Czas jakoś szybko mi tu płynął. To było dość dziwne, bo jakoś nie miałem tu zbyt wielu swoich standardowych rozrywek. Alkohol owszem, popijałem, ale raczej dla smaku niż do zgonu. Co do uciech fizycznych to oprócz kilku ukradkowych numerków ze służącymi nie było nic nadzwyczajnego. No i to mnie nieco irytowało, ale z drugiej strony był w tym jakiś dreszczyk. Czułem się jak zwierz na polowaniu. Polowanie było długie, to fakt, ale moja ofiara coraz częściej dawała się ślicznie podejść.
Szedłem w stronę komnat Abyss. Na korytarzu minąłem się z jej ojcem. Skinąłem grzecznie i uśmiechnąłem się.
- Witam - rzuciłem.
- Fenrai. Idziesz odwiedzić Abyss? - spytał ostrożnie.
- Owszem.. Znów wczoraj była zgaszona. Miałem nadzieję, że może dziś jest nieco lepiej.
- Może odrobinę... - rzucił mężczyzna i westchnął. - Ta sprawa... Z tą dziewczyną, Say, jak nazywa ją Aby... To nie daje jej spokoju. To nie powinno mieć miejsca...
- Aby potrzebuje czasu. Zapomni, już zapomina coraz częściej - skwitowałem, choć wiedziałem, że dziewczyna faktycznie nie jest w najlepszej kondycji, a było tak od czasu, gdy okazało się, że nic nie można zrobić.
Say'Jo była szlachcianką, czystokrwistą, cenną i jakakolwiek interwencja mogła mieć ogromne konsekwencje. Dakh'Rani bronili swoich czystych kobiet. Taka była cena prób przetrwania rasy, choć moim zdaniem wyginięcie było dla nich tylko kwestią czasu.
- Nie tylko czasu - powiedział dość dosadnie Rayflo.
Tak, szlachcic chętnie przyjął moje starania względem Abyss. Szczególnie podobało mu się, to, że broniłem dziewczyny. Byłem też szlachcicem i to z otoczenia króla, więc i dobrą partią. Przyznam, że mnie to w sporym stopniu bawiło, ale ta zabawa mi się podobała. Bardzo.
- Zajrzę do niej - znów się uśmiechnąłem, a Rayflo odpowiedział tym samym.
Wszedłem do komnaty Abyss, gdy ta stała przed zwierciadłem. Zbliżyłem się i jak to miałem w zwyczaju od pewnego czasu, objąłem ją w pasie, kładąc podbródek na jej ramieniu.
- Jeszcze ci się nie znudziło? - spytała, ale nie próbowała się wyswobodzić.
- Nie. Tym bardziej, że droczenie się ze mną zawsze poprawia ci nastrój - powiedziałem, opuszkiem palca głaszcząc ją tuż pod piersią.
Abyss nie odpowiedziała, nie poruszyła się, za to ja postanowiłem pozwolić sobie na coś więcej niż całus.
Przejechałem koniuszkiem języka po jej szyi, aż dotarłem do ucha, które lekko skubnąłem.
- Fen... - Abyss zadrżała i lekko spięła mięśnie, ale nie pozwoliłem jej powiedzieć nic więcej.
Obróciłem dziewczynę przodem do siebie i uniosłem jej twarzyczkę, szybko łącząc swoje usta z jej. Znów zadrżała, chciała się cofnąć, ale nie pozwoliłem jej na to. Długo już czekałem. Na tyle długo, że od samego smaku jej ust zapłonąłem.
Wsunąłem język między jej niepewne wargi i z lubością przyjąłem to, że odwzajemniła pocałunek. Uniosłem ją i skierowałem się na łoże, by po chwili leżeć, opierając się na łokciach, pod sobą mając rozedrgane, drobne ciało blondynki.
Stopniowo badałem jej ciało, coraz szybciej, śmielej, zdejmując z niej i siebie kolejne elementy garderoby, a gdy Abyss była już naga sięgnąłem dłonią między jej uda.
- N-nie.. - wydyszała.
Na jej policzkach wykwitły rumieńce, oczy skrzyły, a na skórze zaczął perlić się pot. Była cudna.
- Czego się tak boisz? Że co? Że cię skrzywdzę? Daj spokój, gdybym chciał coś zrobić siłą to miałem ku temu nie jedną okazję. A może, że ci się spodoba? Spodoba, gwarantują... I co się niby takiego stanie? Dlaczego się tak bronisz?
- Ja... - zaczęła, ale chyba brakło jej argumentów, tym bardziej, że moja dłoń nie zatrzymała się i pieściłem palcami wejście do jej wnętrza, rytmicznie pocierając przy tym jej łechtaczkę.
- Nie bój się mnie... - wymruczałem jej jeszcze do ucha i znów zacząłem całować.
Pieściłem ją do chwili, gdy poczułem, że się rozluźnia, całkiem mi poddaje. Sama szerzej rozwarła zgrabne uda, gdy ułożyłem się na niej, zapraszając mnie tym samym. Wszedłem w nią, szybko przedzierając się przez stawiającą opór przeszkodę.
- Boli - poskarżyła się Aby, mocno do mnie przywierając.
- Zaraz przestanie... - zapewniłem i zacząłem poruszać się w niej, by dać jej przyjemność.
Tak się też stało, po chwili ból na jej twarzy całkiem zniknął, zastąpiony przez rozkosz.
Abyss nieco niezdarnie zaczęła poruszać biodrami, próbując wpasować się w rytm, który nadałem jej ciału. Niewiele jej było trzeba, by pokrzykiwała słodko, oplatając mnie mocno udami. Była taka niepewna, delikatna, a przy tym coraz bardziej chętna. Podobało mi się to. Oj, bardzo mi się podobało...
<Abyss?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz