wstałam pośpiesznie i skierowałam ciche kroki w jego stronę, on nie miał na pewno tak dobrego słuchu jak Say’Jo. Gdy więc złapałam go za nadgarstek by otrzymać zaszczyt w postaci jego uwagi.
- To moja wina ona nie musi się tłumaczyć, chciała dobrze… Ja… - w głowie miała gotową kwestie której nigdy bym nie powiedziała, nie odważyła powiedzieć, dlatego teraz szukałam słów.
- Ja tylko umożliwiłam jej odczucie namiastki wolność. - na moje słowa od razu odtrącił moją dłoń.
- A wolnością dla ciebie jest mieszanie jej w tej upartej głowie? - powiedział tak by pozostawić mi choć uszczerbek godności, której w jego oczach już dawno nie miałam wcale. Tak przyznam to wszystko było dziwne, a dla niego zapewne szczególnie nie do pojęcia.
Zacisnęła pięść patrząc uparcie w jego oczy, niby identyczne do jego siostry, a tak dziwnie odpychające.
- Ona tylko mi pomogła to wszystko! Czy ja cię zatrzymuje przed zabraniem jej od kreatury mojego pokroju? No nie sądzę to tobie coś się uroiło! - warknęłam znów rozpaczliwie szukając kaptura którego niestety nie posiadłam. Koniec końców nie wytrzymałam. Znikłam, zmieszana z powietrzem i cieniem tego wielkoluda…
<Say’Jo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz