Śmiech Tanith’a wciąż pobrzmiewał mi w uszach.
Cieszyłem się jego szczęściem, nie miałem też za złe mu tego dawnego już
epizodu z moją siostrą, lecz dopiero tak naprawdę teraz poznawaliśmy
jego efekty.
Dzieciątko, mieliśmy wiele dzieci w domu, ale z
tym mogło być inaczej i już było to czuć. Ledwo dzień nie miął, a
Tancio już był straszliwie napięty. No i Mędrzec, ponoć zupełnie się z
nim rozdzielił na tyle, na ile to możliwe. Ale nie to teraz najbardziej mnie
nurtowało… Zagadką dla mnie było co będzie dalej, jak to wszystko ma
wyglądać. To było naprawdę śmieszne, zaczęło się od dwóch walniętych
facetów, a skończyło na komplecie rodzinki i, że niby dzieci mają to
zrozumieć skoro sami tego nie ogarniamy.
I to dziecko, które
dopiero kształtuje się do zmierzenia się ze światem i mój roczny syn
będą mieli ciężki orzech do zgryzienia, bo żadne z ich dwojga wspaniałych
i bardzo odpowiedzialnych jak widać ojców nie będzie z ich matkami, a
wspólnie buszują w łóżku. Jedno drugiemu dogadza i tak dalej… a mamusie
gdzie?
Zastanawiam się kto miał gorzej, czy to nienarodzone
jeszcze dziecko, które pozna swoją matkę, ale będzie żyć ze świadomością,
że jego ojca i matkę łączy przyjaźń, czy też Nepeta, któremu po matce
mogły pozostać najwyżej wspomnienia ponieważ ja bałbym się spotkać z nią
twarzą w twarz… Grzej nie przepadałem za kobietami, nie wliczając w to
siostry i matki.
Takie właśnie myśli błądziły po łepku
względnie niezbyt rozumnego psiaka, który przechadzał się po ulicach
miasta w samotności. Dziwne uczucie samotności… To samo co za każdym
razem gdy rozstawałem się z Tanith’em by ten mógł ustąpić Mędrcowi, który
był potrzebny ludziom w Yrs. Moje serce chyba nie mogło zabić w
bardziej przemyślany sposób, tylko oczywiście na przypadkowego
rudzielca, znowu… Mam pieskie szczęście, nie?
A jednak nie zrezygnuję, bo go kocham, a to dość solidny argument według mnie.
Nagle
zarwałem się do biegu z głośnym szczekiem, nie zwracając uwagi na
przeklinających tego szczura, czyli mnie, ludzi. Wbiegałem im pod nogi
wymijałem koła powozów bez przerwy szczekając i przebierając
niespokojnie łapami. Po prostu miałem chęć się wyszaleć, a gdy w końcu
wybiegłem z miasta miałem ku temu okazje.
Gdy dało mi się trzy
raz okrążyć mury miasta pod wpływem euforii, zupełnie nie myśląc, w
końcu opadłem spokojnie na świeżą zielona trawę i obserwowałem jak co
jakiś czas przez bramę wtacza się powóz, zwykle jakimiś produktami
sprowadzonymi z innego zakątka świata. Zapewne nie do końca świeżymi jak
na mój nos.
Zmarszczyłem się i kichnąłem gdy przejechał tuż
przede mną taki z górą ryb. Ohyda, nigdy nie przepadłem za rybim mięsem,
a szczególności zapachem, jedzenie tego było zwykle po prostu jak już
przymusem.
Zakasłałem po psiemu i zakryłem swój pysk łapami skacząc, gdy nagle poczułem czyjś dotyk.
Koś mnie głaskał, to było przyjemne nie powiem, bo byłem przecież psiakiem lubiącym pieszczoty.
Zaskamlałem, czy też może zamruczałem dziwnie, ale z zadowolenia, tego byłem pewny.
Dawno nikt mnie tak nie czochrał, a i torochę czasu minęło odkąd biegałem sobie na czterech łapach.
Niekontrolowanie odwróciłem się na plecy wywijając łapami gdy tymczasem drapano mnie po brzuchu…
Rozpłynie się zaraz, naprawdę to przeradza się w torturę.
Gdy
otworzyłem przymknięte wcześniej z rozkoszy ślepia zamurowało mnie i
przez chwile leżałem tak z przekrzywionym łbem jak głupek, a z mojego
pyska wydało się tylko takie jakby… Hauu?
Klęczał nade mną Tanith oczywiście i miał na twarzy ten swój niepowtarzalny uśmieszek. Wrrr
Machnąłem
mu przed twarzą łapą z dezaprobatą i podniosłem się otrząsając się z
kurzu i pojedynczych ździebełek trawy, po czym chwile tak stojąc i
mierząc podejrzanego rudzielca wzrokiem z ostrzegawczym szczeknięciem
stanąłem na dwie łapy i zwaliłem się na niego merdając ogonem z dumą ze
swego czynu.
- Hej włóczęgo. - Zaśmiał się gdy się na nim ułożyłem pyskiem na jego klatce piersiowej, okazując radość dalej.
-
Nie pozwolisz mi wstać prawda? - Głupie pytanie jasne, że nie, a jak
będę mieć nastrój to i zaraz będę leżeć na tobie świecąc gołym tyłkiem,
ale najpierw rzuć mi patyczkiem!
- Patyczek! Patyczek - Zaszczekałem z entuzjazmem liżąc go po twarzy.
<Tancio? Nie, ale tak serio nie jestem pewny czy moje porty nie zostały w domu xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz