Widzę, że nie tylko ja mam zdrowo dziwną rodzinkę. Spójrzmy na Abyss. Jej tatuś wyglądał nader intrygująco i nawet już wcześniej go poznałem, nie osobiście, ale tak charakterystyczna osoba raczej nie umknęłaby mojej uwadze pośród bali na dworze królewskim. Mamusia była, jak nie trudno wyczuć, chorą psychicznie paniusią z za wysokimi ambicjami. Dziadziuś dziadziusiem nie był, ani z wyglądu, ani faktycznie, bo ciut za wiele pokoleń minęło na takie miano. Ale cóż nie mnie oceniać, prawda? Ja jestem tylko kimś, kto się urodził tak daleko od tego miejsca, jak to tylko możliwe.
Miło było patrzeć na to, jak Rayflo tuli Aby. Niestety nie każdy tak uważał i gdy tylko Abyss odsunęła się od ojca powietrze przeciął najpierw histeryczny krzyk, a później blask ostrza.
Zareagowałem natychmiast, skacząc na Odarę i mocno wykręcając jej nadgarstek. W tej samej chwili znikąd pozornie wyskoczył Nijak, powarkując i stając między trzymaną przeze mnie kobietą, a resztą zgromadzenia.
- Rusz się tylko gwałtowniej, a go tobą nakarmię. Tak się składa, że ogary żrą nawet tak starą padlinę jak ty - wysyczałem jej w kark, tak, by tylko ona mogła to usłyszeć. - A teraz bardzo grzecznie wyjdziesz. I ostrzegam, że jeżeli zbliżysz się do Abyss, to nikt nie znajdzie twoich zwłok.
Kobieta zadrżała, a gdy puściłem ją niemal upadła. Cofnęła się jednak posłusznie i wyszła nie oglądając się nawet za siebie.
Widziałem jak Sor chowa za sobą małą dziewuszkę, siostrę Aby, z tego co zdążyłem zaobserwować.
- Spokojnie, nic nikomu nie zrobi - powiedziałem pewnie i pogłaskałem psisko po wielkim łbie.
- Co to jest? - spytała mała, z ciekawością zerkając na merdające kikutem ogona zwierze.
- To jest, malutka, mój piesek - wyjaśniłem, dalej głaszcząc zwierza, na co ten zamruczał warkliwie, czasami głupek próbował się zachowywać jak kot.
- Nie wygląda jak pies, jest dziwny - rzuciła.
- Oj, oj. Nie powinnaś tak mówić. Zrobi mu się przykro. On jest bardzo wrażliwy na tym punkcie. Jest tylko.. niezwykły. Nic więcej.
- Przepraszam... - powiedziała. - Czy mogłabym go pogłaskać?
Dziewczynka spojrzała błagalnie na ojca, który teraz spoglądał na mnie.
- Spokojnie, jak powiedziałem, nic jej nie zrobi. Ogar nie ruszy szczenięcia, a dziecko to dla niego jak szczenie.
Mała wyszła ostrożnie, choć widać było, że jest podekscytowana.
- Ale ma dziwne... niezwykłe futerko - zaśmiała się głaszcząc Nijaka, przy którym wyglądała jak mała laleczka. Z powodzeniem mogłaby wsiąść na zwierzaka i jeździć na nim jak na kucu.
Pies obrócił się do niej i polizał po dłoni wielkim jęzorem, na co dziewczyna zapiszczała radośnie.
Rozluźniło to nieco atmosferę.
- Zapraszam do jadalni... - powiedział Rayflo.
Sor ostrożnie wziął dziewczynkę, a ja otoczyłem Abyss ramieniem. Lekko zadrżała, ale nie protestowała.
- Wszystko gra? - spytałem szeptem.
- Tak... chyba, tak... - odpowiedziała, niepewnie.
- Nie martw się. Ona cię nie ruszy. Już nie - potarłem jej ramię, tak, żeby dodać jej otuchy.
- Dziękuję - powiedziała, czym mnie zaskoczyła mimo wszystko.
- Nie ma za co - wyszeptałem jej do uch, nachylając się nad nią.
Rayflo wyszedł, Sor tuż za nim, jak sądzę porozmawiać ze swą małżonką.
Nieźle się facet wkopał. I oto jest powód, dla którego nigdy nie zwiążę się na stałe. Przywiązać się do takiej intrygantki... Nie, dziękuję, nie skorzystam.
Ja i Abyss usiedliśmy przy stole. Grzecznie starałem się przekonać dziewczynę, żeby coś zjadła, ale chyba nie miała apetytu od nadmiaru wrażeń.
<Sor? Abyss?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz