sobota, 3 stycznia 2015

Od Carricka (do Tanith'a)

Śmiech Tanith’a wciąż pobrzmiewał mi w uszach. Cieszyłem się jego szczęściem, nie miałem też za złe mu tego dawnego już epizodu z moją siostrą, lecz dopiero tak naprawdę teraz poznawaliśmy jego efekty.
Dzieciątko, mieliśmy wiele dzieci w domu, ale z tym mogło być inaczej i już było to czuć. Ledwo dzień nie miął, a Tancio już był straszliwie napięty. No i Mędrzec, ponoć zupełnie się z nim rozdzielił na tyle, na ile to możliwe. Ale nie to teraz najbardziej mnie nurtowało… Zagadką dla mnie było co będzie dalej, jak to wszystko ma wyglądać. To było naprawdę śmieszne, zaczęło się od dwóch walniętych facetów, a skończyło na komplecie rodzinki i, że niby dzieci mają to zrozumieć skoro sami tego nie ogarniamy.
I to dziecko, które dopiero kształtuje się do zmierzenia się ze światem i mój roczny syn będą mieli ciężki orzech do zgryzienia, bo żadne z ich dwojga wspaniałych i bardzo odpowiedzialnych jak widać ojców nie będzie z ich matkami, a wspólnie buszują w łóżku. Jedno drugiemu dogadza i tak dalej… a mamusie gdzie?
Zastanawiam się kto miał gorzej, czy to nienarodzone jeszcze dziecko, które pozna swoją matkę, ale będzie żyć ze świadomością, że jego ojca i matkę łączy przyjaźń, czy też Nepeta, któremu po matce mogły pozostać najwyżej wspomnienia ponieważ ja bałbym się spotkać z nią twarzą w twarz… Grzej nie przepadałem za kobietami, nie wliczając w to siostry i matki.
Takie właśnie myśli błądziły po łepku względnie niezbyt rozumnego psiaka, który przechadzał się po ulicach miasta w samotności. Dziwne uczucie samotności… To samo co za każdym razem gdy rozstawałem się z Tanith’em by ten mógł ustąpić Mędrcowi, który był potrzebny ludziom w Yrs. Moje serce chyba nie mogło zabić w bardziej przemyślany sposób, tylko oczywiście na przypadkowego rudzielca, znowu… Mam pieskie szczęście, nie?
A jednak nie zrezygnuję, bo go kocham, a to dość solidny argument według mnie.
Nagle zarwałem się do biegu z głośnym szczekiem, nie zwracając uwagi na przeklinających tego szczura, czyli mnie, ludzi. Wbiegałem im pod nogi wymijałem koła powozów bez przerwy szczekając i przebierając niespokojnie łapami. Po prostu miałem chęć się wyszaleć, a gdy w końcu wybiegłem z miasta miałem ku temu okazje.
Gdy dało mi się trzy raz okrążyć mury miasta pod wpływem euforii, zupełnie nie myśląc, w końcu opadłem spokojnie na świeżą zielona trawę i obserwowałem jak co jakiś czas przez bramę wtacza się powóz, zwykle jakimiś produktami sprowadzonymi z innego zakątka świata. Zapewne nie do końca świeżymi jak na mój nos.
Zmarszczyłem się i kichnąłem gdy przejechał tuż przede mną taki z górą ryb. Ohyda, nigdy nie przepadłem za rybim mięsem, a szczególności zapachem, jedzenie tego było zwykle po prostu jak już przymusem.
Zakasłałem po psiemu i zakryłem swój pysk łapami skacząc, gdy nagle poczułem czyjś dotyk. 
Koś mnie głaskał, to było przyjemne nie powiem, bo byłem przecież psiakiem lubiącym pieszczoty.
Zaskamlałem, czy też może zamruczałem dziwnie, ale z zadowolenia, tego byłem pewny.
Dawno nikt mnie tak nie czochrał, a i torochę czasu minęło odkąd biegałem sobie na czterech łapach.
Niekontrolowanie odwróciłem się na plecy wywijając łapami gdy tymczasem drapano mnie po brzuchu…
Rozpłynie się zaraz, naprawdę to przeradza się w torturę.
Gdy otworzyłem przymknięte wcześniej z rozkoszy ślepia zamurowało mnie i przez chwile leżałem tak z przekrzywionym łbem jak głupek, a z mojego pyska wydało się tylko takie jakby… Hauu? 
Klęczał nade mną Tanith oczywiście i miał na twarzy ten swój niepowtarzalny uśmieszek. Wrrr
Machnąłem mu przed twarzą łapą z dezaprobatą i podniosłem się otrząsając się z kurzu i pojedynczych ździebełek trawy, po czym chwile tak stojąc i mierząc podejrzanego rudzielca wzrokiem z ostrzegawczym szczeknięciem stanąłem na dwie łapy i zwaliłem się na niego merdając ogonem z dumą ze swego czynu.
- Hej włóczęgo. - Zaśmiał się gdy się na nim ułożyłem pyskiem na jego klatce piersiowej, okazując radość dalej.
- Nie pozwolisz mi wstać prawda? - Głupie pytanie jasne, że nie, a jak będę mieć nastrój to i zaraz będę leżeć na tobie świecąc gołym tyłkiem, ale najpierw rzuć mi patyczkiem!
- Patyczek! Patyczek - Zaszczekałem z entuzjazmem liżąc go po twarzy.

<Tancio? Nie, ale tak serio nie jestem pewny czy moje porty nie zostały w domu xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz