- Nie... - powiedziałem szybko, wpatrując się nieco zakłopotany w dziewczynę, która kuliła się na ziemi. - To ja przepraszam.
Powiedzieć, że byłem skołowany to bardzo wielkie niedomówienie. Mój umysł był otępiały, przed oczyma co jakiś czas biegały mi rozmazane plamy, lub całkiem traciłem ostrość widzenia. Wszystko mnie nadal bolało, byłem przy tym słaby, a zawroty głowy i drżenie mięśni dawały mi się we znaki. Moje ciało aż za dobrze pamiętało ból, jaki zadała mi strzała przebijająca moje serce, a później obumieranie kolejnych fragmentów mojego organizmu. Tak, przez chwilę byłem martwy, tak martwy, jak to tylko możliwe. To tłumaczyło mój obecny stan. Dar, który mi podarowano sprawiał, że w chwili śmierci moje ciało odradzało się takim, jakim było tamtego dnia, gdy zmarło i powstało zupełnie zdrowe po raz pierwszy.
Sytuacja, w której się znalazłem też nie ułatwiała niczego. W obcym miejscu, wpół nagi, a przez moment i całkowicie, na dodatek z młodziutką, wystraszoną i równie roznegliżowaną dziewczyną.
Usiadłem, walcząc z falą słabości i zawrotami głowy. Miało minąć trochę czasu, zanim wrócę do siebie.
- Wszystko gra? - spytała dziewczyna, widząc jak przyciskam dłonie do skroni, unosząc się lekko.
- Tak.. daj mi chwilkę... - wycharczałem.
- Jak ja się tu znalazłem? - spytałem, gdy świat wokół mnie przestał zataczać kręgi.
- Ty... Znaczy... - dziewczyna zawahała się, rozglądając. - Właśnie brałam kąpiel, gdy usłyszałam hałas, wyszłam, a ten starszy mężczyzna, znaczy to ty... chyba, leżałeś na podłodze. Przyniosłam cię tu... Nie byłam pewna, czy przeżyjesz, ale gdy twoje serce zaczęło bić, a rana się goić, zdjęłam z ciebie zakrwawione ubranie. Byłoby ci niewygodnie...
- Dziękuję za pomoc - powiedziałem, posyłając jej życzliwy uśmiech i wyciągnąłem dłoń w jej kierunku, żeby wstała. Przyjęła moją dłoń i wstała.
- Powinnaś się chyba ubrać, będzie nam nieco.. swobodniej - skwitowałem.
- Tak.. Zaraz wrócę - dziewczyna popędziła coś na siebie założyć, a ja wstałem chwiejnie i podjąłem mozolne dość próby doprowadzenia swojego wyglądu do jakiegoś przyzwoitego stanu. Powiązałem koszulę, która zrobiła się teraz zbyt szeroka w ramionach, spodnie również ze mnie spadały. Dziwnie było sobie przypomnieć jaki byłem szczupły jako osiemnastolatek. Przez lata nie tyle przytyłem co nabrałem zdecydowanie postury, wyrabiając mięśnie.
Złotowłosa wróciła, ubrana już kompletnie i usiadła na łóżku, w bezpiecznej odległości ode mnie.
- Jeśli mógłbym prosić... Nie mów nikomu o tym, co się stało - nerwowo potarłem kark. - Za wszystkie szkody i za twój czas oczywiście zapłacę.
- Spokojnie, nic się nie stało... - powiedziała szybko. - I nikomu nie powiem. A ty... jak się czujesz? I jak mam się do ciebie zwracać... jeśli możesz mi powiedzieć, oczywiście.
- Mam na imię Kiriliel - przedstawienie jej się moim prawdziwym imieniem wydawało mi się bardziej na miejscu, niż używanie tytułu Wielkiego Mędrca, czy choćby imienia, jakie wcześniej sobie nadawałem. - I czuję się już nieco lepiej, choć jestem jeszcze dość skołowany. Powiedz mi jeszcze gdzie ja jestem tak właściwie...
- To moje kwatery...
- No tak... Kwatery wezwanych - mój otępiały umysł zaczął wreszcie działać ja należy i poznałem nawet siedzącą przede mną dziewczynę. - A ty jesteś Abyss, prawda?
- Tak... skąd wiesz?
- Znam imiona wezwanych - powiedziałem, co w gruncie rzeczy było zgodne z prawdą. - Nie będę ci długo siedział na głowie - to mówiąc uniosłem dłoń i nakreśliłem w powietrzu znak przyzywania. Imp zjawił się niemal natychmiast, ale jego przyzwanie okazało się dla mnie sporym wysiłkiem.
- Krikri, kriiii - zamruczało stworzonko, próbując wymówić moje imię, układając się na moim ramieniu i łasząc mi się do policzka.
- Hej mały - przywitałem go, smyrając po bródce. - Sprowadź mi tu proszę Fanraia, a i jeśli mógłbyś sprzątnąć ten bałagan, którego narobiłem...
Mały zakwilił i zamruczał radośnie, po czym jak strzała wypruł z pomieszczenia. Usłyszałem znajome szuranie i mlaskanie, byłem pewien, że po plamie krwi nie zostanie ślad.
Abyss patrzyła zdezorientowana za stworkiem.
- To mój mały przyjaciel - wyjaśniłem i wyprostowałem się, z zamiarem sięgnięcia po dzban z wodą. Nie wyszło mi to najlepiej, bo znów zakręciło mi się w głowie.
- Pomogę - dziewczyna wstała i napełniła kubek, podając mi go po chwili, tak, żebym mógł się napić.
- Jeszcze raz dziękuję - uśmiechnąłem się i oparłem na poduchach.
<Abyss?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz