niedziela, 7 grudnia 2014

Od Carricka (do Tanith'a)

Uwolniłem się niechętnie z pocałunku dopiero po dłuższej chwili. Usta Tanith'a zdecydowanie mnie uspokajały nie można jednak przecież było trwać tak w nieskończoność, raz byłoby zbyt piękne dwa, warto by czasem zaczerpnąć trochę tlenu. 
Gorące powietrze jednak bardziej przyprawiało o zawroty głowy, panująca tu duchota sprawiła, że teraz ułożony na jego torsie mruczałem jak nakręcony. Bo taki też w tej chwili byłem, ciepło nie tylko naszych ciał, skądinąd chyba najmilsze, ale to zewsząd dość mnie pobudzało. Poczułem leciutkie zawstydzenie co nie do końca było właściwe, znałem już mojego kąpielowego towarzysza... No może miesiąc. Nie zmienia to jednak faktu, że kochałem, kochałem jak głupi.
Ale wiem czemu tak naprawdę czułem ogólne zażenowanie, otóż właśnie przed chwilą znów pokazałem się ze strony ofiary. Nie chodzi o to, że uwłaczało to mojej dumie. To, co tak zwą straciłem już dawno na przestrzeni tych prawie dwudziestu lat, co może czasem powstawało z rozsypanych i rozbitych w drobny mak kawałeczków. Dziś jednak wiatr rozwiał je jeszcze dalej od siebie pozostawiając mi nicość. W dodatku nagle pojawił się Nepeta.
Dziwnie mi było wypowiadać to imię nawet w myślach i bynajmniej nie chodziło tu o jego specyfikę. Ale miałem tak dużo, zdecydowanie zbyt dużo tego, o czym Tanith marzył.
A odważyłem się choćby przez ułamek sekundy myśleć o odrzuceniu tego, bo przecież nie byłem gotów i wątpię bym kiedyś był. Może jednak ten chłopczyk czegoś mnie nauczy, może naprawie moje nie tyle błędy... Choć właściwie... Po prostu będę czuwał nad jak najlepszym scenariuszem życia dla tego malca. Póki co nie zapowiadało się aż tak źle w szczególności, że miałem przy sobie Tanith'a, może nie na stałe, ale chyba to zdzierżę.
Uśmiechnąłem się do siebie lekko i z rozmarzeniem przymknąłem oczy.
Mimo jednak wszystko choćby teraz założę się, że byłem jednym z najszczęśliwszych dziewiętnastolatków na świecie.
- Tanith? - Szepnąłem mu do ucha lekko i mało zauważalnie sapiąc, a przynajmniej tak się starałem czując rosnąc we mnie napięcie. Dość przyjemne.
- Hm? - Mruknął w odpowiedzi przyglądając mi się z zainteresowaniem i jednocześnie rozbawieniem. Moja dłoń niemal żyjąca własnym życiem przeczesując mile łaskoczący meszek na jego udach powoli prawie że niezauważalnie zmieniła swój obiekt zainteresowań na podbrzusze miłego niesamowicie w dotyku pana.
- Chyba się nie obrazisz? - Wyszczerzyłem się przymilając do niego i bezbłędnie trafiając na jego członka, ściskając lekko opuszkami palców, a nawet leciutko szczypiąc drażniąc się i tym samym z właścicielem. Niewiele w sumie musiałem tak się bawić, by zaraz przyłapać go na powolnym rozbudzaniu się. 
Ułożyłem się okrakiem na Tanith'cie, któremu wyraźnie podobało się moje podejście do zaistniałej scenerii i mruczał pod nosem podbudowującą mnie do działania wyliczankę.
- Ciepło, ciepło... Oj cieplutko kochanie. - Jego ramiona dygotały od śmiechu, na tyle cichego bym go nie słyszał, ale jego rozbawienie było widoczne gołym okiem.
W końcu z tryumfem miętosiłem w dłoniach dość mocno stwardniałego penisa, po pewnym wręcz czasie naciskanie jego końcówki było niczym igranie z pulsującą bombą.
Co też z tym fantem poczynić... Spojrzałem na Tanith'a, któremu oczy błyszczały niemal szaleństwem, bo woda była już zdecydowanie niczym gotowana na wolnym ogniu, a żar nie omieszkał przybierać wciąż na sile. Niewątpliwie wyglądałem nie lepiej.
Zdecydowanie lubiąc w tym połączeniu swoją role nakierowałem Tanith'a prosto do mojego wnętrza, zuchwale wręcz od razu w całości co lekko ukuło, ale nie sprawiło większych problemów. Powoli póki miałem jeszcze siłę z dość pokaźnym jękiem uniosłem się, a później znów wróciłem do pozycji wyjściowej i tak starałem się przyśpieszać.
- ...gorąco, gorąco jak diabli, Słodziaku. - Uznał w końcu trochę już łamiącym się, ale wciąż niezbitym tonem i przyciągając mnie do siebie bliżej ścisnął w pośladkach.
Mój pisk chyba zdołał odbić się echem po każdym zakamarku pomieszczenia. Modliłbym się by tylko tego. I właśnie z tego powodu poczerwieniałem jeszcze bardziej. Doszedłem oczywiście, bo jakże by inaczej, zawsze chyba niewiele mi było trzeba, mimo jednak ogólnego odrętwienia i drgawek na całym ciele nie przestawałem, by w końcu móc usłyszeć i Tanith'a dość spektakularny... jęk? Nie wiem jak to określić, ale chyba mogłem być z siebie dumny. Nie tylko jednak dane mi było słyszeć co i poczuć. 
Ojojoj...
Sapiąc wtuliłem się we wrzące ciało rudzielca. Trochę minęło zanim udało mi się nabrać tyle powietrza ile pragnąłem. Było zdecydowanie zbyt duszno.
- Może tak lepiej wyjść z tej wody? Czuje się jak nabrzmiała gąbka... - Nie protestował, a wręcz popierał... Gorzej było się jakoś wygramolić, jakoś tak skóra na dłoniach jak zresztą całym ciele była zbyt śliska. A ja z bardzo, ale to bardzo niewiadomych przyczyn wiotki.
Wpadłem więc z powrotem do wody bulgocząc urażony, bo widziałem pod wodą jak to zwinnie nogi Tancia wyskakują na powierzchnie pozostawiając mnie samego w wodnej pułapce. Wyjrzałem urażony z pod wody łypiąc bezradnie na Tanith'a.
- Wyglądasz jak obrażony na cały świat aligatorek. No choć tu ty mój ociężały gadzie.
Zrobiłem jak powiedział, ale co do jego uwagi nie byłem przekonany, nie mniej jednak byłem mu wdzięczny za pomoc w wydostaniu się na suchy w miarę ląd.
Siedzieliśmy tak przez chwile w ciszy. Tanith przyniesiony przeze mnie jeden z ręczników przerzucił sobie przez ramiona. Ja natomiast siedziałem skulony i opatulony materiałem choć było zdecydowanie za ciepło na takie wybryki.
Panowała tu wręcz atmosfera jak w saunie.
- Co jest? - Zaczepił mnie w końcu ciągnąc z niezadowoleniem za puszysty bromek ręcznika.
- Mnie? Nic... Tak tylko się zastanawiam... Dowiedziałem się że mam syna, a zaraz potem bzykam się z.... Chłopakiem? Nie wiem jak cię określić. To dość zabawne. - Wyznałem kryjąc się pod prowizorycznym kapturem.
- No wiesz? Uraziłeś mnie! Chcesz to mogę być nawet twoją żonką, ale nie czymś nieokreślonym to na prawdę mi ubliża wiesz? - Prychną, robiąc obrażoną minę. 
Zachichotałem na co ten nie wytrzymał dalszego "Foszenia" i obrócił się w moją stronę z uśmiechem.
- Jasne jasne... - Przerwał mi jednak wypowiedź biorąc w ramiona i całując.
- Mój kochany wydoroślały tatulek. Tylko się nie zatrać w tej roli dobrze? - Jego uwagi były dziwne, ale krzepiące. Był po prostu uroczy... Oj no.
- Nie zamierzam. - Uznałem stanowczo przelotnie też spoglądając na jego nogi i całą resztę, a potem na swoje. Cóż byłem dość gładki, a moje ciało błyszczały dodatkowo jak uwalniane jakimś olejkiem.
- Czy ty specjalnie tak prowokująco zapuszczasz tu ten gąszcz? - Spytałem nagle mierzwiąc lekko jego włosie u podbrzusza na co nie omieszkał od razu zareagować, łapiąc mnie za dłoń.
- Ładnie to tak drażnić raz za razem? Nie żeby mi przeszkadzało... Co do pytania to nie jestem pewny czy rozumiem. - Rzeczywiście jego wyraz twarzy mówił to również jednoznacznie.
- Po prostu ten pokaźny włos prosi się o dodatkowy grzebyczek. - Uznałem niby to fachowo. Lekko pociągając go za włosy które chwyciłem w dwa palce na co pisnął pacając mnie w dłoń. 
- Nie wyżywaj się na mnie tak... Toż to bestialstwo i przepraszam bardzo, ale czy ty chcesz mi tam warkoczyki pleść. - Warknął obrażony.
- Ty po prostu zbyt kusisz swoim dobytkiem... Ech ty.

<Tancioo? Szukamy grzebyka xD?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz