Zamurowało mnie, to co słyszałam sprawiało, że brak było mi słów
podobnie jak zrozumienia. Czemu Say tak bardzo poświęcała się dla mnie,
poświęcała się by zyskać pewność, iż nic mi nie jest i nie będzie.
Widziałam dokładnie jak jej drobne ciało dygocze z zimna, mimo koca i
bliskości naszych ciał. Posmutniałam natychmiastowo widząc jej skrzywioną buźkę gdy czuła ból poszczególnych sińców i obtłuczeń, poza tym była cała
w kurzu pozbieranego prosto z drogi. Jej jasna cera pokryta była
drobnymi grudkami ziemi.
Pochwyciłam jej buźkę w dłonie
ocierając brud z policzków wciąż wilgotnych od nieposłuszne wymykających
się wcześniej łez z natłoku negatywnych uczuć miażdżących dziewczynę
całym swym ciężarem.
- To urocze... Naprawdę urocze Say, ale
proszę nigdy więcej. - Szepnęłam cicho powstrzymując na tyle, na ile było
to możliwe mój łamiący się głos.
Nie wiem czemu czułam ten
znany mi wielokrotnie efekt ucisku na gardle, ciepło wypieków na
policzka i szczypania oczu. Obraz na natomiast rozmazywał się w przeróżne jarzące barwy.
Przyciągnęłam dziewczynę do siebie głaszcząc po głowie, uspakajając swój oddech.
-
Widzisz coś zrobiła? Teraz możemy razem popłakać. - Zaśmiałam się
gorzko tuląc policzek do jej włosów. Nie ruszała się, nie wykręcała,
oddychała lekko i cichutko z przymkniętymi powiekami blisko mojego
serca. Była zmęczona, nie musiałam długo myśleć żeby dojść do takich
wniosków. Nie miałam zamiaru jednak pozwolić jej usnąć w takim stanie,
co więcej pościel musiała być zmieniona.
- Przykro mi, ale nie
dam ci jeszcze zasnąć. - Uśmiechnęłam się szturchając ją palcem po
zgrabnym nosku, zmarszczyła się z niezadowoleniem i jękliwa chcąc ukryć
twarz w mojej tunice, przylegając bliżej mnie. Ku jej niezadowoleniu
zdołałam się jednak wyplątać z jej objęć, pozwalając jej główce opaść na
oparcie fotela.
- Daj mi chwilkę... Wiem słyszysz to dziś nie
po raz pierwszy, ale tym razem zobowiązuje się przygotować coś dla
śpiącej królewny twojego pokroju. - To mówiąc zniknęłam za drzwiami
wejściowymi do salonu szybko przez niego przemykając aż do samej łazienki.
Dziś byłam chyba skazana na to pomieszczenie,
zaczynając od samotnej kąpieli po pranie ubrań jak i teraz również
przygotowanie cieplutkiej wody dla mojego nowego gościa.
Dość
sporo ludzi zdążyło się przewinąć przez te pokoje, zapewne wiele jeszcze
i przede mną, ale zabawne ile może się stać w zaledwie parę dni.
Jeszcze do niedawna jedyne co wiedziałam to to jak się nazywam.
Umoczyłam
rękę w wannie napełnionej parującą wodą, brodziłam w niej tak chwile w
zamyśleniu, póki nie przypomniałam sobie faktycznego celu tego ruchu z
mojej strony. Do tego czasu woda jednak zdążyła pożądanie ostygnąć z
samego wrzątku do letniej temperatury. Świeża pianka jaka formowała się
zaraz po nadaniu olejków zdecydowanie zachęcała nie tylko bajecznym
wyglądem, ale i zapachem.
- Aby? - Usłyszałam nagle i wzdrygnęłam się na całym ciele.
Znów
to zrobiła, nie posłuchała, zaskoczyła mnie swoim bezszelestnym
poruszaniem się mimo tego, że poruszała się tańcząc jakby we mgle.
-
Co tak ładnie pachnie? - Ponownie spytała wyciągając niepewnie dłonie naprzód i wdychając swobodnie z pełną rozkoszą woń róż i fiołków.
Złapałam
ją za rękę przyciągając do siebie po czym chwytając w pasie.
Postanowiłam jej pomóc w uwolnieniu się z zakurzonych ubrań, lekko przytarganych i przetartych w zgięciach. Dobrze zrobiłam nie chowając
jeszcze igły...
- Co - Co robisz?! - Wrzasnęła przez fale
śmiechu. - Łaskoczesz! - Pisnęła z niby pretensją jednak sama przytrzymywała moje dłonie przy jej brzusku i pomagała zdjąć koszulkę.
-
Pakuje cię do wanny brudasku. - Zamruczałam sadzając ją na małym
drewnianym stoliczku i dobierając się do jej nóżek, a właściwie butów.
Gdy
jej zgrabne stopy dostały się w moje ręce skrzywiłem się z
niezadowoleniem i poczęłam je ogrzewać dłońmi. Sama byłam rozpalona od
zaduchu w pomieszczeniu, w dodatku byłam w pełnej garderobie wliczając w
to i kaptur naciągnięty na moje sterczącą na wszystkie strony kłaki
przez niezidentyfikowanego przeze mnie latającego stworka.
-
Chop! - Zaśmiałam się wpychając do wody wierzgającą z początkowego
przerażenia Say, uspokoiła się jednak gdy poczuła ciepło, a bardziej
samo dno wanny, które było słabiej oparciem. Co więcej moje dłonie wciąż
były przy niej obecne obmywając jej twarz, włosy i poszczególne części
ciała.
- Dasz radę dokończyć sama? - Sypałam nie oczekując przeczącej odpowiedzi, dlatego też wstałam od razu. Jednak dziewczyna nie
powiedziała nic, patrzyła się tylko przed siebie z rozmarzonymi oczami
spod namokłych włosów.
- Przygotuje ci posłanie, odpoczniesz. -
Wyjaśniłam znów znikając za skrzypiącymi drzwiczkami których nie
zamknęłam by wyrazie czego biec z pomocą.
Zawaloną ciężarem
pościeli, wypchanych poduch i bogowie wiedzą czego jeszcze mało nie
padając na twarz i potykając się o własne nogi zmieniałam poszewki,
poprawiałam i gładziłam dopóki nie uzyskałam oczekiwanego przeze mnie,
pachnącego świeżością efektu. W gotowości na nowego "pacjenta".
Ledwo odsapnęłam z głośnym westchnieniem i ocierając pot z czoła, a dotarł do
mnie przerażony krzyk. Zerwałam się na równe nogi i z pędem, którego
nie powstydziłby się wiatr pobiegłam go łazienki. W drodze mój słabo
uwiązanego na szyi płaszcz upadł na ziemie i tym samym została obnażona z
falą rozsianych fal złotych włosów, ale nie dbałem o to w tej chwili.
Zdyszana
stanęłam w drzwiach wypatrując co się stało, nie zauważyłam jednak
wielkich zmian poza tym, że Say siedziała jak najbliżej ścianek wanny i
kwiliła zasłaniając oczy.
- Co się stało? - Wysapałam wciąż
nie mogąc złapać oddechu, obięłam ją lekko ramieniem moczyć przy tym
całkowicie podwiniętych rękawy koszulki.
- Wi.. Widziałam jak
upadasz i... Przeraziłam się. - Wyjęczała roztrzęsionym głosem, a ja
pokręciłam z niedowierzaniem głową. Przesadzała, a to nie było zdrowe,
szczególnie dla niej. Mimo jednak ogólnego zmieszania zdobyłam się na
szczery śmiech.
- Ależ księżniczko, owszem upadałam, a
przeciążył mnie wielki poduszkowy potwór! - Przytuliłam przemokniętą do
suchej nitki Say do swojej klatki piersiowej, gładząc po ramieniu.
-
Spokojnie jednak bo uszłam z życiem bez szwanku, a teraz wychodź bo
nasiąkniesz jak gąbka. - Chciałam ją pociągnąć już za rękę gdy ta szarpnęła mnie mocniej na swoją stronę i pocałowała prosto w usta.
Zupełnie nieoczekiwanie.
- Hej! - Burknęłam odrywając się od
niej natychmiast z oburzeniem teraz byłam kompletnie przemoczona... No
przynajmniej u góry. Mało to chyba jednak ruszyło Say'Jo.
I
nie, chodzi tu o moje oburzenie, bo mój stan ubioru akurat zaoferował ją
bardzo bo już nim się obejrzałam dobrała się do wstążeczek u dekoltu.
- Say... Jesteś zmęczona i rozgrzana... - Zaczęłam niepewnie.
- Nie mów mi co mam robić! - Pisnęła, ciągnąc mnie za łachy i pakując w całości do wody, wciąż ciepłej i spienionej.
-
Say'Jo! - Wrzasnęłam w końcu łapiąc powietrze i wstając na równe nogi,
ale widząc zmieszanie dziewczyny, strach w jej oczach ostygłam ponownie
opadając w wodę i wylewającą trochę zawartości wanny na podłogę.
Ale kogo to obchodzi.
-
Czy możemy w końcu się wysuszyć i wpakować cię do łóżka? Skąd ten
nagły zastrzyk energii? - Rzuciłam potokiem pytań, nie koniecznie
oczekując odpowiedzi natychmiastowej.
<Say? Co się w tej główce dzieje?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz